Dwa dni późniejPerspektywa Nicole
Właśnie odbywa się kolejny trening. Avengers trochę niezadowoleni uderzają dłonią o wodę. Ja tym czasem podciągam się na drążku.
- Jak poznałaś Roy'a? - zapytał Tony.
- Roy'a? - zapytałam.
- Tak - powiedział Tony.
- Uratowałam przed śmiercią i pomogłam mu - odpowiedziałam.
- Gdzie? Na wyspie? - zapytał Tony, a ja dalej się podciągam.
- Nie. Tutaj w Nowym Jorku - odpowiedziałam.
- Kiedy? - zapytał Stark.
- Jakiś rok temu - odpowiedziałam.
- Jak mu pomogłaś? - zapytała Natasha.
- Roy'owi wstrzyknięto Mirakurum. Pomogłam mu utrzymać samokontrolę i opanować agresję. Teraz jest jak normalny człowiek - odpowiedziałam.
- Woda mi się skończyła - powiedziała Wanda.
- Pod ścianą są butle z wodą - powiedziałam.
- Roy będzie też pomagał w treningach - powiedziałam.
Tydzień później
Dzisiaj każdy przełamał stół, więc mogliśmy przejść do dalszych działań.
- Co będziemy teraz robić? - zapytał tata.
- Wyjdziemy na dwór - powiedziałam.
- Na deszcz? - zapytał Stark.
- Tak - odpowiedziałam.
- Co będziemy na tym dworze robić? - zapytał Thor.
- Biegać. Z obciążeniem i to dużym - powiedziałam - Pod ścianą leżą plecaki w których są ciężarki. Bierzcie je i wychodzimy.
Każdy wziął plecak. Windą zjechaliśmy na parter i wyszliśmy na dwór. Po minucie każdy był przemoczony. Nie zostało suchej nitki.
- Dawać. Biegniemy przed siebie - powiedziałam głośniej, aby każdy mnie usłyszał.
Ruszyliśmy. Bieg prowadził mój tata, a ja pilnowałam, aby każdy biegł. Chyba na zawód mnie znienawidzą.
Trzy godziny później wróciliśmy do Avenger Tower do naszego salonu.
- Boże, Steve ty chyba spłodziłeś potwora - powiedział Tony.
- Tony, ja wszystko słyszę i jeśli nie chcesz jutro biec dłużej niż inni to lepiej się zamknij - powiedziałam.
- Już się zamykam - powiedział Tony i usiadł w fotelu.
Ja natomiast poszłam do kuchni, aby przygotować jakieś jedzenie. Zdecydowałam, że zrobię naleśniki. Już nie będę ich torturować zdrowym jedzeniem.
Po zrobieniu ciasta wyjęłam patelnię i nalałam na nią trochę oleju. Po dziesięciu minutach naleśniki były gotowe. Wzięłam kilka talerzy i każdemu rozdzieliłam po równo.
- Naleśniki! - zawołałam i po chwili przy stole siedział każdy.
Postawiłam przed każdym talerz. Wszystkie zniknęły w pięć minut. Do kuchni wszedł Roy.
- Dla mnie coś zostało? - zapytał.
- Masz - podałam mu talerz - A, Roy już w następnym tygodniu będziesz mi też pomagał w treningach.
Roy jedynie pokiwał głową, ponieważ zajadał się już naleśnikami.
Przez tydzień Avengersi biegali z obciążeniem. Niektórym sprawiało to trudności. Nie będę mówić komu, bo to by było nie ładnie z mojej strony.
Nadszedł tydzień w którym rozpoczniemy naukę walki. Każdy odetchnął z ulgą, bo wreszcie będzie się coś dziać. Oj, dziać się będzie. Już im współczuję. Nie wiedzą co ich czeka.
CZYTASZ
Kapitan Ameryka: Córka wyspy
FanfictionW wieku dziewięciu lat straciła nadzieję na normalne życie. Wyspa stała się jej więzieniem, ale czy tylko ona? Nikt nie wierzył, że wróci. Uznano ją za zmarłą dziewięć lat po jej zniknięciu. Powrót dla dziewczyny nie był łatwy. Cierpienie i znajomoś...