Rozdział 2

175 18 0
                                    

Przed oczami widziałam setki może więcej ciał. Prawie wszystkie były w typowych białych workach.
Jednak najgorszy był smród rozkładających się ciał.
Zrobiło mi się słabo na ten widok i smrodu, to było dziwne bo na ulicach nie jeździły już samochody, a na chodnikach nie chodzili ludzie.

W oddali zobaczyłam postać. Pobiegłam w jego stronę, zauważyłam że porusza się bardzo wolno, jakby jego ciało odmawiało posłuszeństwa ale jednak jakąś część mózgu karze mu iść przez siebie...
Jego ciało było blade a oczy mętne, skóra popękana.
Złapałam go za ramię, odwrócił się
Zbliżał się do mnie, byłam w takim szoku że nie mogłam się ruszyć.
Rzucił się na mnie i próbował jakby ugryźć. Wzięłam nóż który zabrałam ze szpitala i wbiłam mu w ucho.
Zabiłam go...

Po zepchnięciu go z siebie uciekłam jak najszybciej.
Biegłam już tak dość długo. Już nie miałam siły. Na szczęście niedaleko był jakiś mały domek. Pociągnełam za klamkę, drzwi były otwarte.

Halo, jest tu może ktoś? - zapytałam

Jak widać nikogo tu nie ma bo nikt nie opowiedział. Doszłam do wniosku że rozejrze się tu i poszłam czegoś do jedzenia bo za dużo nie mam. Mogę też się tutaj przespać, w kuchni znalazłam resztki zapasów, położyłam się w jednym z pokojów.
Rano obudziło mnie szwendanie po kuchni.
Przestraszyłam się bo to może być szwendacz. Zaczęłam szukać czegoś do obrony, pod łóżkiem znalazłam pistolet.

Powoli zeszłam na dół, ale jednak nikogo już tam nie było.
Na całe szczęście to coś sobie poszło- pomyślałam.

Wyspana i najedzona wyszłam z domu i poszłam przed siebie.
Szłam cały czas przed siebie omijając co kawałek jakiś dom, w oddali ujrzałam dwóch żywych trupów, nie będę ich zaczepiać do póki mnie nie wyczują, nie zwróciły na mnie uwag.
Zdecydowałam że wejdę do domu znajdującego się za mną może znajdę coś do jedzenia.

Hallo - krzykłam.

Usłyszałam że ktoś jest w jednym pokoju na górze. Wzięłam pistolet i powoli wchodziłam na górę, ostrożnie otworzyłam drzwi ukazał się żywy trup zżerał jakąś kobietę i kiedy tylko weszłam do pokoju to spojrzał i się rzucił na mnie.
Przewróciłam się zarazem z nim, pistolet uciekł mi z ręki przy nodze miałam nóż szybko wyjełam go i wbiłam mu w głowę, Podeszłam do ofiary trupa. Moje oczy zaczęły wypełniać się od łez, uświadomiłam sobie że ta ofiara to jest moja mama. Co ona tutaj robiła? Boże ona nie żyje.
Czułam smutek, ból że nie mogłam nic zrobić i strach że zostałam sama...
Ale gdzie może byś mój tata?
W tym domu go nie ma.

Żywe Trupy. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz