JADE'S POV
Wczorajszy dzień z pewnością nie należał do udanych. Kierowała mną przede wszystkim desperacja i chęć zapomnienia o tym co stało się między mną, a Perrie. Kto jak kto, ale ja jestem mistrzynią w podejmowaniu błędnych decyzji pod wpływem emocji...
Obudziłam się około ósmej rano. Dręczące mnie wyrzuty sumienia sprawiły, że od razu tego pożałowałam. Światło wpadające do pokoju, agresywnie uderzało w moją twarz. Odchyliłam szyję do tyłu, mocno zaciskając oczy. W mojej głowie roiło się od pytań na które nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi. Na samą myśl o tym co wczoraj zrobiłam, robiło mi się słabo. Czułam się jakbym zdradziła Perrie mimo, że dla niej najprawdopodobniej nic nie znaczę. To wszystko było cholernie ciężkie. Nigdy wcześniej do nikogo nie czułam czegoś podobnego. Nigdy nie zastanawiałam się jak wyglądałby związek z dziewczyną. Nie zwracałam większej uwagi na kobiety… Do póki nie poznałam Perrie. Na początku wmawiałam sobie, że to normalne. Zwykła fascynacja czy zauroczenie jej osobą. Jednak z czasem przerodziło się to w ‘coś’ więcej. ‘Coś’ czego nie czułam do Jesy czy Leigh-Anne. Po prostu zakochałam się w przyjaciółce… Moja orientacja seksualna stanęła pod ogromnym znakiem zapytania. Najgorsze jest to, że nie potrafiłam już dłużej tego ukrywać, udawać przed samą sobą, że to co się dzieje jest przejściowe.Chciałabym pozbyć się ciebie z mojej głowy… dlaczego wciąż w niej siedzisz? Dlaczego nie potrafię przestać o tobie myśleć? - miliardy myśli i tysiące pytań nie dawało mi spokoju.
Nathan jeszcze spał. Sprawnie zeskoczyłam z łóżka, złapałam pierwszą lepszą niedbale rzuconą na ziemię bluzę. Założyłam ją na swoje półnagie ciało i wyszłam z pokoju. Zrobiłam sobie kawę, po czym usiadłam na parapecie przyglądając się pogodzie za oknem. Ciepło kubka gorącego napoju przyjemnie przeszywało moje dłonie. Siedziałam tak jakiś czas starając się znaleźć wyjście z sytuacji, gdy nagle coś zaczęło mnie uwierać. Włożyłam rękę do kieszeni bluzy Nathana. Przedmiotem, który mi przeszkadzał była niewielka, zwinięta karteczka. Bez namysłu odstawiłam kawę na bok i przeczytałam zawartość liściku:
„Następnym razem nie będę tak miły Edwards. Masz czas do środy.”
‘Edwards’? Perrie Edwards? Rozchyliłam lekko usta, szerzej otwierając oczy. Kartka wyglądała identycznie jak ta, którą Perrie starała się przede mną ukryć. Nathan ma z tym coś wspólnego? To on szantażuje Perrie? To wyjaśniałoby skąd wiedział gdzie mieszkamy… Kurwa o co w tym wszystkim chodzi?
Usłyszałam zbliżające się kroki. Zwinięty liścik w pośpiechu schowałam w celu porównania go z tym, który znalazłam u Perrie. Odwróciłam się tyłem udając, że nie zauważyłam chłopaka.
- Czy to moja bluza? – spytał zaspanym głosem obejmując mnie w talii. Przeszył mnie nieprzyjemny dreszcz. Jeśli to on stoi za tym wszystkim, zniszczę go. Nie pozwolę nikomu skrzywdzić Perrie. Bez względu na to czy ona mnie kocha czy też nie. – Seksownie w niej wyglądasz. – stwierdził całując mnie w szyję.
- Muszę wracać. – powiedziałam starając się zachować dość łagodny ton. – Odwieziesz mnie do domu?
- Tak szybko? – powoli zaczął rozpinać mi bluzę chcąc dostać się do mojego ciała. Wyrwałam się z jego objęć. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony.
- Odwieziesz mnie czy mam wezwać taksówkę? – spytałam dość nerwowo.
- Jade, co się stało? Zrobiłem coś nie tak?
- Nie rozumiem o co ci chodzi... – powiedziałam unikając jego spojrzenia. Ledwo powstrzymywałam się od tego żeby mu nie przyłożyć.
- Dziwnie się zachowujesz…