JADE’S POV
- Hej.- rzuciłam podchodząc do chłopaka.
Był dość wysoki, ubrany w bordową bluzę. Jego grzywka kręciła się, co próbował zakryć czapką beenie.
- Czego chcesz? – spytał złośliwym tonem dopalając papierosa.
- Może grzeczniej? – rzuciłam poirytowana jego aroganckim zachowaniem.
- Czego jaśnie pani sobie życzy? – prychnął wyrzucając peta na podjazd.
- Chciałabym zadzwonić, telefon mi się rozładował i…
- Zgubiłaś się. – przerwał mi mierząc mnie wzrokiem.
- Nie. Po prostu padła mi bateria. – brawo idiotko, jeszcze mu się tłumacz …
- Zgubiłaś się… - zaśmiał się poprawiając czapkę.
- Mówię przecież, że nie! – krzyknęłam.
- W takim razie powiedz mi co robisz o… - zerknął na zegarek. – szóstej nad ranem w tej okolicy, prawie bez ubrania?
Cholera, zapomniałam, że marynarkę dałam Perrie. Wcześniej zupełnie nie myślałam o tym, że jest zimno.
- Nie zamierzam Ci się tłumaczyć. Dasz mi ten pieprzony telefon? – spytałam rozdrażniona.
Byłam zmęczona i nieźle wkurzona, a jakiemuś typowi wzięło się na żarty.
- Spokoojnie. – zaśmiał się wyciągając z kieszeni telefon.
Wyrwałam mu urządzenie z ręki próbując przypomnieć sobie jakikolwiek numer. Problem w tym, że żadnego nie pamiętałam… pięknie Jade, ty debilko. Udawałam, że wykręcam jakiś numer i przystawiłam telefon do ucha. Odczekałam chwilę.
- Nie odbiera. – mruknęłam oddając urządzenie właścicielowi.
- Przecież wiesz gdzie jesteś więc w czym problem? Dotrzesz do domu… - drażnił się. - Ja się zbieram, na razie. – rzucił otwierając drzwi starej furgonetki.
- Kurwa. – mruknęłam. Zostałam sama cholera wie gdzie.
Patrzyłam jak samochód powoli toczy się po asfalcie. Kopnęłam kosz stojący obok domu nowopoznanego chłopaka głośno przeklinając. Nagle czerwona furgonetka cofnęła się.
- Mama nie nauczyła cię żeby panować nad agresją?– zaśmiał się chłopak uchylając szybę. Miałam ochotę coś odpowiedzieć, ale zrezygnowałam. – Wsiadaj. – zaproponował po chwili.
Nie zastanawiałam się sekundy dłużej. Tak… wsiadłam z nieznajomym do samochodu, ale w tej chwili było mi wszystko jedno.
- Zapomniało się numeru, co? – uśmiechnął się brunet zerkając w moją stronę.
- Skąd niby to wiesz? – spytałam zaskoczona.
- Ja wiem wszystko. – mruknął zmieniając bieg. – Jesteś mi coś winna.
- Niby dlaczego?
- Jeszcze pytasz? Nachodzisz mnie nad ranem, demolujesz podjazd i jeszcze muszę Cię podwozić. – powiedział nieznośnym tonem. – Poza tym ratuję Ci tyłek. Nie wiesz w jakiej dzielnicy byłaś…
- Oh dziękuję…- warknęłam ironicznym tonem. Na co brunet spojrzał w moją stronę uśmiechając się szeroko.
- Daj mi swój numer. – powiedział wpatrując się we mnie z bezczelnym uśmieszkiem. – Chyba, że jego też nie pamiętasz.