Część 18 "Wszystko dobre, co się dobrze kończy"

643 41 0
                                    

Góra Sprawiedliwości, 28 stycznia, godzina 12:46.

Staliśmy wszyscy w sali głównej. Nie rozumiałam jednego. Czemu tam byłam. W końcu przed tą moją „przypadłość" nie mogłam brać udziału w misjach. Przynajmniej już wiedzieli o mojej podróży do starego domu i o odwiedzinach u Dr. Vindictive. Dobra, wszyscy byli na mnie zdenerwowani, ale następnego dnia złość u nich wszystkich przeminęła z wiatrem. Ale nie powiedziałam im o tym, że widziałam go w swoim pokoju kilka tygodni temu. Myślałam nad tym zdarzeniem, nawet włamałam się do kamer w więzieniu, żeby mieć pewność. Mój ojciec siedział w więzieniu i nie ruszył się tamtej nocy stamtąd. To musiał byś wytwór mojej wyobraźni, więc nie było warto mieszać to Ligę i drużyny. O prócz tego zmieniło się to, że ja i Dick byliśmy razem.

-Może znaleźli lek na twoją przypadłość? –zasugerował Wally leżący na ziemi tak jak my wszyscy

-Wątpię. –mruknęłam i położyłam głowę na ramie Robina

-A co jeśli? –zapytał mój chłopak

-Jedynym lekiem jaki może być na moją przypadłość to poczuć silne uczucie. A to nie będzie łatwe zadanie.

-Skąd wiesz? Może twój ojciec zrobił jakiś błąd? –zasugerował Kaldur w co szczerze wątpiłam

-Nie znasz go tak dobrze jak ja. On nigdy nie popełnia błędów. –zamknęłam oczy i coś do mnie dotarło, przez co otworzyłam natychmiastowo oczy i wstałam z podłogi –Nie popełnia błędów! Jak ja mogłam być taka głupia?!

-Liz, o czym ty mówisz? –spytała Zatanna, a ja podeszłam do komputera i włamałam się do kamer w więzieniu, w którym „znajdował się" mój ojciec. Znalazłam nagranie z kamer dotyczących dnia, w którym to sama go odwiedziłam. Przyjrzałam się jemu bardzo, ale to bardzo uważnie i zobaczyłam to co chciałam

-Co za... -tupnęłam ze złości nogą i wtedy poczułam jak ktoś daje mi dłoń na ramie

-Co się stało? –usłyszałam spokojny głos Robina

-Mój ojciec się stał. –zacisnęłam dłonie w pięść -Przez te wszystkie lata, gdy myślałam, że on siedzi w więzieniu, to on był cały czas na wolności. Ukrywał się, a za niego do więzienia poszedł jeden z jego robotów. Który wygląda i zachowuje się dokładnie tak samo jak on.

-Skąd to wiesz? –zadała pytanie Megan

-Łatwo poznać czy to jest on czy robot. Bo roboty mają coś czego on nie ma. –zrobiłam zooma na niego, a dokładniej to na jego kark –Każdy z jego robotów na karku ma numer. –każdy z nich podszedł do komputera i zaczął szukać numeru

-Jest. –powiedział Conner –Czyli przez te wszystkie lata, jeden z najgorszych złoczyńców był cały czas na wolności.

-Na to wygląda. –odpowiedziałam wcale nieszczęśliwa z tego powodu. Wtedy po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk klaskania. Wszyscy odwróciliśmy się w tamtą stronę i zauważyliśmy nikogo innego jak Dr. Vindictive

-Brawo. Udało się wam. Gratuluje. Zrobiliście to szybciej niż Liga Sprawiedliwych. –mówił to z wyczuwalną kpiną w głosie –Ale niestety, czas się pożegnać. –pstryknął palcami, a z nie wiadomo skąd pojawiły się jego roboty przebrane w czarne stroje *Przynajmniej wiemy kto jest tym prawdziwym.* -Żegnam. –ponownie pstryknął palcami, a roboty ruszyły na nas

-Eliza uciekaj. –powiedział w myślach Dick rzucając bata-rangiem w jednego z naszych wrogów

-Nie ma mowy, nie zostawię was. –zrobiłam kule wody i rzuciłam nią w jednego z nich, mając nadzieje, że nie są wodoodporne. Na szczęście takie nie były -Poza tym o to mu właśnie chodzi. Chce nas rozdzielić, abyśmy byli łatwiejszymi celami. –mówiąc to zrobiłam półobrót rozwalając tym samym jednemu z wrogów głowę –Nigdzie się nie ruszam.

Water LadyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz