JADE’S POV
Ciepłe promienie słońca wpadały przez okno do pokoju rzucając przy tym jasną poświatę na ściany pomieszczenia. Powiew chłodnego, wiosennego powietrza wprawiał w ruch nie dokońca zasunięte, szare zasłony. Nie otwierając oczu sięgnęłam ręką po coś czym mogłabym przykryć zziębnięte ciało. Niestety nic takiego nie znajdowało się w pobliżu. Westchnęłam próbując przekręcić się na prawy bok, gdy nagle poczułam czyjąś ciepłą dłoń na moim ramieniu. Po chwili bawełniany koc okrywał większość mojej sylwetki. Powoli otworzyłam zaspane powieki. Ku mojemu zaskoczeniu jedyne co zobaczyłam to wpatrujące się we mnie niebieskie tęczówki, które znajdowały się parę centymetrów od mojej twarzy. Perrie przyglądała mi się z uśmiechem.
- Pomyślałam, że może być Ci zimno.. - powiedziała trochę speszona.
- Dzięki... - ziewnęłam przecierając oczy. - Długo już nie śpisz? - spytałam po chwili.
- Z godzinę, może trochę więcej.
- Dlaczego mnie nie obudziłaś?
- Nie miałam serca, Ty przeze mnie straciłaś pół nocy..
- Nie przejmuj się tym. Uhh jak tu zimno. - mruknęłam otulając się kocem.
- Zapomniałam zamknąć okno na noc... - zachichotała blondynka.
- Bardzo rozsądnie Perrie. - zaśmiałam się.
Dziewczyna sprawnie wstała z łóżka i zanim się obejrzałam już stała przy parapecie. Zamknęła okno po czym znów usiadła na łóżku.
- W ramach rekompensaty za noc, mogę zrobić Ci śniadanie. - zaproponowała.
O Boże dziewczyno, ty to potrafisz czytać w myślach!
W tej chwili niczego innego bardziej nie potrzebowałam.
- Baardzo chętnie.
- To idź pod prysznic czy coś, a ja wszystkim się zajmę. – powiedziała Perrie wychodząc z pokoju.
Jej zachowanie wskazywało na to, że czuje się już znacznie lepiej. Na twarzy dziewczyny zagościł dość dawno nie widziany uśmiech. Naprawdę cieszył mnie fakt, że przyjaciółka powoli dochodzi do siebie.
Niechętnie zwlekłam się z wygrzanego łóżka i swoje kroki pokierowałam do łazienki. Po szybkim prysznicu wrzuciłam na siebie koszule jeansową i legginsy po czym weszłam do swojego pokoju. Moją uwagę przykuła bordowa bluza zawieszona na oparciu jednego z krzeseł. Ta sama, którą pożyczył mi intrygujący, nieznajomy, spotkany parę dni temu. Przez kilka minut zastanawiałam się jak mogę znaleźć tego chłopaka. Nie znam nawet jego imienia. Sama nie wiem dlaczego tak bardzo zależało mi na tym, by znów go spotkać, ale coś w środku mówiło mi, że muszę go odnaleźć. Chyba powinnam oddać mu jego własność prawda?
- Jade, idziesz? - zawołała z dołu moja współlokatorka. Zarzuciłam na siebie bordową bluzę i zeszłam na dół.
Naszą małą kuchnię wypełniał zapach smażonych omletów. Gdy weszłam do środka, Perrie przywitała mnie wesołym uśmiechem. Usiadłam przy stole i obserwowałam dalsze poczynania kuchenne przyjaciółki. Nie wiedzieć czemu dokładnie przypatrywałam się każdej partii jej ciała. Zaczynając od lśniących, blond włosów, które spięła w koka, poprzez smukłe ramiona aż do..no właśnie... Po chwili złapałam się na tym, że bezczelnie przyglądam się jej tyłkowi. Z dość dziwnych przemyśleń wytrącił mnie dźwięk mojej komórki. Niewiele myśląc wcisnęłam zieloną słuchawkę i przystawiłam telefon do ucha.
- Haloo.. Jade? - usłyszałam donośny, męski głos.
- Słucham?
- Tu Carlos. Jamie prosiła żebyście przyjechały do studia dziś na 13.00. Dokładny adres wyślę Ci sms. Przekażesz reszcie?