3 |spotkanie|

221 14 2
                                    

Ostatnia lekcja ciągnęła się jak guma do żucia. Dziś mieliśmy zacząć projekt u mnie w domu. Siedziałam jak na szpilkach. Wpatrywałam się rozmarzona w jego złocistą czuprynę.

- Marinette...Marinette...Panno Dupain- Cheng!- wydarł się na mnie dyrektor Domocles.
Oczy wszystkich w klasie skierowane były na mnie. Oblałam się rumieńcem. Szmaragdowe oczy też bacznie mnie obserwowały.
- Em...Bardzo przepraszam, ja...ja...zamyśliłam się i...
Zadzwonił dzwonek. Zwycięstwo. Spakowałam plecak, przewiesiłam go przez ramię. Wszyscy zdążyli już wyjść z klasy. Przede mną stał tylko Adrien. Mój Adrien.

- To co, idziemy?
- Jasne!- odpowiedziałam chyba zbyt entuzjastycznie. Chłopak jakby nieco się skrzywił. "Brawo Marinette"- pomyślałam.

Przy drzwiach wyjściowych czekała Alya. Poprosiłam ją, żeby z nami wracała. Nie chciałam palnąć jakiejś głupoty. Cała droga zleciała na tym, że ja nie odezwałam się ani słowem, tylko potakiwałam. Adrien też nie wiele mówił, za to Alya ględziła bez przerwy o Ladybug. Dziewczyna znikając za rogiem dyskretnie pokazała mi, że trzyma kciuki. Weszliśmy przez piekarnię do mieszkania. Adrien przywitał się z rodzicami i poszliśmy na górę. Wyjęłam klucze i trzęsącymi się dłońmi otworzyłam drzwi przy okazji uderzając czołem w klamkę. "Mistrzostwo, ciekawe co zrobię dalej". Potarłam palcami bolące miejsce.

- Wszystko w porządku?
- Tak, wszystko w...- gdyby nie jego ramiona upadłabym twarzą na podłogę- ...porządku. No może nie do końca.

Adrien pomógł mi wejść do domu, posadził mnie na kanapie i zapytał, czy mamy lód. Powiedziałam, że powinien być w zamrażarce.

- Lodu nie znalazłem, ale to też się nada- przyłożył mi do czoła opakowanie zamrożonego groszku.
- Dzięki.
- Lepiej?- zapytał z troską.

"Wystarczy, że na mnie spojrzysz i czuję się lepiej, kochany".

- Tak. Już tak nie boli. Może chodźmy do mnie do pokoju, będziemy mogli zacząć projekt.
- Ta, spoko.

Chciał pomóc mi wstać, ale zrobiłam to sama. Tak bardzo się martwił i troszczył. Uroczo.

Usiedliśmy przy biurku. Oboje wpatrywaliśmy się w podłogę. Zupełna cisza.

- To...projekt miał być o świątecznych tradycjach, co nie?- drapał się z tyłu głowy.
- Ta...- zebrałam się w sobie i popłynęłam z tematem- U mnie święta zawsze są czymś magicznym i rodzinnym. Razem pieczemy miliony ciasteczek, przygotowujemy potrawy francuskie i chińskie. Wynika to z tego, że mama ma chiński korzenie i zawsze jest ten azjatycki akcent. Hmm...Przyozdabiany dom mnóstwem światełek. Na okrągło śpiewamy kolędy- ucichłam na chwilę- A najważniejsze, że wtedy jesteśmy razem, w rodzinnej atmosferze. Na codzień każdy z nas jest zabiegany. Nie raz nie mamy czasu porozmawiać, choćby nawet o pogodzie. W Gwiazdkę po prostu wszystko zwalnia, w końcu mamy czas dla siebie nawzajem i cieszymy się chwilą. To taka odskocznia od normalności. To właśnie, dlatego kocham święta. Bo są czymś wyjątkowym tylko jedyny raz w roku- zerknęłam na blondyna. Wyglądał na strasznie przybitego- Em...Adrien, coś nie tak?
- Nie, wszystko w porządku tylko...- przerwał na dłuższą chwilę, po czym westchnął głęboko- U mnie w domu nie ma czegoś takiego jak "Magiczne Święta". Atmosfera świąt nie ma prawa bytu w tych pustych czterech ścianach. Jedyne co może kojarzyć się jakkolwiek z Bożym Narodzeniem to ogromna jodła z idealnie ułożonymi gałęziami stojącą w hallu. Nie ma na niej ani jednej lampki, tylko kilka białych i czarnych bombek. Mój ojciec w życiu nie zaśpiewał kolędy. Naprawdę, a przynajmniej ja tego nie pamiętam. Kolację wigilijną jemy w zupełnej ciszy. Czasem nawet na nią nie przychodzi i jem ją sam. Później daje mi drogie prezenty i myśli, że to załatwi sprawę "magicznych świąt", a właściwie nie on, robi to przez swoją sekretarkę- spojrzał mi prosto w oczy, widziałam w nich tak ogromny ból, że o mało się nie rozkleiłam- Kiedyś było inaczej. Odkąd mama zniknęła nic nie jest już takie samo...

Łza pociekła mi po policzku. Szybko ją otarłam.

- Adrien, ja...Tak mi przykro. Nie chciałam, żebyś poczuł się taki przbity...Przepraszam. To przeze mnie.
- Nie, Marinette to nie twoja wina. Nie przepraszaj. Nie masz za co. Zresztą, kiedy usłyszałem o tym projekcie, wiedziałem, że tak to się skończy.

Nie wytrzymałam i rzuciłam mu się na szyję. Wzdrygnął się, ale po kilku sekundach mnie objął. Wiedziałam, że tego potrzebuje. Czułam delikatne bicie jego serca. On pewnie czuł moje, które właśnie dostawało palpitacji. Puściliśmy się. Spojrzałam mu prosto w oczy.

- Mam pomysł. W tym roku urządzę ci takie święta, których długo nie zapomisz. Dodatkowo pokryje się to z naszym projektem. Adrien, obiecuje ci to, postaram się jak tylko będę mogła, żebyś poczuł czym na prawdę jest Gwiazdka.
- Wiesz, że nie musisz...
- Ale chcę. Ja tak po prostu tego nie zostawię.
- Jesteś niesamowita Marinette. Dziękuję. Ja...ja w życiu nie miałem lepszej przyjaciółki- rozpromienił się nareszcie.

Kiedy usłyszałam te słowa, ukłuło mnie to prosto w serce. Przyjaciółka. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi, ale w środku demony miłości rozgrywały moją duszę na drobne kawałeczki.

Kiedy ja próbowałam przetrawić jego słowa, zadzwonił mu telefon.

- Przepraszam, muszę odebrać.

Rozmawiał zaledwie półtorej minuty. Ja chyba nigdy nie odbyłam tak krótkiej rozmowy.

- Wybacz Marinette, ale muszę już iść. Ojciec się uparł, że potrzebuje mnie na sesji zdjęciowej. Z nim się nie dyskutuje.
- Jasne. W porządku. Rozumiem.

Oprowadziłam go do drzwi, powiedzieliśmy sobie krótkie "pa". Poszłam do swojego pokoju, rzuciłam się na łóżko i byłam bliska płaczu.

- Tikki, słyszałaś go. Jestem dla niego tylko przyjaciółką.
- Marinette, nie załamuj się. Powiedział, że nie miał lepszej przyjaciółki od ciebie. To już coś.
- Ehhh...A ty jak zwykle szukasz najgłupszych pozytywów. Tikki... Chciałabym, żeby był moim chłopakiem, nie tylko przyjacielem.
- Pomyśl o tym, że wreszcie potrafisz z nim normalnie rozmawiać. To zawsze jakiś progres.
- Może masz rację. Dzięki.
- Za co?
- Za to, że jesteś- przycisnęłam ją delikatnie do policzka- Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.

⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪
Dzisiaj trochę późno, ale jest i to się liczy 😸

Oglądając dzisiaj Gwiezdne Wojny   Mistrz Fu skojarzył mi się z Yodą. Też jest mały, niepozorny i z drewnianą laską XD Ciekawym wątkiem w Miraculous  byłoby szkolenie Mari i Adiego prze Fu. Takie nawiązanie do Star Wars.  No to takie moje skojarzenie. Ja wszędzie widzę nawiązania do filmów i seriali 😹

Dziękuję na uwagę i dobranoc! 😹

Chattie ❤

Magiczne Święta |Miraculous|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz