Rozdział 10

5.7K 280 7
                                    


Perspektywa Nicole

Otworzyłam oczy. Zobaczyłam nad sobą jakiegoś mężczyznę. Byłam skołowana. Nie wiedziałam, gdzie byłam. Odruchowo złapałam go za szyję. Ścisnęłam ją. Mężczyzna był przerażony.

— Nicole! — usłyszałam znajomy głos.

Nagle ktoś złapał moje dłonie i odciągnął od tego mężczyzny.

— Nicole, już wszystko dobrze — powiedział ojciec.

Głęboko oddychałam. Teraz się rozejrzałam. Leżałam na szpitalnym łóżku, ale nie w szpitalu.

— Co się stało? — zapytałam.

— Otruto cię, ale Bruce cię uratował — odpowiedział ojciec.

— Też pomagałem — usłyszałam.

Do sali wszedł Clint. Nawet nie zauważyłam, kiedy tamten mężczyzna wyszedł.

— Fury cię woła — oznajmił.

— Już idę — powiedział tata. — Jeśli możesz przypilnuj jej. Umrę ze zmartwienia, jeśli znowu ucieknie, szczególnie, po tym, jak ją otruto.

— Jasne — rzekł Clint.

Ojciec wyszedł, a Clint został. Z powrotem położyłam się na łóżku i uspokoiłam swój oddech.

— Oni jeszcze nie wiedzą — powiedział nagle Clint. Czyli domyślił się. — Lepiej wymyśl jakąś przekonującą historię, jeśli nie chcesz, żeby się dowiedzieli.

— Dam radę. Jak? — zapytałam.

— Tylko ty trzymasz tak dziwnie łuk — odpowiedział Clint uśmiechając się. — Swoją drogą, fajny łuk.

Uśmiechnęłam się. Przeczesałam dłonią włosy. Już dawno nie czułam się tak słabo.

— Kupił mi taki jeden, niekoniecznie legalnie — odpowiedziałam. — Była fajna zabawa.

— Co im powiesz? — zapytał Barton.

— Zobaczysz — odpowiedziałam.

— Gratuluję tak zimnej krwi. Nie każdy potrafiłby zabić tyle osób i pozostać tym niewzruszonym — oznajmił Clint.

Na te słowa mina mi spochmurniała.

— Nie jestem z tego dumna — odpowiedziałam.

Kilkanaście minut później wróciłam do swojego starego pokoju w wieży. Zostały tu moje rzeczy przywiezione z wyspy i ubrania, które kupiłam z Natashą. Przebrałam się w świeże ciuchy i poszłam do salonu, gdzie czekali dosłownie wszyscy Avengers. Przynajmniej nie było Fury'ego. Usiadłam na kanapie.

— Co się stało? Kto cię otruł? — zapytał ojciec.

— Nie wiem — odpowiedziałam zgodnie z prawdą. — Stałam sobie na dachu pewnego budynku, gdy chyba mnie postrzelili. Nie pamiętam. Ale wyspie nie zawsze było łatwo. Wpadałam w niezłe kłopoty. Mam paru wrogów, tak jak wy.

Ojciec westchnął.

— No dobrze — rzekł.

— Co działo się, gdy mnie nie było? — zapytałam.

— Avengers, a w sumie twój ojciec, Natasha, Tony i Clint, dostali reprymendę od Fury'ego — powiedział Bruce.

— A to nowość — powiedziałam. — Co się wydarzyło?

— Polecieliśmy na misję — zaczęła Natasha — i wpadliśmy od razu po wejściu do głównego pomieszczenia. Potem wpadła jakaś kobieta i uwolniła nas.

— Nawet Stark nie dał rady? — zapytałam.

— Nie jestem z tego dumny, ale zacząłem już ulepszać zbroje — powiedział Tony.

— I co dalej? — zapytałam.

— Fury kazał odnaleźć tą kobietę i zapewne zaproponuje jej dołączenie do Tarczy albo Avengers — powiedział Bruce.

Gdybym coś w tej chwili piła pewnie kogoś bym opluła.

— Jak idą wam poszukiwania? — zapytałam.

— Zapadła się pod ziemię — powiedział ojciec.

Potem Tony zamówił górę jedzenia. Wszystko zniknęło w zaledwie półgodziny. Nie ma, co się dziwić, jeśli mieszka się z tyloma osobami. Następnie wróciłam do swojego pokoju.

Rano przebrałam się w dresy i razem z ojcem poszłam biegać. Jakoś musiałam trenować, a po wieży nie mam ochoty biegać. 



Kapitan Ameryka: Córka wyspyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz