Czas mijał nam niesamowicie szybko, wręcz za szybko. Byliśmy ze sobą bardzo zżyci i spędzaliśmy razem dosłownie każdy dzień, niemal zawsze w całości. Rozstawaliśmy się tylko na noc, a i to jedynie dlatego, że zwyczajnie musieliśmy. Byliśmy lekkomyślni, wierząc w to, że wiedząca o Minseoku służba nie plotkowała na nasz temat, ale zwyczajnie nie chcieliśmy o tym myśleć. Jasne, czasem się tego baliśmy, ale zaraz uznawaliśmy, że przecież obaj byliśmy mężczyznami, więc nikt nie powinien posądzać nas o romans.
Zbliżał się czas, w którym państwo mieli wrócić do domu. Minęło niemal pół roku, co oznaczało, że prawdopodobnie coraz bliżej była również kolejna ruja Minseoka. Obaj bardzo się tego baliśmy. On dlatego, że nie chciał po raz kolejny cierpieć, a ja ze względu na to, że jeśli jego rodzice wrócą przed albo w trakcie rui, to na pewno ją wyczują. Nie będę mógł zbliżać się wtedy do części, w której mieszkał Minseok, bo inaczej mogłoby również wydać się to, jak ja reagowałem na wydzielane przez niego feromony. A byłem pewien, że gdy już byliśmy ze sobą tak niesamowicie blisko, jego ruja będzie działała na mnie o wiele mocniej, niż na początku. W gruncie rzeczy trochę obawiałem się tego, że jeżeli rodzice Minseoka nie przyjadą przed jego rują, a my zostaniemy sami, sytuacja rozwinie się w zdecydowanie nieodpowiednim kierunku. Wiadomo, że tego pragnąłem, ale mimo to... Chciałbym zrobić to jak należy. Myślałem nawet o naznaczeniu, oczywiście za jego zgodą. Naprawdę go kochałem i wiedziałem, że z wzajemnością.
W zasadzie jedyną przeszkodą byli tu jego rodzice. Czasem, zwłaszcza wieczorami po kolacji, snuliśmy zupełnie nierealne plany na przyszłość. Minseok siadał mi na kolanach i szeptem opowiadałem mu o domku wraz z gospodarstwem, który odziedziczyłem po wujku. Nie był to oczywiście tak bogaty dwór jak ten, w którym mieszkał przez całe życie, ale gorąco zapewniał mnie, że wystarczyłoby mu to, gdyby tylko mógł być tam ze mną. Służba musiałaby być zaufana, a sąsiedzi... Cóż, o tym nie rozmawialiśmy. W końcu każdy czułby to, że Minseok był omegą, a kto wie, jak by wtedy reagowali. Wiadomo, mogliśmy nikogo do siebie nie zapraszać ani nie przyjmować zaproszeń, jednak to nie działałoby na dłuższą metę tak dobrze, jak byśmy chcieli. Dlatego po prostu pomijaliśmy to w swoich wyobrażeniach.
Byliśmy szczęśliwi na tyle, na ile mogliśmy.
W końcu jednak musiał nadejść ten dzień, kiedy jedna z dwóch naszych głównych obaw doszła do skutku. A mianowicie - przed domem pojawiły się pierwsze wozy z bagażami państwa, sygnalizujące, że rodzice Minseoka wrócą już niedługo, prawdopodobnie następnego dnia. Służba od razu rzuciła się w wir przygotowań, a my zamknęliśmy się w sypialni chłopaka i szczelnie zasłoniliśmy okna.
Nie rozmawialiśmy. Po prostu tuliliśmy się do siebie, jakby któryś z nas miał się zaraz rozpaść.
W końcu Minseok poruszył się niespokojnie i uniósł głowę, żeby móc spojrzeć mi w oczy.
- Dziękuję za wszystko, Jongdae - wyszeptał, gładząc mnie palcami po policzku. Westchnąłem i z czułością przycisnąłem usta do jego czoła.
- Nie ma za co, kochanie - odpowiedziałem równie cicho.
- Co teraz z nami będzie? - spytał, kręcąc się lekko, żeby ułożyć się wygodniej. Znałem jego ruchy i od razu wciągnąłem go na swoje kolana, wiedząc że tego właśnie chciał.
- Chyba po prostu będziemy spędzali ze sobą mniej czasu - wymruczałem, głaszcząc go po plecach. - I będziemy trochę grzeczniejsi. Albo nawet dużo grzeczniejsi... Twoi rodzice nie mogą się zorientować, wiesz o tym, skarbie.
- Oczywiście - odpowiedział, po czym pociągnął nosem. - Ale nadal będziesz mnie kochał, prawda? Nawet gdy nie będziemy się mogli całować?

CZYTASZ
Prince // Xiuchen short
FanfictionMinseok jest synem szanowanej pary, ukrywanym przed światem ze względu na swoją... inność. Jongdae to prywatny nauczyciel, zatrudniony przez rodziców Mina do edukacji ich syna. Gatunek: angst, fluff, omegaverse