Rozdział 7

5.9K 284 15
                                    


Miesiąc później

Odkąd uciekłam od ojca i reszty Avengers czuję, że coś jest nie tak. Może żałowałam i tęskniłam? Nie wiem. Czy kogoś stamtąd mi brakuje? Możliwe. Z kim nie utrzymuję kontaktu. Chciałam wyjechać do Star City, ale nie potrafiłam jakoś. Może powstrzymywało mnie to, że w jakiś dziwny sposób nawiązałam z nimi jakąś więź? Nie wiem. Nic już nie wiem.

Od miesiąca szukałam miejsca, gdzie mogłabym się zatrzymać na dłużej. Nic mi nie pasowało. Próbuję o nich zapomnieć. Chociaż na krótką chwilą. Czasami się udawało, ale potem i tak to wracało. Jak burza, która jest nieokiełznana i nigdy nie wiadomo, co się wydarzy. W sumie byłam trochę jak burza. Dziewczyna, która nie wie, co robić i w jaki sposób rozwiązać swoje problemy.

Czasami nasuwa mi się straszne uczucie niepokoju. W czasie, gdy wyjeżdżają na misje i nie wiem, co się z nimi dzieje. Potem wracają. Cali i zdrowi. Już nie raz myślałam o powrocie do nich, ale tak bardzo od dawna pragnęłam wolności, że nie potrafiłam tego zrobić. Wrócić. Trenowałam w różnych miejscach. Często nielegalnych, gdzie wstęp był darmowy. Radziłam sobie, choć ludzie stamtąd krzywo na mnie patrzyli, ale nikt się nie sprzeciwiał. Właściciele nie mieli wyjścia. Na wyspie i poza nią poznałam wielu ludzi. Niekoniecznie tych dobrych. Moje życie zaczęło przypominać rutynę.

Szłam ulicami Nowego Jorku. Dzień dopiero wstawał. Nowojorczycy pędzili do pracy. Przyglądałam się ich twarzom i zachowaniom. Wiedziałam, że Stark z łatwością może mnie znaleźć, choć nadal nie wiem, czemu ojciec po mnie nie przyszedł. Nagle wpadłam na kogoś. Poczułam gorący napój wylewający się na moje ubrania.

— Uważaj pan jak chodzisz — powiedziałam dosyć głośno.

Przede mną stał jakiś mężczyzna. W średnim wieku z teczką w ręku.

— Bardzo przepraszam — powiedział i pobiegł dalej.

— Dupek — powiedziałam pod nosem patrząc jak mężczyzna znika w tłumie.

Zauważyłam jednak coś jeszcze. Innych mężczyzn, którzy mnie obserwowali, ale robili to w taki sposób, abym niby tego nie widziała. Ruszyłam jak gdyby nigdy nic dalej. Musiałam ich zgubić. Nie wiedziałam, kto to, ale na pewno nie był przyjaźnie nastawiony. Odeszli dopiero, gdy zbliżyłam się do Stark Tower.


Kapitan Ameryka: Córka wyspyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz