Rozdział 10

2.2K 90 4
                                    

"Nie żałuj, nigdy nie żałuj, że mogłeś coś zrobić w życiu, a tego nie zrobiłeś. Nie zrobiłeś, bo nie mogłeś ."

Stanisław Lem.


Amanda, mimo iż była w ósmym miesiącu ciąży, pojawiała się dosłownie wszędzie. Nadzorowała, z całym nowo nabytym zapałem, przygotowania związane z wystawą kwiatów. Okazało się, że Felix tak do końca nie wystraszył Franco de Luny, i to właśnie on będzie jednym z jurorów wystawy, na której ma zostać wybrana najlepsza kwiaciarnia. Wygraną jest ogromne zlecenie dostawy kwiatów na różne uroczystości, które obsługuje de Luna.

Mandy tak się zapaliła do tego wyścigu ku wygranej, że zupełnie nie zwracała uwagi na to, że niedługo ma rodzić. Mówiła, że czuje się tak, jakby wstąpiły w nią nowe siły. Kiedy stwierdziłem, że jej niedowierzam i martwię się o jej zdrowie, zgodziła się udać do lekarza. Niestety, ten cholerny konował stwierdził, że tak długo jak moja żona czuje się dobrze, tak długo może robić to, co sprawia jej przyjemność. Oczywiście Felix przy tym zaznaczył, że nie może pewnych czynności wykonywać, co było całkiem zrozumiałe z uwagi na ciążę mnogą, ale nie kazał jej też wyłącznie leżeć i czekać na rozwiązanie. Dał jej całą listę tego, czego jej kategorycznie nie wolno. Cały kanon zasad, jednak nie powstrzymywał mojej żony od rządzenia wszystkimi i wszystkim wokół. Do swojej kwiecistej armii wcieliła także moją siostrę, która dopiero teraz zaczęła narzekać na dyktatorskie zapędy Mandy. Jamenson przez cały ten czas, kiedy tylko Zoe mruczała wściekle pod nosem, ukrywał się za moimi plecami. Ja, nie miałem nic do gadania. Mogłem jedynie dbać o to, by mojej ukochanej nie zabrakło sił i by nie próbowała robić tego, co znalazło się na liście zakazanych czynności.

Dzięki temu, że udało mi się w końcu otworzyć praktykę w Knoxville, miałem czas na pracę i na pewną możliwość kontroli Amandy i jej niezwykłego zapału. Na całe szczęście dla naszego małżeństwa, moja matka nie zadzwoniła od ostatniego, nerwowego telefonu. Z ojcem też nie miałem ostatnio kontaktu. Dobrze wiedziałem, że matka, gdy tylko bardzo chce, potrafi go przekonać do wszystkiego, nawet do braku dania jakiegokolwiek znaku życia wobec własnych dzieci. Dopiero teraz dotarło do mnie, jak bardzo dysfunkcyjną była moja rodzina. Dzięki Bogu za Amandę, która zjawiła się w moim życiu!

— Nicholas, ja cię ostrzegam. Mandy zmieniła się w terrorystę. Zrób coś w końcu z tym! – Z zamyślenia wyrwał mnie krzyk mojej siostry, która niczym tornado wtargnęła do kuchni, w której urzędowałem.

Cóż, zostałem oddelegowany do roli kucharza, ale nie zamierzałem narzekać. Moja żona stwierdziła, że tylko ja potrafię gotować w taki sposób, że jedzenie smakuje zarówno jej, jak i naszemu dziecku. No i jak tu odmówić przy takich argumentach? Nie da się. Przykryłem gotujący się gulasz, wytarłem ręce w ścierkę, by wreszcie odwrócić się do szalejącej Zoe.

Co znowu się stało? – Usiadłem przy stole wskazując siostrze, by zrobiła to samo.

Z ciężkim westchnieniem, Zoe w końcu usiadła, kładąc głowę na blacie. Wziąłem otwartą butelkę Cabernet Sauvignon i nalałem jej cały kieliszek. Ostatnio moją kuchnię, bo tak zacząłem w końcu określać miejsce z którego praktycznie się nie ruszałem, poza kilkoma godzinami w gabinecie, odwiedzał cały tabun zrozpaczonych osób. Co poradzić, trzeba było się przygotować odpowiednio. Dlatego też, od kilku dni w ogóle nie chowam asortymentu załamanego człowieka, czyli butelki wina, bądź whisky.

— Ona oszalała! Nie żartuję! Cały czas siedzi, jak jej kazałeś, ale i tak non stop wydaje komendy, niczym w wojsku. W dodatku uważa, że wszystko robimy nie tak jak trzeba. No, zwariować można! — Gdy tylko złapała oddech, wzięła porządny haust wina.

Zacząć od nowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz