Rozdział 30 " Separacja "

2.9K 244 43
                                    

Jimin

Yoongi mnie przeraził. Jeśli on to naprawdę zrobił to nie wiem co będzie dalej. Musiałem to sprawdzić dlatego szybko wsiadłem w taksówkę, która zawsze stała przy hotelu. Podałem adres i ruszyliśmy w stronę jego domu. Nie byłem pewien co robić... Czy może zadzwonić do któregoś z chłopaków i powiedzieć co się dzieje czy zostawić ich w spokoju i zajmę się tym sam. Ostatecznie nie napisałem do żadnego z nich.

Po ponad pół godzinie byłem pod jego domem. Sięgnąłem do kieszeni kurtki i... przeklnąłem pod nosem. Przecież mu oddałem klucze.

Podszedłem do drzwi i od razu szczęście się do mnie uśmiechnęła. Drzwi były otwarte. Pewnie gdyby mi się nie udało to rozbiłbym szybę.

Wszedłem do środka i wtedy zobaczyłem wpół przytomnego Yoongiego. Natychmiast pobiegłem do niego. Patrzyłem z niedowierzaniem na to jak bardzo się skaleczył... ta krew... spływa po całej jego ręce, a na białych płytkach była ogromna plama czerwonej cieczy.

-Yoongi, słyszysz mnie?- położyłam dłoń na jego policzku. Spojrzał na mnie lekko otwartymi oczami. Nie miałem pojęcia czy jego stan jest spowodowany alkoholem, który w siebie wlał czy utratą sporej ilości krwi dlatego chwyciłem za telefon i zadzwoniłem na pogotowie.

- Idź stąd- wymruczał pod nosem zaś ja zgodnie ze wskazówkami kobiety, która przyjęła moje zgłoszenie zacząłem zawijać jego wyciętą ranę bandażem.

Chociaż raz się zamknij ty idioto- powiedziałem gdy on próbował wstać. Udało mu się, odepchnął mnie od siebie i ruszył w stronę łazienki.
Ledwo trzymał się na nogach, aż w końcu przed samymi drzwiami wywrócił się robiąc sobie kilka siniaków na ciele. Podszedłem do niego gdy podnosił się resztkami sił na rękach. Doprowadziłem go do toalety i zaczął wymiotować.

- Było pić jeszcze więcej...- warknąłem na niego widząc w jakim jest stanie- Może podać Ci kolejną butelkę wódki?- spytałem poirytowany jego zachowaniem.

Nagle odsunął się od toalety i oparł się o ścianę płacząc jak małe dziecko.

- Musisz być taki wredny?- spytał patrząc się na mnie swoimi brązowymi niczym gorzka czekolada zapłakanymi oczami- Ja już nie chcę...- wyszeptał zakrywając twarz swoimi dłońmi.

No dobra, trochę przesadziłem, ale to było nic w porównaniu do tego co mi zrobił. Szczerze to miałem ochotę walnąć go z całej siły w twarz, ale powstrzymał mnie dźwięk syren karetki. Chwyciłem go za rękę i podniosłem, zaprowadziłem do salonu gdzie zajął miejsce na kanapie i otworzyłem drzwi. Dwóch mężczyzn podeszło do niego i zaczęli sprawdzać stan jego zdrowia.

- Czy Pan Min regularnie tyle pije?- spytał jeden z nich zapisując coś na kartce.

- Emm... dzisiaj widzę go w tym stanie pierwszy raz- wiem, okłamałem, ale nie mogłem przyznać, że stacza się na dno z dnia na dzień.

Powoli zaczęli osłuchiwać jego bicie serca, a potem sprawdzili ranę, którą wcześniej zabandażowałem.

- Czy zabiorą go Panowie do szpitala?- spytałem przejęty stojąc obok jednego z nich.

- Myślę, że może zostać w domu. Za dużo wypił, a rana nie jest na tyle głęboka żeby coś z nią robić więcej oprócz zwykłego zabandażowania. Natomiast to nie jest normalne i radziłbym żeby Pan Min skontaktował się z jakimś psychologiem, bo w przyszłości może skończyć się to o wiele gorzej- odetchnąłem z ulgą. Nie było tak źle jak myślałem, ale ratownik medyczny miał rację. Coś trzeba z tym zrobić.

Po tym gdy wyszli wróciłem do niego z zamiarem zaprowadzenia go do sypialni, ale już spał na kanapie. Nie było sensu go budzić. Przynajmniej będzie chwila spokoju.

Jego dom wyglądał jakby odbyła się tu dwudniowa impreza dlatego zabrałem się za sprzątanie. Wziąłem worek na śmieci i zapakowałem do niego wszystkie puste butelki po alkoholu, a potem zebrałem rozbite szkło.

- Kurwa mać- przeklnąłem pod nosem po tym jak przeciąłem sobie palec.

Było już późno dlatego poszedłem do pokoju i położyłem się spać. Jako, że miałem tutaj jeszcze kilka swoich rzeczy to miałem w co się przebrać.

Zasnąłem bardzo szybko. Ta całą sytuacja nie tylko mnie zmęczyła, ale i zniszczyła psychicznie. Przecież ciągle go kochałem, był dla mnie całym światem, ale dopóki się nie zmieni nie ma prawa mnie dotknąć.

Rano poczułem dziwny ucisk na klatce piersiowej. Spojrzałem w dół i dostrzegłem jego głowę. Wtulił się we mnie jak bezbronny chłopiec. To było tak urocze, zacząłem głaskać go po głowie, nawet pocałowałem go w czoło, ale szybko wróciłem do rzeczywistości.

Jakimś sposobem wydostałem się spod niego nie przerywając mu snu i poszedłem do łazienki. Ogarnąłem się i zszedłem do kuchni. Zajrzałem do lodówki, ale za wiele w niej nie było. Trudno, zje kanapki z serem.

Zrobiłem je i postawiłem na kuchennej wysepce zaś ja wziąłem jego laptopa i zacząłem wyszukiwać ośrodków leczenia alkoholików. Udało mi się znaleźć jeden bardzo blisko jego domu. Co prawda będzie musiał zostać na oddziale, ale czasem może go odwiedzę, o ile personel mi na to pozwoli.

-Jiminnie- usłyszałam jego głos gdy stał na schodach.

-Chodź tutaj i zjedz kanapki... chcesz herbatę?- udawałem, że nic się nie stało, ale  gotowałem się w środku ze złości widząc jego skacowaną twarz.

- Poproszę- nalałem mu do szklanki po czym usiadłem na przeciwko- Jiminnie, ja... chciałem Cię przeprosić...

- Jesteś jak zacięta płyta- przerwałem mu poważnym tonem- Nie robisz nic innego tylko przepraszasz...

- Więc co mam zrobić?

- To...- obróciłem ekran laptopa w jego stronę, zaczął czytać o leczeniu spoglądając na mnie co jakiś czas.

- A czy wtedy gdy skończę leczenie... Będziemy razem?

- Nie mam pojęcia, może tak... może nie... Nigdy nie zapomnę tego co mi zrobiłeś, ale jeśli się postarasz- chwycił mnie za dłoń i wstał by chwilę później uklęknąć przede mną kładąc dłonie na moich udach.

- Zrobię wszystko żeby było jak dawniej. Pójdę na to leczenie, ale robię to tylko i wyłącznie dla ciebie...

- Nie rób tego dla mnie tylko dla Ciebie i twojego zdrowia...

- Kocham Cię Jiminnie- wstał i zbliżył swoje usta do moich, ale... odsunąłem się od niego.

- Nie rób tego... zostanę przy Tobie żeby Cię przypilnować, możemy się przyjaźnić i to wszystko co mogę Ci teraz dać...

- Biorę co dają, ale... To będzie trudne...

- Nie tylko dla Ciebie... jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie, ale teraz to ja stawiam warunki...

- Dobrze- wstał i usiadł obok- Zadzwonię czy mają wole miejsca- chwycił za komórkę i po dziesięciu minutach rozmowy odłożył telefon na ladę- Więc... zawieziesz mnie tam?- spytał zażenowany całą sytuacją. Było mu głupio i czuł się niezręcznie. Uśmiechnąłem się i mrugnąłem do niego okiem- A przytulisz mnie chociaż na chwilę?- pomyślałem, że to mu pomoże więc mocno objąłem go i delikatnie musnąłem go ustami po szyi.

- Będzie dobrze, ale najpierw zanim Cię odwiozę weźmiesz pudła i schowasz do nich cały alkohol jaki masz w domu, a potem wyrzucimy to gówno do kosza...

- Dobrze... niech będzie...

Byłem z niego dumny, że tak szybko się zgodził. Teraz czas na separację, którą tylko wyjdzie mu na lepsze.

Fan Boy  || p.jm x m.yg ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz