you are such a cliché

24.6K 771 877
                                    

Następnego ranka znowu musiałam iść do szkoły. Przyrzekam, że w chwilach takich jak te, jedyne na co miałam ochotę to okryć się w kokon z kołdry i przespać czas do wakacji. Marzenia.

Gdy w sobotę, a raczej była to już niedziela nad ranem Gabriel zabrał mnie do tego domu, w ogóle się nie wyspałam. Całą niedzielę przeleżałam i nawet przyjechała do mnie Raven, ale czuję, że nie odpoczęłam wystarczająco.

-Venus, zaraz się spóźnisz do szkoły!- zawołał mój tata z dołu, a ja westchnęłam, ale zwlokłam się z łóżka.

Wyrobiłam się w dwadzieścia minut i zeszłam na dół. Wiedziałam, że nie zdążę zjeść śniadania, więc wzięłam pieniądze na lunch. Tata już czekał na mnie przy samochodzie wiedząc, że jeżeli mnie nie zawiezie na pewno będę dużo spóźniona.

Ostatnio moje relacje z tatą się poprawiły. Spędzamy ze sobą naprawdę dużo czasu i rozmawiamy ze sobą bardzo często. Brakowało mi tego i cieszę się, że już jest w porządku.

Podwiózł mnie do szkoły i mało brakowało, ale zdążyłam idealnie na dzwonek. Lilith patrzyła na mnie kpiącym wzrokiem, ale spojrzałam na nią wymownie i cicho się zaśmiała.

Po chwili do sali wszedł Pan Jones, a gdy tylko nas zobaczył westchnął i usiadł zrezygnowany przy biurku. Tak samo nas nie lubił jak my jego, ale nauczyliśmy się tolerować nawzajem i mogę stwierdzić, że te lekcje są moimi ulubionymi.

-Dzień dobry...- pod koniec lekcji nagle ktoś wszedł, a gdy uniosłam głowę moje oczy spotkały się z czarnymi tęczówkami Gabriela.

Co on tu robi?!

Chłopak uśmiechnął się cwaniacko w moją stronę, a ja zaszczyciłam uśmiechem kolegę obok niego, Luciena, by zrobić mu na złość. Byłam pewna, że wszyscy w klasie gapią się na nas, ale nie zważałam na to. 

Pan Jones spojrzał na nich spod okularów i gdy tylko zorientował się, że to dwoje największych rozrabiaków w szkole westchnął przeciągle.

-Gabriel, Lucien, obawiam się, że pomyliliście klasy.- powiedział nauczyciel.

Spojrzałam z powrotem na Gabriela, który już się wycofywał za drzwi, ale nagle na jego twarzy pojawił się szatański uśmieszek. Wiedziałam, że to zwiastuję coś złego, ale tego się nie spodziewałam.

- Właściwie przyszedłem oddać mojej dziewczynie kalendarz, który u mnie zostawiła.- powiedział chłopak z powagą w stronę nauczyciela. Ten nawet nie zaszczycił go spojrzeniem tylko machnął ręką.

Lucien patrzył na chłopaka ze zmarszczonymi brwiami, tak jak ja. Reszta dziewczyn z klasy zaczęła się do niego ślinić i patrzeć jakby to do każdej z nich miał podejść Gabriel. Nie wiem o co chodziło, bo chyba by jego dziewczyna wiedziałaby, że nią jest. Mimo wszystko poczułam ukłucie w brzuchu, które mam nadzieję, że było z głodu. Kogo ja oszukuję po prostu, można powiedzieć, że polubiłam tego chłopaka i po kilku ostatnich sytuacjach nie chciałabym, żeby nagle wyjechał z tekstem, że chodzi z jakąś laską.

Jednak nie spodziewałam się tego, że chłopak wyciągnie z plecaka mój kalendarz i zacznie iść w moją stronę z utkwionym we mnie wzrokiem. Nagle zrobiło mi się jakoś weselej, ale również poczułam się nieswojo. Utrzymałam obojętną minę i gdy chłopak podszedł do mojej ławki chciałam się rzucić pod pociąg.

- Widzimy się później.- położył kalendarz na ławce, a następnie puścił mi oczko.

Po chwili chłopacy opuścili klasę, ale chwilę po tym zadzwonił dzwonek i wszyscy zerwali się z miejsc. Mimo wszystko czułam rzucane na mnie spojrzenia i wcale mi się to nie podobało. I zadawałam sobie jedno pytanie: skąd do cholery miał mój kalendarz?!

so hard to please.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz