Rozdział 9

2.6K 111 3
                                    

Niech nasza droga będzie wspólna. Niech nasza modlitwa będzie pokorna. Niech nasza miłość będzie potężna. Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać. - J.P. II

Przez dłuższą chwilę oboje wpatrywaliśmy się w dzwoniący telefon jakby był jaszczurką. W końcu wzięłam go od Nicholasa i odebrałam. Ta kobieta wystarczająco zniszczyła mi życie, by jej pozwolić na ponowne mieszanie się w nie swoje sprawy. Tym razem czułam się dużo pewniej. Nie byłam w końcu nastolatką, tylko dorosłą kobietą, która zostanie już za pięć miesięcy matką.

— Witaj mamo. – Jeszcze w żadnej rozmowie z moją teściową nie miałam tak radosnego głosu. Zerknęłam na męża, który siedział teraz z dziwną miną. Wyraźnie się martwił. Posłałam mu uśmiech i skupiłam się na powrót na rozpoczynającej się rozmowie.

— Dlaczego odbierasz telefon mojego syna?!

Odsunęłam od ucha niewielki przedmiot. Nie chciałam ogłuchnąć od jej cholernych wrzasków. Nick skrzywił się i już chciał przejąć telefon, kiedy oddaliłam się od niego. Tego już było za wiele. Matka matką, ale ja jestem żoną. To ze mną stworzył rodzinę i jeśli nadal chce być jej członkiem, powinien wybrać.

Spojrzałam na niego, z uwagą przyglądając się jego reakcji. Westchnął po chwili i rozsiadł się na kanapie, rozkładając ramiona na oparciu, z zaciekawieniem na twarzy i delikatnym, jakby rozbawionym uśmiechem kształtującym się na jego ustach. Świetny wybór.

— Może dlatego, że jest moim mężem. Chciałaś coś konkretnego? – Starałam się być grzeczna, naprawdę. Nie wiem jednak, czy mi to wyszło, gdyż w odpowiedzi usłyszałam złowrogie sapnięcie.

— Chcę rozmawiać z moim synem!

— Jest w tej chwili raczej nieosiągalny. Jeżeli to nic wielkiego, możesz zadzwonić później, albo powiedz mi, z całą pewnością mu przekażę.

— Przecież się rozstaliście!

— A kto takich głupot mamie naopowiadał? – No, teraz to się już wkurzyłam. Ciekawe, kto jej doniósł? Kątem oka dostrzegłam jak Nicholas poruszył się z niepokojem. Wyraźnie był zaintrygowany moją zmianą tonu.

— Pani Rosenberg. Mam nadzieję, że mój syn uwolni się w końcu od ciebie, podła naciągaczko! – Krzyczała tak głośno, że jej głos rozchodził się po całym pomieszczeniu.

Nicholas, tym razem słysząc wyraźnie to, co powiedziała jego matka, podniósł się gwałtownie i podszedł do mnie. Wyciągnął stanowczo dłoń. Cóż, musiałam oddać mu telefon. Wyminęłam go i usiadłam przy stoliku. Zaczęłam zajadać się ciasteczkami imbirowymi, które jeszcze się ostały na głębokim talerzu.

— Jeśli jeszcze raz się w ten sposób odezwiesz do mojej żony, przysięgam mamo, że nigdy więcej mnie nie zobaczysz – warknął Nicholas bez wstępu. Przez chwilę słuchał, jednak szybko przerwał monolog Irene. – Nie. To koniec tej rozmowy. Nie dzwoń do mnie i przestań w to wszystko mieszać ojca. Nie uwierzę już w ani jedno twoje słowo. Zresztą, od samego początku do tego dążyłaś. – Znów przez chwilę słuchał. Ugryzłam kolejne ciasteczko przyglądając się mojemu mężowi. Po raz pierwszy widziałam, że Nick mnie tak otwarcie bronił. – Żegnam mamo.

Wyłączył telefon, rzucając go na stojący nieopodal fotel i zaczął chodzić nerwowo w tę i z powrotem. Coś tam pod nosem powarkiwał, jednak zbyt cicho bym mogła dosłyszeć słowa. Niesamowite było przyglądanie się mu w takiej sytuacji. Jeszcze nigdy nie był aż tak poirytowany i wzburzony rozmową, zwłaszcza z własną matką. Uśmiechnęłam się mimowolnie pod nosem. Cóż, to ja byłam w końcu jego żoną, a nie Irene. Z drugiej jednak strony, przykro mi było patrzeć jak rodzona matka odsunęła od siebie, na własne życzenia, syna. Nie wyobrażam sobie, bym mogła niszczyć życie moim dzieciom. Bezwiednie położyłam dłoń na swoim dużym już brzuchu. To takie niesamowite, że już za kilka miesięcy na świecie pojawią się dwa malutkie aniołki. Zdawało mi się, że uśmiech jeszcze długo nie będzie schodził z mojej twarzy.

Zacząć od nowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz