Trzynasty Styczeń, 2000
Wychowawca Maxiego znowu wezwał ją do szkoły. Denerwowało to ją powoli, bo mężczyzna szukał pretekstu aby tylko z nią porozmawiać, aby tylko popatrzeć się na jej ciało. Obrzydzał ją samym istnieniem. Wierzyła że kiedyś da sobie spokój i przestanie ją nękać.
Zapraszając ją do swojego kantorka, zrobił jej kawę, słodką i z mlekiem, siadając na przeciw niej. Nie patrzyła się na niego, tylko na kubek. Co do niego dodał? A może dodać mu trochę tego, co ma w zanadrzu? Nie, ma zdechnąć w męczarniach, a nie ekstazach wolności, pomyślała, odsuwając od siebie kubek.
- Nic do niej nie dodałem. To zwykła kawa. - powiedział z niewinnym uśmiechem, zakładając nogę na nogę. - Chciałem porozmawiać po przyjacielsku.
- Nie jest Pan moim przyjacielem.
- Ale chciałbym.
- Chcieć, a mieć..
- Nie bądź niemiła.
Spojrzała mu w oczy.
- Czego Pan chce? Uczy Pan mojego jedenastoletniego Brata. Nic więcej nas nie łączy.
- I pytanie pada, dlaczego?
Zdziwił ją tym pytaniem, ale zaraz się roześmiała.
- Może dlatego, że nie potrzebuje bliskich kontaktów, z nikim? Nie chce i tyle.
Czując jego dłoń na policzku, nie odepchnęła jej z jednego powodu. Nie jest głupi. Nie chce żeby zadawał zbędne pytania. Nie chce żeby się mieszał, pomyślała, pozwalając mu zsunąć dłoń na jej bark pod koszulkę. Czując że ramionczko ze stanika się osuwa w dół, przeszedł ją dreszcz. Szybciej, skończ mnie upokarzać, pomyślała, ale to trwało wieczność.
- Wstań. - rozkazał jej. - Wstań Kei.
Niechętnie go posłuchała, pozwalając mu na dotykanie swoich ramion, rąk, biustu. Pozwalała mu na każdy krok, tylko dlatego że dbała o Brata. Chciała, aby miał normalne życie, aby wyszedł na ludzi. Jednak gdy dłonią dotknął jej uda i zaczął sunąć po nim w górę, do jej wrażliwego miejsca, zastopowała mu dłoń.
- Pożałuje Pan tego. Obiecuje.
Zaśmiał się.
- Co mi zrobisz, Kei? Nie masz nikogo. Prócz ukochanego Brata, o którego dbasz.
Zacisnęła usta.
Mówił dalej. Uginał jej nogi nadal.
- Chce, żeby odbyło się to po cichu i za Twoją zgodą.
- Zna Pan moje zdanie na ten temat.
- Więc zostańmy przy tym, aby było cicho.
Zabrała dłoń i zacisnęła ją za plecami, posłusznie odwracając się do mężczyzny plecami, gdy ją szarpnął i zaczął chaotycznie dobierać się do guzika i zamka od jej spodni. Kładąc dłonie na stoliku, zacisnęła palce tak że pobledły jej knykcie. Czuła się naga, obdarta z godności, gdy zdejmował z niej spodnie i bieliznę, targał jej koszulką aż rzucił ją na ziemie i przez stanik zaciskał dłonie na jej piersiach. Starał się nie dojść za szybko, ale doszedł po kilku minutach, kilkudziesięciu szybkich i brutalnych pchnięciach, dysząc do jej ucha, obejmując ją i całując jej szyję.
Czuła obrzydzenie do siebie. Czuła, że spada w dół, widzi ciemność, ale nie mdlała, to było tylko wyobrażenie gdy ją rżnął. Spuścił się w niej, pieprząc konsekwencje swoich czynów. Jednak gdy wyszła ze szkoły i wróciła do domu, musiała to zrobić. Odpakowała czystą amfetaminę i szybko opróżniła ponad gram w samarce. Czując euforię, czując uwolnienie od problemu, nie mogła się rozpłakać. Narkotyk szybko dostał się do jej krwiobiegu i wydmuchała nos, czując się brudna i zła.
Była złym człowiekiem. Ale teraz jest też poniżonym.
![](https://img.wattpad.com/cover/133608939-288-k640634.jpg)
YOU ARE READING
Narkomanka
Mystery / ThrillerTrzydziestosiedmioletni Orihara Izaya pracuje w małym, zniszczonym prosektorium jako Patolog Sądowy, przy Alabany Street, nie ma żony ani dzieci, mieszka z starym psem i ledwo wiąże koniec z końcem, obejmując terytorium dawnej dzielnicy bogatych lud...