- Dzień dobry - Zośka weszła do dużego pomieszczenia i zatrzymała się przy biurku, za którym stała młoda kobieta. Wyglądała najwyżej na 23 lata.
- Czuwaj! Co cię tu sprowadza, młoda damo? - odpowiedziała, lecz Zośka nie wiedziała, dlaczego została tak nazwana.
- Chcę się zapisać do harcerstwa. Byłam już w Warszawie.
- To dobrze, bo nie będzie dużo komplikacji. Daj mi swoją legitymację i za chwilę będziesz wolna. Tylko powiem ci, kiedy pierwsza zbiórka.
- Pierwsza?!
- No tak, bo u nas to lekkie opóźnienie przez walki mamy.
- No dobrze - Zośka dała kobiecie swój jedyny dokument tożsamości.
- Zbiórka dzisiaj kwadrans po czwartej na cmentarzu.
- Dobrze, dziękuję. To wszystko?
- Tak. Możesz iść. Mundurek noś ten z Warszawy.
- Dobra, to do widzenia!
- Czuwaj, do widzenia!
Zośka wyszła z pomieszczenia, po drodze mijając Wojtka.
- A co ty tu robisz? - zaczęła dziewczyna.
- Kazali mi tu przyjść. Podobno będziesz w mojej grupie w harcerstwie, więc muszę w tej sprawie coś załatwić.
- Aha - odparła Zośka. - Pójdę się przejść po mieście. Może mnie nie zastrzelą - zaśmiała się.
- No, ty się śmiej, ale żarty się już skończyły.
- Ojej, jakiś ty poważny... - znów się zaśmiała, co również udzieliło się Wojtkowi. - A co ty tu masz? - dziewczyna wskazała na legitymację wystającą z kieszeni chłopaka. - Pokaż! - Zośka wyciągnęła ją z kieszonki. - "Wojciech Aleksy Andrzejewski "Jędrek"". O! Jaki fajny pseudonim. Ja swojego nie mam. Chociaż, w sumie, to miałam kiedyś. To było... Jak to było?... Wiem! Baran! Baranem byłam!
- Hahaha. Mój ty Baranku - pieszczotliwie, z nutką złośliwości powiedział Wojtek.
- Idź, gdzie miałeś iść!
- Ale ja właściwie potrzebuję twojego pseudonimu!
- No to nie wiem, jak ci pomóc...
- Będziesz... Buką. I kropka. W sumie to nawet pasuje to do ciebie.
- Wychodzę - uśmiechnęła się Zośka. - Ale teraz na serio. Idę się "poznać" z, teraz już okupowanym, Lublinem.
- Uważaj na siebie!
Wyszła. Udała się w kierunku ratusza, którego wieża została od połowy zburzona. Ludzie chodzili z poranionymi głowami, rękami, nogami. To był moment przełomowy w życiu Zośki. Kiedy widziała tak dużo cierpiących ludzi, postanowiła jakoś im pomóc. W torbie trzymała kawałek chleba i bandaże. Znalazł się nawet płyn odkażający.
- Cześć - Zośka zwróciła się do małej żydówki.
- Dzień dobry - odpowiedziała dziewczynka.
- Boli cię tu? - Buka wskazała na głowę małej.
- Bardzo boli. Pomoże mi pani?
- No pewnie. Wstań. Pójdziemy do lasu. Tam nikt nas nie znajdzie.
- Na pewno?
- Mam nadzieję. Wstawaj i idź w stronę ulicy Grochowickiej. Ja muszę załatwić pewną sprawę - Zośka ujrzała esesmanów podążających w jej kierunku. Było ich dwóch-młodych chłopaków z czerwoną opaską na ramieniu.
- Guten Morgen, mein Freundin. Hast du mit dieser Jüdin gesprochen? - zapytał jeden z Niemców.
- Nie rozumiem waszego języka - skłamała Zośka. Nagle drugi z wrogów złapał jej oby dwie ręce i skrzyżował na plecach.
- Nie rozumiesz?! - koślawo zawrzeszczał pierwszy. - To zaraz zrozumiesz! Wenn Sie nicht zugeben, töten Sie sie . - Dziewczyna zrozumiała, że oni chcą ją zabić.
- Ja. Ich sprach mit ihr, aber sie hatte Angst vor mir und ging irgendwo hin. Das ist es. Ich habe nichts mehr getan. Ich schwöre! Przysięgam, do cholery! - Zośkę bolały nadgarstki przez uścisk drugiego z Niemców. Szarpała się, ale wtedy było jeszcze gorzej. Czułą, że już nic nie może zrobić.
- Lass sie in Ruhe! Lass sie, du Narr! Du wirst sie töten, du Idioten! Lass das Mädchen gehen und raus! - nakrzyczał na młodych pewien mężczyzna. Dobrze zbudowany, wysoki blondyn o zielononiebieskich oczach.
Chłopcy uciekli, puszczając Zośkę. Najwidoczniej przestraszyli się... No właśnie... Zośka nie wiedziała za bardzo, czy to Polak, czy Niemiec...
CZYTASZ
Do końca być sobą
Historical FictionZośka jest najlepszą przyjaciółką Stasia. Świadomość wojny i zagrożenia z niej płynące naciskają na nastolatków. Czy pomimo tego uda im się do końca być sobą? #13 HISTORYCZNE 18.01.18 #12 HISTORYCZNE 19.01.18 #10 HISTORYCZNE 20.01.18 #9 HISTORYCZNE...