6.

16 0 0
                                    

POV Berenika

-Nie spodziewałem się po tobie takiego przedstawienia, Ber. Jestem zachwycony. - Mówił uśmiechając się od ucha do ucha Lee.

-Na stówę jesteś już jego ulubienicą. Musisz nas nauczyć jak bajerować psorów. - George wydawał się być tak rozbawiony moim spektaklem na OPCM, że myślałam, że z wrażenia wyskoczy przez okno.

-To nie było bajerowanie psora. To się nazywa "kontrola narcystycznego dupka, któremu dano za dużo władzy". - Wszyscy się zaśmialiśmy.

-Mam rozumieć, ze spotkałaś już tylu Narcyzów, że opracowałaś na nich strategię. - Spytał ze śmiechem Fred.

-To strategia mojego tatusia. -Mówiłaś, że twój tata jest wysoko w swoim zawodzie.

-Tak, ale zanim został generałem to musiał sobie na to zapracować. Po za tym nie jest szefem wszystkich szefów.

-Racja. - Powiedziała cała trójka jednocześnie na co zachichotałam. -Zmieniając temat. Zaprowadzilibyście mnie do gabinetu Dumbledore'a? - Zapytałam z lekką nie pewnością. Aj! Ber, mogłaś inaczej sformułować to pytanie.

-Dla ciebie wszystko Aniołku! - Odpowiedzieli zgodnie, a moje policzki zaczęły mnie piec. Spuściłam głowę w dół i starałam się zakryć twarz włosami. Kiedy szliśmy już w kierunku gabinetu, cały czas bawiłam się nerwowo palcami u rąk. Byłam jeszcze onieśmielona nazwaniem mnie Aniołkiem, więc cały czas patrzyłam na moje buty, a nie przed siebie. Nagle poczułam jak wpadłam na kogoś. Był to Fred, Uśmiechał się do mnie szeroko, czym jeszcze bardziej zawstydził. Wychyliłam się zza niego i zobaczyłam, że George z Lee są już spory kawałek od nas, ale byli tak pochłonięci rozmową, że chyba nie zauważyli, iż nas niema. Znowu spojrzałam na swoje buty. Nie chcę podnieść głowy go góry, bo boję się, że Fred zobaczy moje rumiane policzki. Staliśmy tak w ciszy, przez moment i nagle poczułam jak rudzielec podnosi dwoma palcami mój podbródek i odgarnia włosy z mojej twarzy. Teraz patrzyliśmy sobie w oczy. Jego tęczówki mają naprawdę piękną barwę, mlecznej czekolady. Moje policzki stały się jeszcze cieplejsze. Oh. Patrzenie ludziom w oczy jest takie krępujące.

-Nie wstydź się, malutka. - Wyszeptał ciągle nie spuszczając oczu z moich szmaragdowych oczu. Odpowiedziałam równie cicho co on.

-Nie wstydzę się. - Na moją wypowiedź Fred uśmiechnął się łobuzersko.

-Oczywiście...Wyglądasz uroczo z tymi rumieńcami. - Powiedział, a następnie złożył delikatny pocałunek na moim policzku. - Może już chodźmy do Dumbledore'a, żeby się nie zdenerwował. O ile można go czymś zdenerwować. - Rzekł i ruszyliśmy dalej w drogę do gabinetu dyrektora. Nadal była delikatnie zmieszana, ale uśmiechnięta. Szczerze uśmiechnięta.

***

Przed wejściem do Dumbledore'a, Fred musiał mnie opuścić, ale powiedział, że na objedzie będzie jakaś niespodzianka. Mam przeczucie, że ta niespodzianka nie spodoba się opiekunce naszego domu, ale o tym się przekonamy na obiedzie. Teraz mam rozmowę u dyrektora. Pierwszy dzień, a ja już na dywaniku u dyra. Jak ja to Adamowi (kim jest Adam dowiecie się później) napiszę to będzie się ze mnie śmiał do końca świata. Delikatnie zapukałam w drzwi od gabinetu i po chwili usłyszałam ciche "proszę". Weszłam do gabinetu i zastałam tam jak zawsze uśmiechniętego Dumbledore'a.

-Witaj Bereniko. - Przywitał się Dumbledore.

-Dzień dobry.

-I jak ci się podoba Hogwart?

-Robi na prawdę niesamowite wrażenie, profesorze.

-Cieszę się, że ci się podoba, ale mieliśmy omówić twoje dodatkowe zajęcia. Proszę usiądź. - Rozsiadłam się wygodnie w fotelu naprzeciwko biurka. - Więc, tak...

Don't be shy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz