a/n Wpadam z aktualizacją, bo mogę, przy okazji załamując ręcę nad ilością poprawek, która czeka mnie w poprzedniej części. Za kilka dni złapię trochę wolnego, wtedy zabiorę się za poprawki. A tymczasem... enjoy?
Ostry dźwięk przeciął powietrze, a gwałtowne i uporczywe łomotanie do drzwi natychmiast wyrwało Jacksona ze snu. Następnym, co pamiętał chłopak, były krzyki i przeraźliwe jasne światło, sprawiające mu niemalże fizyczny ból.
- Za 15 minut chcą nas widzieć na placu apelowym. – jęknął JB, zakrywając głowę poduszką. – Po co oni zapalali to światło, moja głowa zaraz eksploduje, za jasno, zdecydowanie za jasno...
Dalsza część bełkotu kolegi niestety umknęła Wangowi, ponieważ zwlókł się niemrawo z łóżka i zniknął w łazience, kierowany potrzebami pęcherza. Jednym z przywilejów, które zdecydowanie doceniał, była oddzielna łazienka w każdym pokoju. Nie miałby nic przeciwko jednej wspólnej, aczkolwiek wizja stania w długiej kolejce, zwłaszcza rano, skutecznie go odstraszała. Na jego szczęście wojskowym chyba też zależało na czasie, dlatego pozwolili sobie na to udogodnienie. Pospiesznie umył zęby, ochlapał twarz zimną wodą i poprawił włosy, a stwierdziwszy, że nie wygląda najgorzej, opuścił pomieszczenie. Na zewnątrz czekał już ich lider, zapewne również chcący skorzystać z łazienki. Jackson minął go bez słowa, siadając na swoim łóżku. Był ciekawy, co ich dzisiaj czekało, jednak z drugiej strony coś nie dawało mu spokoju, męczyło, nie pozwalało o sobie zapomnieć... Mark. Jego mózg zatrzymał się na tym słowie, potykając się o nie i doznając olśnienia. Tajemniczy chłopak wciąż zaprzątał jego myśli. Jego słowa, gesty, to spojrzenie... o co mogło mu chodzić? Wang zorientował się, że od dobrych pięciu minut siedzi i patrzy pustym wzrokiem w przestrzeń dopiero wtedy, gdy dostrzegł zarys dłoni tuż przed swoimi oczami.
- Halo, ziemia do Jackiego. – JB nachylił się nad nim, próbując skupić na sobie jego uwagę. – Ubieraj się, zostało mało czasu.
Jackson pokiwał głową, po czym niemal mechanicznie zaczął narzucać na siebie jakieś ciuchy wyciągnięte z szafy. Miał dobre wyczucie stylu, a większość jego ubrań prezentowała się na nim doskonale w różnorakich połączeniach, dlatego mimo braku wysiłku wyglądał dobrze. Kiedy skończył, razem z JB podążyli w stronę placu apelowego. Na miejsce dotarli jako jedni z ostatnich, a Jackson zdołał jedynie przelotnie wychwycić w tłumie znajomą twarz i blond włosy, zanim nie podbiegł do nich BamBam (tryskający energią, co było dziwne, zważywszy na niedawny sposób pobudki) i zaciągnął ich w kąt, tam, gdzie znajdowała się reszta członków GOT7. Rozmowa wywiązała się gładko i naturalnie, a wokaliści zaczęli wymieniać między sobą spostrzeżenia i nowe doświadczenia, a także rzeczy, które przykuły ich uwagę w nowym miejscu. Jackson dowiedział się, że po 23.00 mają zakaz opuszczania budynku mieszkalnego, chyba, że za specjalną zgodą kogoś z góry. Przeklął w myślach, to oznaczało zero gry w koszykówkę po zmroku, a takie sesje kochał najbardziej – gdy wykończony psychicznie po całym dniu dawał upust swoim emocjom odbijając raz za razem piłkę od parkietu. Chciał właśnie spytać, czy reszta zdążyła już dowiedzieć się o innych zakazach, gdy niespodziewanie gwizd przeszył powietrze.
- Ustawić się w szeregu! – rozbrzmiało donośnie, gdzieś z ich lewej strony.
Wykonali polecenie, synchronizując się z pozostałymi i formując jeden długi szereg. Prezentowali się nawet nieźle, ocenił Jackson po chwili. Człowiek w mundurze, ten sam, który wcześniej wydał rozkaz, też musiał tak sądzić, bo stanął przed nimi i mruknął aprobująco.
- Proszę, proszę, pierwszy apel, a już tacy wyszkoleni. Czuję w was potencjał moi drodzy. – stwierdził, uśmiechając się; jednak wyraz jego twarzy przypominał bardziej kaprys aniżeli zadowolenie. – Nazywam się Bong Won Lee i jestem za was odpowiedzialny. Dzisiaj dostaniecie jeszcze fory, ale od jutra bierzemy się za was na poważnie. Apele są stale o tej samej godzinie. Po 23.00 macie zakaz opuszczania budynku mieszkalnego. Jedyny wolny dzień to niedziela i wtedy możecie sobie spać, ile tylko dusza zapragnie. W pozostałe dni obowiązuje was grafik, który przedstawimy wieczorem, będzie wisiał na drzwiach każdego pokoju. Jasne? Aha, jeszcze jedno. Każde spóźnienie, czy niesubordynacja będą karane. Za spóźnienie na apel obowiązuje zasada: minuta spóźnienia = dziesięć pompek. Reszty kar na razie nie chcecie znać, uwierzcie mi. Za chwilę zabierzemy was do sekcji szpitalnej, ponieważ mamy dla was jeszcze jedną niespodziankę. Wszyscy, którzy pomyślnie przeszli badania, muszą mieć dodatkowo pobraną krew, którą przebadamy pod kątem różnych chorób. Ale czymże jest malutka igiełka dla silnych mężczyzn, którzy już za dwa lata będą gotowi do obrony ojczyzny?
CZYTASZ
Reunite~ // Markson
FanfictionTrochę AU, a trochę nie AU (Wszystko wyjaśnione w środku). W końcu przyszedł czas, by członkowie znanego i kochanego zespołu Got7 odrobili swoją pańszczyznę, tudzież poszli na dwa lata do wojska. Jackson dosyć szybko przekonuje się, co naprawdę kryj...