Niektórzy powiadają, że magia istniała od zawsze, tylko była gdzieś ukryta. Większość ludzi jednak skłania się wierzyć pewnej legendzie, która mówi o powstaniu mocy, czerpiącej z żywiołów natury. Legenda ta wywodzi się z początków dziejów cywilizacji, którą dziś nazywamy Cywilizacją Majów.
Wieki temu, w odległej wiosce, żył pewien młodzieniec o imieniu Hunah. Żył on bardzo skromnie i pobożnie oddawał cześć bogom. To właśnie na cześć jednego z bogów Hunab-Ku – najważniejszego z nich – otrzymał imię. Był z tego bardzo dumny. Jego mama zwykła mawiać, że chłopiec został przez bogów pobłogosławiony. Ludziom nie podobał się taki pomysł. Dlaczego to Hunah miał być pobłogosławiony, a inni nie? Rówieśnicy młodzieńca wykluczali go z zabaw. Szeptali za jego plecami. Wszystko to robili z zazdrości... A jak sobie radził nasz młodzieniec? Uśmiechał się tylko i dalej składał ofiary bogom i modlił się. Wierzył, że kiedyś jego pobożność zostanie nagrodzona.
Pewnego dnia Hunah wyszedł ze swojej wioski na pobliskie wzgórze. Był to wczesny ranek. Słońce dopiero wschodziło nad górami. Taka pora była idealna, ażeby oddać cześć bogu Hunab-Ku, który był bogiem promieni słonecznych. Młodzieniec wspiął się ostrożnie na zbocze wzgórza i ustawił się twarzą do słońca. Zamknął oczy i wzniósł ręce ku wschodowi. Oczyścił umysł z wszelkich myśli. Oddychał głęboko, chłonąc czyste, rześkie powietrze poranka. W końcu zaczął cichutko szeptać modlitwy.
Taki rytuał odprawiał już od wielu lat. Przychodził na to wzgórze codziennie, nie zmącony tym, że bóg mu nigdy wprost nie odpowiedział. Ludzie z jego wioski dziwili się mu, ale nic na głos nie komentowali. Nie chcieli narazić się bogom.
Kiedy cała tafla słoneczna wyłoniła się zza gór, Hunah otworzył oczy i uśmiechnął się szeroko. Witał słońce. Czuł gorąco promieni słonecznych na swoim ciele. Czuł, że Bóg-Stwórca, który był również Panem Ognia, Wody, Powietrza i Ziemi mu błogosławi. Był tego pewny. Znów przymknął powieki, wdychając głęboko powietrze. Gorąco, które z początku czuł tylko za twarzy, rozprzestrzeniło się na całe jego ciało. Miał wrażenie, że płonie żywym ogniem. Poczuł silny wiatr miotający jego skromnym ubiorem z liści. Czuł działanie niezwykłych sił. Nigdy czegoś takiego nie doświadczył. Stał tam urzeczony i zafascynowany w bezruchu chłonąc całą tę moc pochodzącą z natury. W pewnym momencie poczuł, że ziemia pod jego stopami drży. Zachwiał się lekko, ale szybko się wyprostował. Dalej modlił się cicho wielbiąc boga Hunab-Ku.
Nagle ogień, który go trawił zaczął gasnąć, a w jego miejsce pojawił się przyjemny chłód deszczu. Zaskoczony otworzył oczy. Wzgórze pokrywały maleńkie krople deszczu, choć na niebie nie było wdać żadnej chmurki. „Jak to możliwe?" – spytał w duchu. Spojrzał na swoje ręce i zobaczył, że jarzą się niezwykłym blaskiem. Krople wody dawały przyjemne poczucie chłodu i w zetknięciu z jego skórą od razu parowały, jakby stykały się z samym płomieniem. Nie potrafił pojąc, skąd się to wszystko wzięło. Nie zastanawiał się jednak długo. Znów wpatrzył się w tarczę słoneczną. „To bóg. To z całą pewnością Jedyny Bóg." – pomyślał skłaniając głowę z szacunkiem.
Deszcz przestał padać tak nagle, jak zaczął. Skóra młodzieńca powróciła do normalnej temperatury i przestała świecić. Wiatr ucichł, a ziemia już nie drżała. Wszystko ustało. Młodzieniec czuł ogromną radość w sercu. Wiedział, że właśnie doświadczył czegoś naprawdę niezwykłego. Wiedział też, że nikomu o tym nie powie. To było jego osobiste przeżycie. Nie chciał się nim z nikim dzielić, nawet ze swoją matką. Spojrzał ostatni raz na słońce, po czym zszedł powolnym krokiem ze wzgórza. Musiał wracać do swoich codziennych obowiązków.
YOU ARE READING
Pamiętniki ze Świata Magii - Klaireen
Short StoryŚwiat magii jest pełen niespodzianek! Klaire Hearts jest uczennicą Uniwersytetu Magii i Czarodziejstwa. Przybyła jako nieśmiała dziewczynka, a teraz jest śmiałą panią prefekt co czeka ją dalej? Zobaczymy. Na szczęście pozwoliła nam zajrzeć do swoich...