Rozdział XVII

357 10 0
                                    

Dziś jest ten dzień, gramy ostatni, piąty mecz. Nie wierzyłam, że zajdziemy do tego momentu. Tak naprawdę nie wierzyłam, że wygramy nawet pierwszy mecz. Tutaj nagle taka niespodzianka, jesteśmy w finale! -myślała Miranda.
-Tylko ja dalej nie powiedziałam Oskarowi, że mi się podoba. Podoba, dobre. Ty jesteś zakochana! Kiedy mam mu to powiedzieć?! Nie potrafię, nie umiem, nie dam rady! Ośmieszę się tylko. On mnie nawet pewnie nie lubi! Spotkam się z nim przed meczem, i powiem, nie, powiem, nie, powiem, nie, powiem, dość! Muszę mu to powiedzieć, bo inaczej pęknę!
-Miranda, wszystko okej? -spytała Ola, koleżanka z klasy.
-Tak, tak, wszystko okej. Tylko trochę się denerwuje przed meczem. -powiedziała Miranda.
-Nie tylko ty się denerwujesz. Ja też się strasznie denerwuję. Na dodatek przyjedzie mój tata, a on jest strasznie wymagający. Jeśli zrobię coś zle, on mi to później wytknie.
-Jeszcze godzina, do mojej porażki.
-Nie możesz tak myśleć! Jest taki dokument, w którym piszą, że 94% ludzi którzy myślą negatywnie, taki efekt otrzymają.
-Dzięki, nie wiesz jak ta rozmowa mi pomogła.
-Zawsze do usług. Pa.
-Cześć.
14 minut później
-Oskar! Widziałeś Oskara? Oskar! -co chwilę było słychać jak Miranda szukała Oskara
-Podkarpacie, proszeni do szatni! -rozległy się głośniki
-Genialnie, zbiórka! Tam na pewno będzie Oskar!
Na zbiórce
-Oskar, Oskar!
-Ustawcie sie, za chwilę wychodzimy. -mówi trener
-Ale mieliśmy wychodzić dopiero za 10 minut! -woła ktoś z końcu szeregu
-Tak, ale wystąpiła mała zmiana planów. Prezydent, który ma wręczać nagrody ma później spotkanie i trzeba wcześniej zakończyć mecz.
-Oskar, tu jesteś! Muszę ci coś powiedzieć.
-Wchodzcie, wchodźcie!
-Nie teraz Miranda.
-Ale muszę! Bo wiesz ja cię lubię.
-Miranda, ja ciebię też lubię.
-Ale ja lubię lubię...
-Miranda... -w tym momencie weszli na boisko i rozdzielili się.

Miranda: Początek Nowego Życia [End]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz