Na ulicach było już prawie całkiem ciemno. Jedynie latarnie dawały lekkie światło na drogę. Śnieg sypał i chyba nie miał zamiaru przestać. Wchodząc do domu czułam cudowną woń ciasta z cynamonem. Mama sprzedawała ciastka niskiemu staruszkowi z białym wąsem. Tata krzątał się w kuchni. Oznajmiłam im, że wróciłam i poszłam na górę do mieszkania. Pierwsze co zrobiłam po wejściu do pokoju, to rzucenie się na kanapę. Nie miałam siły na nic, jednak mimo to z mojej twarzy nie znikał uśmiech. Myślałam o Adrienie, o naszym projekcie. Niesamowite, że nareszcie może uda mi się złapać z nim lepszy kontakt. Zamknęłam oczy i widziałam jego. Miłość to taka pokręcona rzecz, która nie pozwala normalnie funkcjonować. Dostrzegłam w Adrienie coś, czego inni nie widzą. Wszyscy myślą, że to tylko ładna buźka z pierwszych stron gazet. Ja widzę zmęczonego życiem nastolatka, często o smutnych oczach, który próbuje zakryć smutek uśmiechem. Nie wiem co przeszedł, ale jestem pewna, że odbiło to na nim piętno.
Zdjęłam jego zdjęcia ze ścian, zmieniłam tapetę na komputerze. (To wcale nie kolejne dowody na moją obsesję). Musiałam się przygotować do jego odwiedzin. Później usiadłam do książek i próbowałam się uczyć. Fizyka nie należy do moich ulubionych przedmiotów, powiedziałabym raczej, że do jednych z bardziej znienawidzonych. Kto wymyślił te wszystkie wzory? Komu to do szczęścia potrzeba? Na pewno nie mnie. Motywacja Tikki też nie pomagała. Nauka skończyła się na tym, że siedziałam przed telewizorem i oglądałam jakiś idiotyczny program.
Usłyszałam jakiś krzyk. Podeszłam do okna. Trzask tłuczonego szkła. Po chwili leżałam zgnieciona na podłodze.
- Chat Noir?
- Wybacz- ukłonił się teatralnie- nie planowałem tego- podał mi rękę, żebym mogła wstać- Wstawię ci tą szybę, ale później. Muszę lecieć, obowiązki wzywają. Lepiej nie wychodź z domu.
Zniknął tak szybko jak się pojawił. Do mojego pokoju wbiegli przejęci rodzice.
- Marinette, wszystko w porz...Coś ty zrobiła?
- No bo, to nie ja, to Chat Noir wpadł przez okno i... i...
- Dobrze kochanie, posprzataj to. Wyszli z pokoju, a ja czym prędzej zamknęłam klapę w podłodze i wypowiedziałam magiczną formułkę: "Tikki transformacja" i już stałam się Ladybug .Budynki wyglądały dziwacznie, jakby ubrane w wełniane swetry. Na ulicach roiło się od kotów. Miałczały tak, że zagłuszały wszystko wokół. Pośród nich dostrzegłam pewną postać. Podeszłam nieco bliżej. Okazało się, że to staruszka ubrana w wełniany, jakby robiony ma drutach, kostium. W ręce trzymała szydełko i mierzyła nim we wszystko co się przed nią znalazło. Nie miałam już żadnych pytań. Władcy Ciem chyba kończą się pomysły na złoczyńców. Jedyne co mnie zastanawiało, to to dlaczego zakumowana została biedna staruszka. Może wnuki zepsuły jej jakąś niedokończoną robótkę. Momentalnie zaczęłam się śmiać. To był błąd. Odwróciła się w moją stronę i strzelała do mnie z szydełka. Udało mi się na szczęście ukryć. Kiedy się odwróciłam, stał przede mną Chat. Uśmiechnął się zalotnie i chciałał ucałować mnie w dłoń, ale mu to uniemożliwiłam. Wyraźnie posmutniał. Ale po kilku sekundach znów było widać uśmiech na jego twarzy.
- Co robimy, my lady?
- Nie wiem, Chat. Szkoda mi tej biednej babci. Władca Ciem nie ma już z kogo robić swoich ofiar.
- Zgodzę się. Chyba kończą mu się pomysły.
- Dokładnie o tym samym dziś pomyślałam. Dobra, zejdźmy z dachu, zakradniemy się do Swetrowej Babci, ty odwrócisz jej uwagę, a ja spróbuję odebrać jej te przeklęte szydełko.
- Ja sobie życzysz, moja pani.
Złapał mnie w tali i spuścił nas po swoim kicikiju w dół, wprost na chodnik.
- Mogłam to zrobić sama, Chat...
- Wiem Ladybug, chciałem być romantyczny.
- To nie było romantyczne.
- Sama jesteś nieromamtyczna...- speszył się nieco.
- Chat, misje to nie czas i miejsce na jakieś love story.
- Dlaczego nie? Tak będzie ciekawiej- wyszczerzył się głupio.
Westchnęłam tylko i ruszyłam przed siebie. Tuż za mną wlukł się mój partner w boju. Dotarliśmy na Pole Marsowe, gdzie roiło się od kotów.
- O patrz, twoi bracia. Szkoda, że nie jesteś tak uroczy jak oni- zaśmiałam się.
- Ha ha. Zabawne...
- Nie dąsaj się tak.
Wzięłam jednego z kotków na ręce, nagle dostał takiej furii, że o mało nie odgryzł mi ręki. Wszystkie koty spojrzały w naszą stronę. Widziałam w ich oczach ogień, koniec świata, katastrofę. Jeszcze przed chwilą były takie urocze.
- Zginiemy...- szepnęłam cicho.
- Bardzo możliwe. W nogi!
Małe demony ruszyły za nami w pogoń. Wspieliśmy się na Wieżę Eiffla i myśleliśmy, że to będzie koniec pościgu, ale gdzież by tam. Przysięgam, nie mam pojęcia jak, ale przynajmniej połowa tych małych psychopatów wlazła na najwyższy balkon widokowy na Wieży. Nie dało się ich w żaden sposób pozbyć. Byliśmy skończeni. Po co ja brałam tego kotka na ręce, po co?!Pod Wieżą czekała na nas Swetrowa Babcia. Koty nas otaczały z wszystkich stron. Zanim zdążyłam coś wymyślić, Chat stanął przed nią wspierając się na swoim kiju. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale Babcia wymierzyła w niego szydełkiem i już stał unieruchomiony w granatowym swetrze z kotem jak w kawtanie bezpieczeństwa. Głupi kocur... Mimo jego głupoty udało mi się zwinąć szydełko przy pomocy magnesu, który oferował mi dziś Szczęśliwy Traf, zniszczyłam je, oczyściłam Akumę. On użył Kotaklizmu, żeby wydostać się z tego okropnego swetra. Po chwili wszystko wróciło do normy.
- Au revoir, my lady- ukłonił się jak zawsze.
- Pa, Chat.I rozeszliśmy się, jak zawsze, każdy do swojego życia. Superbohaterstwo było czymś co pozwalało oderwać mi się od codzienności. I pomyśleć, że jeszcze niedawno byłam zwyczajną, nudną nastolatką. Dziś nie wyobrażam sobie życia bez Ladybug. Ona jest częścią mojego życia, lepszą połową, kimś kim tak naprawdę nigdy nie będę. Pozwala mi na rzeczy, na które kiedyś nie mogłam sobie pozwolić. A Chat, on mimo wszystko też jest częścią tego wszystkiego, czy tego chcę czy nie. Drażnią mnie jego nieśmieszne żarty, czasem sposób bycia, ale gdyby nagle zniknął, zapewne brakowało by mi tego głupiego Kota.
⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪⚪
Drugi rozdzialik. Mam nadzieję, że się podoba 😸 Swetrową Babcię wymyśliłam, po obejrzeniu odcinka Dark Owl i Gigantitan, (czy jakoś tak), bo gdy zobaczyłam, to małe dziecko i Domoclesa i jego własnej roboty sowi strój to naprawdę zwątpiłam w WC. Właśnie, jakie macie wrażenia po odcinkach drugiego sezonu? Ja jestem bardzo pozytywnie zaskoczona rozwojem akcji, zachowaniem postaci i ogólnie całością. A jeśli chodzi o odcinek świąteczny z polskim dubbingiem to też wielkie wow, myślałam, że piosenki będą na poziomie Wonnej Księżniczki, ale nie, i bardzo mi się to podoba. Piszcie wasze odczucia, chętnie poczytam 😸
Nie zabieram wam już czasu i uciekam robić ciasteczka na święta 🍪🎄Chattie ❤
CZYTASZ
Magiczne Święta |Miraculous|
FanfictionW rodzinie Dupain- Cheng święta zawsze były czymś niesamowitym i rodzinnym. U Agrestów wręcz przeciwnie- Gwiazdka kojarzyła się jedynie z samotnością. Jak potoczy się świąteczna historia Marinette i Adriena? Ciekawych zapraszam do czytania. 12.05.20...