3. It's Nothing

82 11 0
                                    

Od czasu rozmowy z Markiem, Jackson pozostawał w stanie względnego spokoju oraz równowagi emocjonalnej, a gdy przeglądał się w lustrze przed pójściem na obiad ze zdziwieniem zauważył, że jego usta zdobi drobny, aczkolwiek bardzo szczery uśmiech. Wbrew wcześniejszym oczekiwaniom, Mark nie poruszył z nim nieprzyjemnych tematów, skupiając się tylko i wyłącznie na przyziemnych rzeczach. Rozmawiali o tym, co lubią robić, co ich pasjonuje, a co sprawia, że są znudzeni; porównywali swoje dzieciństwo (Wang dowiedział się, że jest od blondyna zaledwie rok młodszy) oraz dyskutowali o własnych przekonaniach. Rozmowa kleiła im się tak dobrze, że nawet nie zauważyli, kiedy nadeszła pora obiadowa i zmuszeni byli się rozstać. Jackson nie czuł się źle z tego powodu, wiedział bowiem, że między nimi zawiązała się swoista nić porozumienia, która nie zostanie zerwana tak łatwo. Ponownie zerknął na swoje odbicie, mimowolnie odtwarzając w głowie wybrane fragmenty rozmowy.

- Więc mówisz, że jesteś członkiem zespołu?

- Owszem. – Jackson przeczesał dłonią włosy. – Nazywamy się GOT7.

- Przepraszam, ale nic mi to nie mówi.

Wang zdziwił się na szczerość w głosie blondyna. Nie chciał wychodzić na pustego narcyza, jednak nawet on wiedział, że byli dosyć mocno rozpoznawalni w Korei.

- To nie tak. – dodał Mark, jakby przewidując tok myślenia młodszego chłopaka. – Powiedzmy, że miałem inne rzeczy na głowie, co wiązało się z brakiem dostępu do mediów. Jednak kocham muzykę.

- Spokojnie, nie każę ci znać każdego bandu. – prychnął Jackson, nagle rozbawiony. – Muzykujesz, huh?

- Tylko trochę. Głównie w samotności. – policzki blondyna oblał delikatny rumieniec, tak jakby przyznanie tego sprawiało mu dyskomfort.

Wang stwierdził, że teraz definitywnie musi wycisnąć z chłopaka więcej szczegółów odnośnie muzyki.

- Śpiewasz? Grasz na jakimś instrumencie?

- I to i to.

- Super! Kiedyś musisz mi coś zaprezentować!

Mark odsunął się odrobinę, jakby rażony entuzjazmem drugiego chłopaka.

- Jaaackson. – jęknął blondyn. – Nie rozpędzaj się tak, mówiłem ci przecież...

- Świetnie. – wciął się młodszy. – Tak więc ustalone.

Mark był intrygujący. Zdecydowanie. Z tą myślą Jackson udał się w stronę kuchni, bowiem na posiłki również musieli zjawiać się punktualnie, a on nie chciał być spóźniony już pierwszego dnia.

***

- Dlaczego nie mogli dać nam nic bardziej jadalnego? – protestował z drugiego końca stołu BamBam, gdy Jackson dosiadł się do kolegów z własną tacą.

Rzeczywiście, mogło być lepiej. Prawdę powiedziawszy, jedyną rzeczą wyglądającą na jadalną było jabłko. Wang odrzucił więc swoje pałeczki i wgryzł się w owoc, leniwie przeżuwając każdy kęs i czasami wtrącając coś do dyskusji pozostałej piątki.

- Jackie?

Słysząc jak ktoś zwraca się bezpośrednio do niego, odwrócił głowę w kierunku dźwięku. JB patrzył na niego z niepokojem wypisanym w oczach.

- Hmm? – mruknął Wang, chcąc dowiedzieć się, dlaczego jego przyjaciel wyglądał na tak zmartwionego.

- Co ci się stało, uhm, w ręce?

Reunite~ // MarksonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz