Siedziałam w swoim dormitorium. Dziewczyny gdzieś wywiało, więc mogłam się nacieszyć odrobiną samotności. Nie to żeby mi przeszkadzało ich towarzystwo. Po prostu przywykłam do alienowania się. Brzdękałam sobie na Ściborze spokojną melodie. Znałam ją doskonale, dlatego też bardzo denerwowałam się na siebie kiedy myliłam chwyt. Jestem strasznie senna to przez to, że koszmary mi się nasiliły. Znowu śnią mi się wspomnienia. Od jakiegoś tygodnia, może trochę dłużej nawiedzają mnie każdej nocy. A co do tego gościa od róży. Nie przyśnił mi się od czasu kiedy prawie mnie udusił przez sen. A te siniaki nie chcą zniknąć i żeby było tego mało zrobiły się całe fioletowe przez co są jeszcze bardziej widoczne. A ja narzekałam na ukrywanie ich kiedy były widoczne tylko z bliska. Teraz to je widać z kilometra.
-Ber!
-Ber!
-Berciu!
-Beruś!
-Bereniczko! - Tak właśnie do dormitorium wtargnęli bliźniacy, wykrzykując na zmianę wszelakie zdrobnienia mojego imienia. Przestałam grać na Ściborze i cierpliwie czekałam, aż bliźniacy się wykrzyczą.
-Słucham was klony.
-Berenika, odkładaj tą mugolską muzyczną skrzyneczkę z kijkiem i niteczkami.
-Gitarę George, gitarę.
-No przecież mówię. - Rudzielec uśmiechnął się cwaniacko, a ja z westchnieniem odłożyłam Ścibora.
-Więc moja droga pani idziesz z nami na trening Quidditch'a.
-Czego? - Bliźniacy popatrzyli się na mnie jak na kosmitę, czyli prawidłowo, a ja starałam sobie przypomnieć co to Quidditch... A dobra wiem. Chyba naprawdę potrzebuję paru godzin spokojnego snu skoro zapominam o takich podstawach. - Nic nie mówcie już wiem. Miotły, tłuczki, znicze, bramki.
-Bardzo ładnie to skwitowałaś Ber. - Zaśmiał się Fred. - No Blondi idziemy.
-Nie chce mi się. - Powiedziałam i położyłam się na łóżku
-Nie a "nie chce mi się", idziesz!
-Nie.
-Tak!
-Nie.
-Tak!!
Z westchnieniem spojrzałam na nich i zsunęłam się z łóżka na podłogę.
-Idziemy z nimi? - Spytałam Martiniego, który szybko wstał z posłania i do mnie podszedł merdając ogonem. - No niech ci będzie. Dajcie mi chwile. Muszę coś ze sobą zrobić, żebym nie wyglądała jak worek na kartofle. - Bliźniacy wybuchnęli śmiechem na moje porównanie, a ja wyjęłam ubrania z szafy i skierowałam się do łazienki. Założyłam czarną, za dużą o dwa rozmiary koszulkę z napisem "Teenege Mutant Ninja Turtle", czarne jeansy i moje ukochane, czarne, bardzo znoszone trampki. Gdy wyszłam z łazienki zobaczyłam coś co nigdy nie miało się wydarzyć.
-Ber ty naprawdę śpisz z misiem?
-Fred! Oddaj go! - Gdy tylko znalazłam się obok rudzielca ten wziął rękę z misiem do góry, przez co nie mogłam go dosięgnąć.
-No nie wiem Mała, nie przekonałaś mnie.
-Małą to ty masz między nogami! - George, który do tej chwili powstrzymywał salwę śmiechu nie wytrzymał, a Fred patrzył na mnie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Chyba nie spodziewał się takich słów od tak niewinnie wyglądającej osóbki. - A teraz oddawaj Pana Misiaczka! - Po wypowiedzeniu tych słów Fred lekko się zaśmiał i podszedł do szafy przy wyjściu, kładąc na niej Pana Misiaczka.
-Byłaś dla mnie nie miła. Przeproś.
-Chyba śnisz!
-Przeproś, albo Misiek zostanie tam na zawsze. - Bliźniacy mieli ze mnie wspaniały ubaw, a mi wcale nie było do śmiechu. Nie dość, że było mi cholernie wstyd, e się dowiedzieli, e się dowiedzieli o Panu Misiu to jeszcze się bałam, że przez te emocje stracę kontrole nad sobą i zrobię im krzywdę.
-Czy wy nie możecie wykazać choć odrobiny dojrzałości? - Zza pleców rudzielca wychylił się, jak przypuszczam kapitan naszej drużyny quidditch'a. - Nie dość, że spóźniacie się na trening to jeszcze dokuczacie Berenice. - Wow, kapitanek zna moje imię.
-Ale my nie...
-Idzie już się lepiej przebrać. - Brunet rozkazał ze zrezygnowaniem w głosie i bliźniacy skierowali się do wyjścia. Widząc moje tęskne spojrzenie na szczyt szafy, starszy kolega uratował Pana Misiaczka przed wiecznością na szafie i podał mi go. - Serio śpisz z misiem?
-A odczepcie się ode mnie! Tak śpię z misiem!
-Przepraszam Ber! - Zaśmiał się - To nawet słodkie. Oliver Wood. - Chłopak z uśmiechem wystawił rękę w moją stronę, którą po chwili niepewnie uścisnęłam.
-Miło mi i dziękuję. - powiedziałam chowając Pana Misiaczka pod poduszkę.-Drobiask. Może chciałabyś pójść...
-Na wasz trening? Tak, bliźniacy już mi to proponowali. - Wyminęłam go i skierowałam się do wyjścia. - Będę czekać na Błoniach.
*******
Niniejszym ogłaszam, że to chyba najkrótszy rozdział i moja depresja się przez to pogłębia. A tak serio jestem na siebie zła, bo mogłam to wrzucić już dawno, a tak to zastanawiałam się nad nie wiem czym. Tak czy inaczej nie powiem, że rozdziały będą pisane regularnie co tydzień, bo nie będą znam siebie, nie ma co składać irracjonalnych przysięg. Kończąc już moją paplaniną, którą pewnie wszyscy ładnie pomineli... Od następnej części będą zmiany, ale o tym za rok kiedy będzie kolejny rozdział... Żartuje!😉😉😉... A może nie....
...
Pa pa 😗😗😗😗
CZYTASZ
Don't be shy.
FanfictionJak potoczy się historia nieśmiałej, ale za to niezwykłej córki polskiego generała? Jak zmieni się jej życie w Hogwarcie Szkole Magii i Czarodziejstwa? Czy Berenice uda się pokonać własne słabości?