VIII

88 14 0
                                    

W tym czasie, gdy Zośka pierwszy raz konfrontowała się z nieprzyjacielem, Staśka przeniesiono do Batalionu Podchorążych Rezerwy Piechoty Nr 7. Nie chciał tam iść. Nie chciał nigdzie iść bez swojej Zosi. Bał się o nią bardziej niż o swoje zdrowie i najbliższą rodzinę. Wojsko było właśnie w drodze do Kalisza.

- Ej, Stasiek! - Dawid Malinowski "Malina", kolega Stanisława, szturchnął chłopaka. - Co ty tak myślisz? Zakochanyś?

- Bardzo śmieszne... A nawet jeśli? - Stasiek się uśmiechnął. - To co?

- Haha, wiedziałem. Ale ty się lepiej zajmij czyszczeniem broni, bo jenerał czekać na wielmożnego zakochańca nie będzie.

- A daj mi spokój, Malina, dobra?! -  zbulwersowany Stasiek uderzył Dawida w ramię. - Poczeka, poczeka.

- No pewnie. Jak kocha to poczeka - zarechotał Malinowski. - Nie no dobra, żartuję. Generał Wieluński raczej się w tobie nie zauroczy, choć kto wie?

Stasiek i Malina byli najlepszymi kumplami. Znali się od podstawówki i mieszkali obok siebie. Wojna jeszcze ich nie rozdzieliła, a za to dała tyle dobrego, że teraz chłopcy mogli więcej czasu spędzać ze sobą. Jak dawniej - czasem nawet po 24 godziny na dobę, gdy rodzice musieli gdzieś wyjechać.

                                                                                ***

Podróż bardzo się dłużyła. Kiedy jednak dojechali na miejsce, nie mogli patrzeć na to, co widzą. Stary, ceglany budynek, zarośnięty mchem i porostami. To tu mieli spać. Trzystu chłopaków. Stasiek i Dawid nie wyobrażali sobie tego. Planowali nawet ucieczkę, ale cały ich plan dotarł głuchym telefonem do Wieluńskiego.

- To jak? Kiedy uciekacie? - zażartował generał. Lubił zarówno Dąbrowskiego, jak i Malinę. Często im to okazywał, na przykład raz zaprosił ich do swojego mieszkania, gdzie poczęstował ich alkoholem i drogimi czekoladkami. Chłopcy też darzyli go sympatią, ale wiedzieli, że nigdy przenigdy nie mogą o tej znajomości mówić przy innych, bo wtedy prawdopodobnie Aleksander Wieluński zostałby wydalony z wojska. Szczególnie w czasach wojennych.

- No jak to kiedy? My możemy zawsze, co nie, Stasiek? - odparł Dawid.

- No a jak! Panie Wieluński, a wy z nami, prawda? Bo tak we dwóch to niefajnie, ale we trzech to już można o ucieczce myśleć.

- Dobra, dobra. Chłopaki, będziecie w pokoju zaraz za ścianą mojego lokum. Więc...
- Rozumiem, że wieczorami będzie wesoło? - wtrącił się Dawid.
- Raczej chodziło mi o to, że będę miał was na oku.
- Dobra, rozpakowujemy się, czy będziemy tu na podwórku dyskutować? - urwał Dąbrowski.

                                ***

Stasiek był człowiekiem z charyzmą. Każdy go lubił, ale on stronił od towarzystwa. Nie to, że cały czas siedział sam, patrząc, jak inni próbują do niego dotrzeć, ale po prostu większość ludzi go męczyła. Mimo to,  jego rówieśnicy starali się spędzić z nim choć odrobinę czasu. Po prostu czuli się przy nim dobrze. 

Do końca być sobąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz