Nikomu nie mogę ufać

56 2 0
                                    

   Głośno ziewnęłam. Jak zwykle nic się nie działo. Od ponad godziny siedziałam przy Arthurze, jednak nie widziałam w nim żadnych oznak życia. Przynajmniej mogłam się mu wygadać. Wcześniej uwielbiałam z nim rozmawiać. Mój przyjaciel jest z założenia cichy i wyrozumiały. Zawsze wysłuchiwał moje problemy. W tym momencie nie mogłam już dalej mówić, gdyż chrypka mi to uniemożliwiała. Arthur był nieprzytomny, jednak bardzo pragnęłam wyrzucić z siebie to wszystko, co przeżyłam w ostatnich dniach.

  Wróciłam się do siebie i wzięłam czystą partię czarnych ubrań wraz z mydłem. Miałam zamiar wziąć zimny, długi prysznic. Tylko to było w stanie mnie odprężyć. Wcześniej prosiłam Dianę, aby mogła mi pozwolić pobiegać naokoło szkoły, jednak ta kategorycznie mi zabroniła i kazała iść na siłownię, gdzie jest bieżnia. Jednak to nie jest to samo - uwielbiam czyste powietrze, śpiew ptaków, ciszę i samotność. Przez ułamek sekundy pomyślałam o jutrzejszym treningu, pierwszym na poważnie. To nie będzie zbyt miłe doświadczenie. Boję się, że się skompromituje. Zniesmaczona wyszłam z mojego ,,osobistego" pokoju, czyli starej sali do języka Francuskiego. Wygonili mnie od Arthura, ponieważ już nic mi nie dolega, więc nie mogę być w sali szpitalnej. No cóż, każdy ma gdzieś moje zdanie.

  Gdy zeszłam na dół, usłyszałam czyjeś głosy tuż za rogiem. Cicho zakradłam się na skraj ściany i postanowiłam podsłuchać co nie co. Przynajmniej to będzie moją chwilową rozrywką w tej nudnej, opustoszałej szkole. Zresztą, dlaczego jest opuszczona? Kolejne pytanie bez odpowiedzi. Wytężyłam słuch, aby lepiej słyszeć rozmowę. Nie miałam wyrzutów sumienia - mogli nie rozmawiać na środku korytarza. Każdy mógł ich podsłuchać, a oni sami się o to proszą.

  -Musimy wyjść dzisiaj punktualnie o dwudziestej czwartej, zrozumiałaś? - ledwo co usłyszałam szept Rayana.

  -Za dużo ryzykujemy, a jak nas nakryją?! - Lisa z przerażeniem nabrała powietrza do płuc.

  Przez chwilkę zastanawiałam się, co takiego chcą oboje zrobić. Ewidentnie coś planują i raczej nie chcą, aby dowiedziała się o tym chociażby Diana. 

  A może... nie, niemożliwe! A jak już dawno są po stronie Imperium i przekazują im ważne informacje?

  Boże, Jasmine - ty już szalejesz. Nie mogę co chwilkę widzieć spisek w każdej rozmowie. Na pewno nie są zdrajcami... Jednak nieprzekonana postanowiłam słuchać dalej.

  - Przyjadą po nas czarną, dużą terenówką - powiedział Rayan, a ja już nie miałam żadnych wątpliwości.

-A co z Dylanem? - zapytała Lisa, z wyraźnie słyszalną nadzieją w głosie.

  -Nadal nie do końca mi wierzy, jednak z każdym dniem co raz bardziej, nie martw się - usłyszałam szmery, jakby potarcie ubraniem o ubranie, jakby się przytulali.

  -Została jeszcze Jasmine - rzekła jakby z obrzydzeniem dziewczyna. Lisa jest zapewne kilka lat młodsza ode mnie, jednak i tak nie powstrzymałabym się przed powiedzeniem czegoś niemiłego. 

  -Czasami się zastanawiam, czy słusznie obwiniamy ją o to... Przecież to zrobiła jej ciotka. Może nie ma z tym nic wspólnego? Może naprawdę o niczym nie wie.

  Lisa prychnęła, a ja mocno zmarszczyłam brwi. Kompletnie nie miałam pojęcia, o czym oni rozmawiają.

  -Może... Ale jednak nasłała na ciebie to wspomnienie! Wie, co się u nas działo...

  -Jednak ja wcześniej zrobiłem dokładnie to samo.

  Dziewczyna zrezygnowanie westchnęła.

  -Tak, jednak nie możemy jej ufać. To może być spisek, a ona mogła zabić naszą siostrę.

  -Jeżeli tak było, to zapłaci za śmierć Lily.

Cień NadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz