Perrie's POV
Wyjrzałam zza głośnika, aby móc dokładniej przyjrzeć się osobie która weszła do środka. Starałam się wytężyć wzrok na tyle, na ile było to możliwe.
"Spokojnie Perrie to pewnie jeden z członków ekipy przyszedł naprawić awarię. Nie ma się czym przejmować." - powtarzałam w myślach próbując zachować zimną krew. Dźwięk kroków ustał. Nagle poczułam czyjś ciepły oddech na mojej szyi.
- Edwards.. - usłyszałam cichy, zachrypnięty głos tuż za moimi plecami.
To nie możliwe... to musi być zły sen..
Nie odwracając się stałam jak otępiała. Moje ciało zastygło w bezruchu.
- Nie spodziewałaś się mnie tutaj prawda? - spytał męski głos odgarniając włosy z mojej szyi. - Myślałaś, że jak zrobisz karierę to Cię nie znajdę..gwiazdko?
Był to ten sam głos, przez który budzę się nocami zlana potem. Każde słowo, które padło z jego ust sprawiało mi ból. Nie chciałam już nigdy mieć do czynienia z tym człowiekiem. Tak bardzo zależało mi na tym, żeby uciec. Raz na zawsze uwolnić się od niego i wszystkiego co było z nim związane. Niestety... koszmar z moich snów powrócił.
Bałam się odwrócić, wykonać jakikolwiek ruch. Nagle zrobiło mi się słabo.
- Czego chcesz? - spytałam drżącym głosem.
- Jesteś mi coś winna... - szepnął, a na swojej szyi ponownie poczułam jego oddech. - Dobrze wiesz o czym mówię. - wysapał.
- A jeśli odmówię?
- Nie pogrywaj ze mną Edwards.. - odpowiedział wyraźnie zdenerwowany zaciskając swoją wielką dłoń na moim ramieniu. Mimowolnie ugięłam się pod jego ciężarem. Westchnęłam wiedząc, że nawet gdybym chciała, nie mam jak uciec. On jest dwa razy większy i szybszy niż ja. Nie warto było nawet próbować.
W pewnym momencie światło ponownie się zapaliło.
- Podsłuchałam rozmowę jakichś ludzi. Mieli problem z prądem. - usłyszałam nagle głos niczego nieświadomej Jade. - Perrie? Gdzie jesteś?
Poczułam jak uścisk na moim ramieniu powoli rozluźnia się, aż w końcu zupełnie znika.
Odwróciłam się. Mężczyzny stojącego za mną nie było. Stałam oszołomiona całą sytuacją, rozglądając się dookoła.
- Włamałam się do naszej garderoby po jakiś koc. Znalazłam chipsy, chyba Leigh-Anne zostawiła.. Hej, co się stało? - spytała Jade podchodząc do mnie.
- Uhh.. musimy stąd iść Jade.. - odpowiedziałam nerwowo.
Przecież nie mógł tak po prostu wyparować...
- Co, dlaczego? - zdziwiła się brunetka.
- Cii… - wyszeptałam unosząc palec wskazujący i delikatnie przycisnęłam go do jej cienkich ust. Wpatrując się w nieoświetloną część wielkiego pomieszczenia upewniłam się, że chłopak uciekł. Jade stała obok mnie, a jej ciemno czekoladowe tęczówki przyglądały mi się zarówno z ciekawością jak i strachem.
Kiedy poczułam wystarczającą pewność, że kilka następnych chwil upłynie w ciszy odwróciłam spojrzenie od oczu niespokojnej dziewczyny.
- Nie powinnyśmy tu być.. chodź. –złapałam ją za rękę pociągając za sobą w stronę wyjścia.
- Ej, ej zaraz. - zaprotestowała wyrywając się. - Perrie, co się stało?
Przełknęłam ślinę próbując zachowywać się dość naturalnie. Tu chodziło o jej bezpieczeństwo… Nie darowałabym sobie gdyby przeze mnie coś jej się stało.