Czas goni

253 21 4
                                    

Izaya właśnie stał pod jego rodzinnym domem, nie był pewny czy powinien zapukać czy odejść bez pożegnania. Nagle drzwi otworzyły się z impetem, a przez nie wyleciała Mairu początkowo nie zauważając brata przez co na niego wpadła.

- Izaya? -zapytała zdziwiona widokiem członka rodziny.

- Cześć młoda, jest Kururi? Muszę wam o czymś powiedzieć - uśmiechnął się smutno.

*POV. Izayi

- Tak jest. Sister złaź na dół Izajasz przyszedł! - krzyknęła i uśmiechnęła się triumfalnie w moją stronę czekając na jakąś reakcję.

Miałem ochotę ją udusić za to jak mnie nazwała. Dobrze wiedziała skubana, że nienawidzę tego przezwiska. Czułem jak zaczęła mi pulsować żyłka. Po chwili na dół zeszła Kururi i spojrzała na mnie pytająco.

- Izaya?

- Cześć siostra.

- Co cię do nas sprowadza? - zapytała ta starsza

- To nie można wrócić na stare śmieci? - zaśmiałem się, lecz po chwili posmutniałem - Dobra... - westchnąłem i spojrzałem w ich zaciekawione spojrzenia - Tak serio to przyszedłem się z wami pożegnać, wyjeżdżam...

- CO?! - krzykneły równocześnie, a ja spuściłem (od aut. to później ( ͡~ ͜ʖ ͡°)) głowę w dół - Chyba cię poważnie pojebało?!

- Może i tak, ale nic innego zrobić nie mogę. Przepraszam, muszę wyjechać... - Mairu i Kururi podbiegły i się we mnie wtuliły, objąłem je ramionami, a kilka słonych kropel zaczęło spływać po moich policzkach.

Od kiedy ja jestem taki uczuciowy?!

- Iza-chan, gdzie wyjeżdżasz? - zapytała młodsza

- Do Polski, ten kraj leży daleko od Japonii, możecie go nie znać.

- A kiedy i na ile? - ciągnęła z załzawionymi już oczami.

- Jutro z rana, prawdopodobnie na zawsze... - przytuliłem je mocniej.

- Jesteś głupi Izaya... Będziemy tęsknić... - znów powiedziały równocześnie i zaczęły płakać. Martwią się o mnie... Kocham te dwie małe wredoty...

- Ja za wami również, pilnujcie Ikebukuro i Shinjuku gdy wyjadę - otarłem ich łzy i uwolniłem je z mojego uścisku - to klucze do mojego mieszkania - wyjąłem przedmiot z kieszeni i podarowałem go Kururi z lekkim uśmiechem, żeby podnieść siostry na duchu - możecie tam przychodzić kiedy chcecie i używać całego sprzętu. Żegnajcie...

*

Uff... Trochę czasu mi to zajęło. Pożegnałem się już ze wszystkimi oprócz... Shizuo... To będzie dla mnie największy cios...

*POV. Shizuo

Odkąd skończyłem dzisiejszą zmianę przemierzam ulice Ikebukuro w poszukiwaniu tej mendy. Od kilku dni nie daje znaku życia co poniekąd mnie cieszy, bo w końcu mam spokój, ale zaczyna być to wkurzające! Gdy wszedłem (od aut. Jeszcze nie ( ͡~ ͜ʖ ͡°)
) w kolejną uliczkę w końcu go zobaczyłem! Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Nareszcie się pobawimy!

- IZAAAAYA-KUUUN! - wykrzyczałem i zacząłem biec w jego stronę przy okazji wyrywając znak drogowy

*POV. Izayi

Szedłem właśnie jedną z uliczek Ikebukuro gdy nagle usłyszałem jego głos. Odwróciłem się w stronę Shizuo i lekko uśmiechnąłem tak by tego nie zauważył.

- Ohayou Shizu-chan~ Dawno się nie widzieliśmy - uśmiechnąłem się 'po mojemu'.

Muszę go zaciągnąć w jakąś ślepą uliczkę i tam mu to powiedzieć... Blondyn wyrwał znak drogowy i zaczął mnie gonić krzycząc:

- I tak cię dorwę paskudna mendo! - a ja zacząłem się śmiać co go widocznie zdenerwowało, bo znowu mogłem zobaczyć żyłke pulsującą na jego czole.

Goniliśmy się przez 1/3 Ikebukuro gdy w końcu znalazłem właściwe miejsce.
Wbiegłem tam i czekałem aż blondyn do mnie dobiegnie. Stresowałem się.

