⛅24. Little girl.

1.1K 106 31
                                    

Louis
-Co wy tacy.. - skrzywiłem się.

-Jacy ja pierdole! - w życiu nie spodziewałbym się tak gwałtownej reakcji Liama. Chłopak po wypowiedzeniu tych słów wstał od stołu i pobiegł po schodach na piętro.

Niall odprowadził go wzrokiem, a później znów spojrzał na mnie i wzruszył lekko ramionami.

-Iść do niego? - zapytała cicho Coid.

-To chyba nie jest najlepszy pomysł - napiłem się łyka kawy.

-Jak chcesz - dziewczyna westchnęła i zjadła ostatnią łyżkę płatków.

Nagle zaczął dzwonić telefon stacjonarny w korytarzu.

-Odbiorę - Arhcie chwycił w locie jedno ciastko z kawałkami czekolady i szybkim korkiem poszedł odebrać dzwoniący telefon. - Dzień dobry. Nie.. Liam jest. Tak.. Moment.. - położył dłoń na słuchawce. - Liama zawołajcie - szepnął.

-Kto to? - zapytałem.

-Ktoś od Harry'ego - przygryzł wargę. - Mama chyba.

-Dawaj - zszedłem z krzesła barowego i wziąłem od niego telefon. - Halo? - odkaszlnąłem.

-Liam? Musisz mi pomóc.

-Właściwie to Louis. Miło mi. Mieszkałem z Harry'm jakiś czas.

-Mogę z nim porozmawiać? Rozumiem, że nie jest chętny do rozmowy ze mną, ale proszę..

-Chyba nie mogę pani.. - chciałem jej powiedzieć, że chłopaka nie ma u nas już dłuższy czas. Jednak ugryzłem się w język. - Harry wyszedł na spacer. Jak wróci powiem mu, żeby oddzwonił - uśmiechnąłem się, mimo że kobieta nie mogła tego zobaczyć.

-Bardzo dziękuję. Do zobaczenia Louis.

-Do widzenia - westchnąłem i dołożyłem telefon.

-Mamy przejebane - powiedziałem do osób siedzących w kuchni. - Trzeba znaleźć Harry'ego.

Harry
Usiadłem po turecku na podłodze. Zaczynało mi się okropnie nudzić. Nie miałem praktycznie z nikim kontaktu. Chociaż nie chciałem mieć...

Jedyne co miałem w głowie to to, jak dać sobie radę kolejnego dnia. Zwracając uwagę na to, że sztukę kradzieży opanowałem do perfekcji. Jeśli można tak w ogóle powiedzieć.
Do tej pory jeszcze nikt nie przyłapał mnie na gorącym uczynku.
Telefon rozładował mi się totalnie już dwa dni temu. Właściwie teraz nie nadawał się do użytku. No bo co można zrobić z telefonem, który nie ma ani procenta baterii?

Z głośnym westchnięciem wyszedłem na ulice biedniejszej dzielnicy. Mijałem wielu ludzi, w tym dzieci. Właściwie prawie z każdej strony stał ktoś kto prosił o jakieś drobne na jedzenie.
Ruszyła mnie dopiero jedna dziewczynka, która miała może z sześć lat. Stała z rączkami ułożonymi w coś w stylu miseczki. W dodatku jej oczy, które miały kolor czystego nieba patrzyły na mnie błagalnie. Miała kręcone włosy do ramion, które były w kolorze kasztanowym i leciały jej do oczu.
Było mi jej nadzwyczajniej w świecie żal.

-Poczekaj chwilę, dobrze? - szpepnąłem do niej.

Wszedłem do sklepu i w zasadzie wziąłem z półek pierwsze lepsze rzeczy, którymi w jakiś sposób można się najeść.
Wyszedłem, a w zasadzie wybiegłem ze sklepu, złapałem dziewczynkę za rękę i razem pobiegliśmy do ślepej uliczki.

-Masz - podałem jej drożdżówkę z czekoladą. Dziewczynka uśmiechnęła się szeroko i zaczęła jeść.
Poprawiłem loki, które zaczęły lecieć mi do oczu i przykucnąłem przed dziewczynką.

-Gdzie mieszkasz? - zapytałem. Dziewczynka wskazała palcem na uliczkę na przeciwko tej, której byliśmy teraz. - A twoi rodzice? - dziecko pokręciło przecząco głową. Spojrzałem w niebo i chwilę się zastanowiłem.
Miałem w dupie życie innych, a tym bardziej ich problemy. Ale kurwa ta dziewczynka nie miała nawet ośmiu lat.
Poczułem potrzebę pomocy jej. Nie zasłużyła na taki los. Nie miała wyoboru, została tak po prostu wepchnięta na ulicę. Ktoś musi jej pomóc i to ja będę tym kimś..
- Chodź - znów podałem jej rękę i poprowadziłem ją do opuszczonego budynku, w którym sam przebywałem.

***
Louis
-Ile jeszcze będziemy go szukać? - zapytał Arhcie.

-Możesz wracać do domu, ja muszę go znaleźć.

-A ja zostaje z Lou - Coid wzruszyła ramionami.

-Dobra już.. - wywrócił oczami. - A co jeśli poleciał samolotem na inny kontynent? - uniósł dłoń w pytającym geście.

-Słońce ci szkodzi na mózg, czy..? - skrzywiła się Coid spoglądając na niego.

-Skoro ostatnio był u mamy w Holmes Chapel może nadal tam jest - stwierdził Liam.

-Jego mama mówiła, że się wyniósł.

-Z jej domu, nie z miasteczka - dodał Niall.

-To może mieć sens. Jedziemy tam jutro, a teraz w tym zwrot i do domu - obróciłem się na pięcie i skierowałem do domu, a za mną cała reszta osób.

***
-Założyłeś aparat! - Liam otworzył szeroko oczy, kiedy dostrzegł aparat ortodontyczny na zębach blondyna, który od niedawna z nami mieszka.

-Tak. Wiesz, te zęby były tak krzywe, że ja sam nie ogarniałem który gdzie jest - zaśmiał się.

Nie tylko ja, ale i Coid i Arhcie byliśmy w ciężkim szoku. W końcu ostatnimi dniami chłopaki nie odzywali się do siebie nawet słowem. Rzadkością było nawet krótkie przywitanie się o poranku. Chłopcy byli dla siebie po prostu niewidzialni.

-Oj przestań, ja tam je lubiłem - uśmiechnął się lekko Payne.

Coid mrugnęła do mnie porozumiewawczo. Uśmiechnąłem się pod nosem na ten gest, a później poruszyłem sugestywnie brwiami.

________________
[*] bo mój ulubiony uczestnik odpadł z Masterchefa ;-;
Nie oglądam tego więcej! .-.

Jutro rozdział do 'Differences'.
Poza tym "premiera" 'Win with death' pomały się zbliża😏

W ogóle Littlemonster96 dodała zdjęcie z opisem 'oops' to dla beki w komentarzach napisałam 'hi' i mi polubiła komentarz😂😂😂
Larry ludzie XD

Miłej niedzieli!
Nelly21_🐡

„BAD BET" • larry ✓ • korektaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz