Perspektywa Nicole
Otworzyłam oczy. Zobaczyłam nad sobą jakiegoś mężczyznę. Byłam skołowana. Nie wiedziałam, gdzie byłam. Odruchowo złapałam go za szyję. Ścisnęłam ją. Mężczyzna był przerażony.
— Nicole! — usłyszałam znajomy głos.
Nagle ktoś złapał moje dłonie i odciągnął od tego mężczyzny.
— Nicole, już wszystko dobrze — powiedział ojciec.
Głęboko oddychałam. Teraz się rozejrzałam. Leżałam na szpitalnym łóżku, ale nie w szpitalu.
— Co się stało? — zapytałam.
— Otruto cię, ale Bruce cię uratował — odpowiedział ojciec.
— Też pomagałem — usłyszałam.
Do sali wszedł Clint. Nawet nie zauważyłam, kiedy tamten mężczyzna wyszedł.
— Fury cię woła — oznajmił.
— Już idę — powiedział tata. — Jeśli możesz przypilnuj jej. Umrę ze zmartwienia, jeśli znowu ucieknie, szczególnie, po tym, jak ją otruto.
— Jasne — rzekł Clint.
Ojciec wyszedł, a Clint został. Z powrotem położyłam się na łóżku i uspokoiłam swój oddech.
— Oni jeszcze nie wiedzą — powiedział nagle Clint. Czyli domyślił się. — Lepiej wymyśl jakąś przekonującą historię, jeśli nie chcesz, żeby się dowiedzieli.
— Dam radę. Jak? — zapytałam.
— Tylko ty trzymasz tak dziwnie łuk — odpowiedział Clint uśmiechając się. — Swoją drogą, fajny łuk.
Uśmiechnęłam się. Przeczesałam dłonią włosy. Już dawno nie czułam się tak słabo.
— Kupił mi taki jeden, niekoniecznie legalnie — odpowiedziałam. — Była fajna zabawa.
— Co im powiesz? — zapytał Barton.
— Zobaczysz — odpowiedziałam.
— Gratuluję tak zimnej krwi. Nie każdy potrafiłby zabić tyle osób i pozostać tym niewzruszonym — oznajmił Clint.
Na te słowa mina mi spochmurniała.
— Nie jestem z tego dumna — odpowiedziałam.
Kilkanaście minut później wróciłam do swojego starego pokoju w wieży. Zostały tu moje rzeczy przywiezione z wyspy i ubrania, które kupiłam z Natashą. Przebrałam się w świeże ciuchy i poszłam do salonu, gdzie czekali dosłownie wszyscy Avengers. Przynajmniej nie było Fury'ego. Usiadłam na kanapie.
— Co się stało? Kto cię otruł? — zapytał ojciec.— Nie wiem — odpowiedziałam zgodnie z prawdą. — Stałam sobie na dachu pewnego budynku, gdy chyba mnie postrzelili. Nie pamiętam. Ale wyspie nie zawsze było łatwo. Wpadałam w niezłe kłopoty. Mam paru wrogów, tak jak wy.
Ojciec westchnął.
— No dobrze — rzekł.
— Co działo się, gdy mnie nie było? — zapytałam.
— Avengers, a w sumie twój ojciec, Natasha, Tony i Clint, dostali reprymendę od Fury'ego — powiedział Bruce.
— A to nowość — powiedziałam. — Co się wydarzyło?
— Polecieliśmy na misję — zaczęła Natasha — i wpadliśmy od razu po wejściu do głównego pomieszczenia. Potem wpadła jakaś kobieta i uwolniła nas.
— Nawet Stark nie dał rady? — zapytałam.
— Nie jestem z tego dumny, ale zacząłem już ulepszać zbroje — powiedział Tony.
— I co dalej? — zapytałam.
— Fury kazał odnaleźć tą kobietę i zapewne zaproponuje jej dołączenie do Tarczy albo Avengers — powiedział Bruce.
Gdybym coś w tej chwili piła pewnie kogoś bym opluła.
— Jak idą wam poszukiwania? — zapytałam.
— Zapadła się pod ziemię — powiedział ojciec.
Potem Tony zamówił górę jedzenia. Wszystko zniknęło w zaledwie półgodziny. Nie ma, co się dziwić, jeśli mieszka się z tyloma osobami. Następnie wróciłam do swojego pokoju.
Rano przebrałam się w dresy i razem z ojcem poszłam biegać. Jakoś musiałam trenować, a po wieży nie mam ochoty biegać.
CZYTASZ
Kapitan Ameryka: Córka wyspy
FanfictionW wieku dziewięciu lat straciła nadzieję na normalne życie. Wyspa stała się jej więzieniem, ale czy tylko ona? Nikt nie wierzył, że wróci. Uznano ją za zmarłą dziewięć lat po jej zniknięciu. Powrót dla dziewczyny nie był łatwy. Cierpienie i znajomoś...