*POV. Shizuo

Dobiegłem do uliczki, w którą chwilę temu wskoczyła ta menda. Myślałem że już zwiał, ale on czekał na mnie stojąc przy ścianie ze złączonymi dłońmi. Zachowuje się dzisiaj inaczej niż zwykle, można by nawet rzec że dziwniej. Wygląda na... smutnego? Nieee, to przecież nie możliwe. To Izaya. Spokojnie podszedłem do niego i już miałem uderzyć go znakiem drogowym gdy...

- CZEKAJ! - krzyknął informator wyraźnie zaniepokojony. 

Momentalnie się zatrzymałem przypatrując mu się chcąc znaleźć jakąś oznakę wredoty na jego twarzy, lecz nie widziałem nic. Opuściłem znak i czekałem na to co ma mi do powiedzenia. Orihara spojrzał w przeciwnym kierunku i zaczął mówić:

- Jutro rano wyjeżdżam z Japonii. Na zawsze, możesz się cieszyć. Już nigdy mnie nie zobaczysz, nie będę już zatruwał ci życia... Żegnaj Shizuo... - po jego policzku spłynęła pojedyńcza łza, a ja stałem osłupiały nie mogąc nic z siebie wydusić. Nie chciałem tego. KURWA MAĆ NIE CHCIAŁEM TEGO! ON MUSI TU ZOSTAĆ, MUSI! POWIEDZ COŚ DEBILU, ODEZWIJ SIĘ! NIE MOŻESZ MU NA TO POZWOLIĆ!

- Dlaczego...? - Jednak... Zanim Izaya zdążył usłyszeć moje pytanie zniknął, a ja osunąłem się na ziemię... Nie mogę mu pozwolić odejść...
Wiem! Pójdę do Shinry! On na pewno będzie coś wiedział!

*

- Shinra! Otwórz drzwi! To ja, Shizuo! - pukałem czekając, aż Kishitani mi otworzy.

Drzwi się odchyliły, a w nich stanął młody lekarz ze smutnym wyrazem twarzy. Był przygaszony.

- Shizuo... Czyli... Izaya ci powiedział, wejdź...

- Shinra, powiedz mi gdzie, o której i skąd on jedzie! - krzyknąłem błagalnie.

- Wiem jedynie że jedzie dzisiaj rano, do Polski, ale nie wiem gdzie dokładnie, jak i skąd... Ale... Dlaczego chcesz to wiedzieć? Czy Izaya wyznał ci powód jego wyjazdu? - pytał zdziwiony Kishitani.

- Co? Nic mi nie mówił. Dlaczego to robi? Shinra! Proszę, powiedz mi! - co raz bardziej traciłem cierpliwość.

- Ja... Nie mogę... Izaya się wścieknie jeśli ci powiem... - wydukał zmieszany okularnik.

- Shinra! Proszę!

Była 5 rano, a ja darłem się jak opętany. Muszę wiedzieć! Do pokoju weszła Celty.

- Shinra powiedz mu... - wystukała na klawiaturze Dullahan

- No dobrze... Shizuo. - spojrzał w moją stronę i zaczął mówić poważnym tonem - on wyjeżdża z twojego powodu. Jest w tobie zakochany.

Nie mogłem wydusić z siebie ani słowa cały czas analizując słowa przyjaciela... Izaya...? We mnie...? To niemożliwe... Bóg? W bestii? Ja nie czuję tego samego... chyba...  Gdy w końcu wracam do rzeczywistości mówię do Kishitaniego:

- Dzwoń do niego. Zapytaj gdzie jest i za ile ma wyjazd.

- Shizuo...

- DZWOŃ! - przerwałem mu.

Shinra wyciągnął telefon i wybrał numer Orihary. Jeden sygnał... Drugi... Trzeci... Odebrał!

- Etto... Cześć Izaya. Chciałem Cię zapytać gdzie jesteś i za ile wyjeżdżasz. Chcemy przyjechać z Celty i cię pożegnać. Okej to pa.

- I?!

- Jest na tokijskim lotnisku głównym, za pół godziny. Przy okazji Orihara wydawał się podejrzwliwy, więc uważaj co robisz.

- Kurwa! Nie zdążę! - nagle podeszła do mnie Celty i wystukała na klawiaturze:

- Chodź szybko! Zawiozę cię!

Nie wiem dlaczego tak bardzo chcę go zatrzymać. (Od aut. Jeszcze hehe)

I ruszyli w stronę lotniska.

Gdy w końcu zniknę.../Gdy w końcu zniknie... [Shizaya]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz