♦♦♦

1.4K 108 31
                                    

Pobiegłem do pokoju i ustawiając pod szafą krzesło udało mi się ściągnąć pudełko. Cudem nic się nie rozsypało, bo ledwo do niego sięgałem.

Wróciłem do Altina i usiadłem na podłodze. Zacząłem rozkładać planszę, pionki i wszystkie pierdoły znajdujące się w środku opakowania.

- Skończyłem! Chodź Otabek! - krzyknąłem nie zważając na to, że chłopak siedział obok mnie na kanapie.

- Przecież tu jestem. - Westchnął i po zejściu z kanapy usiadł obok mnie.

Wyszczerzyłem się w jego stronę i chwyciłem za "papierowy" samolocik.

Gra mija całkiem przyjemnie i normalnie... Jak na standardy mojego zachowania podczas grania w planszówki. Tak to była bardzo normalna rozgrywka.

- Sześć... - szepnąłem lekko rozbawiony, kiedy zauważyłem ilość kropek na ledwo co rzuconych kostkach. Po raz trzeci z rzędu taka sama.

Przesunąłem pionek po czym sprawdziłem w telefonie, która godzina. Okazało się, że graliśmy ledwo dwie i pół godziny. To naprawdę nie tak dużo w porównaniu do niektórych rozgrywek z super pozmienianymi zasadami, żeby gra była jak najtrudniejsza, kiedy jeszcze...

Kiedy jeszcze mój dziadek żył... A od tego zdarzenia nie minęło przecież aż tak dużo czasu. To nie były lata, minęły dopiero trzy miesiące. Dopiero.

Zmarszczyłem brwi, kiedy zorientowałem się, że już moja kolej. Rzuciłem kostkami, które tym razem miały łącznie trzy kropki. Prychnąłem na ten widok. Normalnie wyrzucam to o czym myślę.

- Em, Yuri stoisz na wykupionym przeze mnie miejscu i musisz zapłacić - powiedział nieśmiało Otabek z lekkim uśmiechem.

- Huh?

Chłopak westchnął. - Musisz zapłacić. - Starszy zerknął na jedną ze swoich kart - 20 000$...

Przewróciłem oczami i dałem mu dwa kolorowe kawałki kartony, czy co to tam jest, służące za pieniądze. Wróciliśmy do monotonnie ciągnącej się gry, która za nic nie chciała przeistoczyć się w coś ciekawszego.

- Zróbmy coś ciekawszego, bo gramy już chyba trzecią godzinę - wymamrotałem i przewróciłem się na plecy.

Nagle coś mi zaświtało. Pobudzony otworzyłem szerzej oczy i z uśmiechem na twarzy chwyciłem Otabeka za rękę po czym skierowałem się do swojego pokoju po drodze potykając się i rozwalając grę.

Stanąłem przed oknem i otworzyłem je na oścież. Wychyliłem się zerkając najpierw w dół a potem na lewo gdzie była krótka drabinka na dach. Ostrożnie przeszedłem na niezbyt wąski parapet i siadając na nim powoli przesuwałem się w stronę drabiny.

- Yurio! To niebezpieczne! - krzyknął nie w porę Kazach, bo od mojego celu dzieliło mnie zaledwie pół metra.

- Robiłem to już mnóstwo razy, nie martw się. - Powstrzymałem się od machnięcia ręką na to co powiedział.

Powoli wyciągnąłem moją rękę w stronę jednego ze szczebli i mocno się go chwyciłem. Ze skupieniem i bez pośpiechu wdrapałem się na dach.

-Ej, Beka - jak chcesz to można wejść na dach też ze środka, tylko znajdź wejście, bo ja z niego nie korzystam, więc za bardzo wiem gdzie jest - krzyknąłem w stronę okna, z którego chłopak wystawiał głowę. Usłyszałem szybkie kroki, prawie jak przy biegu i nie minęło kilka sekund a już dało się słyszeć trzaśnięcie drzwiami.

Ruszyłem na mniej więcej środek dachu i usiadłem po turecku. Zadarłem głowę do góry i spojrzałem w prawie granatowe niebo. Powoli opuściłem głowę patrząc jak jeszcze niedoszły granat przeistacza się w fiolet a potem róż i już ledwie widoczny pomarańcz... Jest już po zachodzie. Przymknąłem oczy i odchyliłem głowę rozkoszując się lekkim wiatrem muskającym moją skórę.

Przyjemną ciszę musiał jednak przerwać dobijający się na górę Altin.

W końcu udało mu się dostać do miejsca, do którego mam już zwyczaj przychodzić. Uchyliłem lekko oczy i zerknąłem na niego. Powoli do mnie podchodził, więc znowu zatraciłem się w tej pięknej chwili. Chłopak delikatnie objął mnie od tyłu zapewne klękając i oparł głowę na moim ramieniu. Uśmiechnąłem się nieznacznie, no jak tu się nie cieszyć z takich chwil?

Długo tak trwaliśmy, naprawdę, kompletnie straciłem rachubę czasu. W końcu otworzyłem przymknięte oczy i zobaczyłem miliony świecących punkcików na granatowym niebie.

Ostatnie chwile tej pięknej doby zakończyłem czując delikatnego buziaka na policzku.

~~END~~

Mam nadzieję, że się podobało i, że jeśli faktycznie ktoś to czytał to nie jest specjalnie zły, że publikuje to 2 miesiące po poprzednich rozdziałach. Wcaaale, prawda?!

~666

EDIT: Już poprawione, może nieznacznie, ale poprawione. A więc, miłego czytania!  A jakby jeszcze gdzieś znalazły się błędy, to proszę je mi śmiało wytykać! Chętnie sprawię, żeby to 'coś' czytało się wam jak najmilej, mimo, że nie jest to praca górnych lotów z nie wiadomo jak fajną 'fabułą'. Teraz dzięki pewnej osóbce spróbuję się WRESZCIE zabrać za kolejny fanfik z totalnie innego shipu, so... Do następnego!

~666 [edit;20082018]

24h ♦Otayuri♦Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz