Rozdział 21

4K 195 181
                                    


Perspektywa Nicole

Avengersi cały czas próbowali ze mnie coś wyciągnąć. Ja jednak ich zbywałam. Lekcje w szkole odbywały się normalnie, oprócz tamtego feralnego dnia.

Szkoła. Każdy się na mnie patrzył i szeptał za moimi plecami. Byłam cały czas obserwowana. Nie było minuty ani sekundy, aby ktoś na mnie nie spoglądał. Byłam tym wszystkim trochę przytłoczona.

Musiałam się odstresować, dlatego od razu po lekcjach poszłam do swojego budynku, który w końcu nadałam nazwę: Zakątek. Moim zdaniem to idealna nazwa.

Gdy tam szłam czułam i widziałam, że ktoś za mną idzie. Blake Black. Mogłam się tego domyślić. Ale po co on za mną idzie? Stanęłam przy wejściu.

- Dlaczego za mną przyszedłeś? - zapytałam ciągle stojąc do niego tyłem.

Perspektywa Blake'a

Szedłem za dziewczyną. Ona coś ukrywa. Już ja się dowiem co. Idę za nią. Ciekawe dokąd idzie? Nie znam tej okolicy.

Po chwili zatrzymała się przy wejściu do jakiegoś budynku.

- Dlaczego za mną przyszedłeś? - zapytała stojąc do mnie tyłem.

Skąd ona wiedziała, że za nią idę? Przecież dobrze się ukrywałem. Wyszedłem z ukrycia i podeszłem do dziewczyny.

- Ty coś ukrywasz. Chcem się dowiedzieć co - odpowiedziałem - Gdzie my jesteśmy? - zapytałem - Nie znam tej okolicy.

Nicole wyjęła z plecaka jakieś klucze i otworzyła drzwi. Weszła do środka, a ja za nią. Dziwne, bo nie sprzeciwiała się.

Wnętrze było... ciekawie urządzone. Było skromnie urządzone. Było oświetlenie. Stała też tutaj kanapa i mały stolik. Większość miejsca zajmowały jednak sprzęty do ćwiczeń. Stałem i poprostu patrzyłem się na całe pomieszczenie.

- Chcesz coś do picia? Od razu mówię, że nic ciepłego nie mam. Mam tylko zimną wodę, colę i liptona - zapytała Nicole.

- Może być cola - odpowiedziałem i po chwili w mojej dłoni znalazła się puszka coli.

- Co to za miejsce? - zapytałem ponownie.

- Mój azyl. Tony mi kupił. Męczyłam go chyba dwie godziny - odpowiedziała i uśmiechnęła się.

Ma piękny uśmiech. Czekaj, co? Muszę przestać myśleć.

- Co tu robisz? - zapytałem i przybiłem sobie mentalnie piątkę.

- Ćwiczę, siedzę, odpoczywam od wszystkiego - odpowiedziała biorąc do ręki wodę.

Otworzyła butelkę i wypiła kilka łyków. Odłożyła butelkę na stolik i podeszła do jakieś skrzyni. Otworzyła ją i wyjęła... łuk. Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia.

- Potrafisz strzelać? - zapytałem.

- Jak bym nie umiała to bym go nie miała - odpowiedziała.

Wyjęła jedną strzelę i piłeczkę do tenisa. Podrzuciła ją. W ekspresowym tempie nałożyła strzałę na cięciwę i wystrzeliła. Strzała idealnie trafiła w piłkę i wbiła się razem z nią w ścianę.

Byłem pod bardzo wielkim wrażeniem. Ja bym tak nie potrafił.

- Gdzie się tego nauczyłaś? - zapytałem będąc nadal pod dużym wrażeniem.

Odłożyła łuk do tej samej skrzyni, zamknęła ją i głośno westchnęła.

- Na wyspie - odpowiedziała.

Usiadła na kanapie, a ja obok niej. Zdobyłem się na odwagę i zadałem mnie nurtujące od dawna pytanie.

- Co to byli za ludzie? Wtedy gdy zaatakowano szkołę? - zapytałem.

- Nie wiem. Ja naprawdę nie wiem - odpowiedziała jakby pytano o to, ją cały czas.

- O co chodziło z tym całym mira coś tam? - zapytałem.

- Mirakurum - powiedziała - Nie chcę o tym mówić.

- Dobra. Nie będę Cię zmuszać - powiedziałem.

- Dlaczego taki jesteś? - zapytała.

- Taki, czyli jaki? - zapytałem.

- Najpierw mnie próbujesz upokorzyć, a teraz normalnie ze mną rozmawiasz - odpowiedziała.

- Ja.. - pierwszy raz nie wiedziałem co powiedzieć.

Czuję coś do niej, ale nie wiem co.

- Co ja? - zapytała spoglądając na mnie.

- Ja... czuję coś do Ciebie, ale nie wiem co - odpowiedziałem, szybko i na jednym tchu.

Nicole spojrzała na mnie zaskoczona. Była chyba zaskoczona moim wyznaniem.

- To może ja już sobie pójdę - odpowiedziałem po długiej, trochę krępującej ciszy.

Wstałem i zacząłem iść do wyjścia. Zostałem jednak zatrzymany w bardzo prosty sposób.

Odwróciłem się i spojrzałem w te brązowe tęczówki. Nicole dotknęła dłonią mojego policzka. Zamknąłem oczy pod wpływem jej dotyku. Działała na mnie jak magnes. Gdzie ona, tam i ja.

Pod wpływem chwili zrobiłem to co zrobiłem. Pocałowałem ją. Cieszyłem się jak dziecko gdy odwzajemniła.

- Ja... też coś do Ciebie czuję - powiedziała, a ja ponownie złączyłem nasze usta w pocałunku.

Już wiem co to jest. Miłość. Zakochałem się w niej jak głupi. Z każdym dniem gdy ją widzę czy choćby słyszę zakochuję się coraz bardziej.




Kapitan Ameryka: Córka wyspyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz