Rozdział 4

24 5 1
                                    




Impreza trwa w najlepsze, a ja nie potrafię pozbyć się obrzydzenia jakie budzi we mnie wzrok Caleba , który ciągle skupia się na mnie. Po 2 godzinach, gdy naprawdę starałam się unikać jego spojrzenia, stwierdziłam że mam dość. Odwróciłam się do Kylie i cicho szepnęłam.
- Kylie, ja już pójdę. Jakoś nie jestem w imprezowym nastroju po dzisiejszych wydarzeniach - popatrzyłam na nią i wymusiłam uśmiech
- Jasne rozumiem. Mam Cię odprowadzić, może wrócę z Tobą? - dziewczyna spojrzała na mnie ze współczuciem we włosach wiedziałam że jako jedyna mnie rozumie.
- Nie co Ty, daj spokój. Przyszłaś tutaj, żeby się bawić. Nie chce abyś psuła sobie zabawę tylko i wyłącznie ze to ja nie mam ochoty na imprezę - powiedziałam po czym mocno ja uścisnęłam.
Następnie pożegnałam się z cała reszta, także z Calebem po czym zadzwoniłam po taksówkę i wyszlam przed dom, aby na nią poczekać. Wieczór zrobił się dość chłodny, otulilam się rękoma. Nagle poczułam czyjaś obecność za sobą.
- Caleb, naprawdę nie mam ochoty z tobą rozmawiać, daj mi spokój! - odwróciłam się i zobaczyłam Jamesa stojącego przede mną.
- Żaden Caleb, kochanie - nagle mój obraz się rozmazał, poczułam wielki ból, a następnie nastała wielka ciemność.

CALEB POV:

Nie mam pojęcia co w niej było, ale kiedy na nią patrzyłem jakby cały świat znikał a liczyła się Ona. Może to banalne, ale prawdziwe. Nie potrafię ukryć tego jak bardzo chce ja bliżej poznać. Jej idealne ciało, a do tego usta za które mógłbym zabić, aby mieć możliwość dotknięcia ich. To było silne. Silniejsze ode mnie. Nawet nie zdawałem sobie sprawy jak długo się w nią wpatrywałem, dopóki nie wstała i nie zaczęła żegnać się ze wszystkimi. Nie mogła jeszcze wyjść. Nie chciałem żeby wyszła. Chciałem nadal móc się w nią wpatrywać i zapamiętać ten obraz na dłużej. Ta dziewczyna była jak dobra kawa, uzależniająca i aromatyczna. Jak papieros, który daje Ci ulgę gdy coś idzie nie po Twojej myśli. Gdy podeszła do mnie spojrzałem na nią i lekko się uśmiechnąłem.
- Czemu już idziesz? - to pytanie wyleciało z moich ust, szybciej niż pomyślałem o tym aby je zadać.
Spojrzała na mnie tymi swoimi dużymi oczami i zrobiła swoją typowa minę, minę której nie mogłem rozgryźć. Jeszcze.
- Ponieważ, mam dość Twojego wzroku którego nie spuszczasz ze mnie, przez cały wieczór. Zajmij się lepiej swoją dziewczyna. No właśnie gdzie ona jest? Nie powinieneś się tym przejmować?
- Nora, nie wiem o co Ci chodzi. Ale ja.. - jednak nie było dane mi dokończyć ponieważ dziewczyna przerwała mi mówiąc „Nie mam ochoty tego słuchać" , a następnie odeszłam.
Stałem tam i wiedziałem, że nie mogę tak tego zostawić. Szybko pobiegłem za nią lecz nigdzie jej nie widziałem, pomyślałem że jest przed domem. Szybko tam pobiegłem, lecz to co zastałem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Zauważyłem ją i jakiegoś chłopaka, na jej twarzy było widać przerażenie. Nagle chłopak uderzył ją w głowę kamieniem, a jej ciało momentalnie opadło
- Noora! - krzyknąłem i automatycznie podbiegłem, złapałem chłopaka który nie zdążył zareagować i zacząłem walić pięściami w jego twarz. Z każdym ciosem dodawałem więcej siły, aż ktoś mnie odciągnął, a jak przypomniałem sobie o Noorze. Podbiegłem do niej szybko i zobaczyłem krew lecąca z jej głowy. Poleciłem komuś z gapiów, aby szybko zadzwonił na pogotowie. Złapałem jej policzek w moja dłoń i pragnąłem aby nic jej się nie stało. Ale z każda chwila traciłem nadzieje.

Czekaliśmy już kilka godzin, a Noora nadal się nie budziła. Wraz z Kylie natychmiast po odjeździe karetki przyjechaliśmy do szpitala. Kylie poinformowała oczywiście ciocie Nory, która miała dojechać. Wpatrywałem się w śpiąca Norę, która wyglądała tak spokojnie. Zastanawiałem się jakim trzeba być człowiekiem, aby zrobić tej dziewczynie taka krzywdę. Nie rozumiałem tego. Z rozmyśleń wyrwał mnie pisk Kylie, która patrzyła ze łzami w oczach na Nore. Dziewczyna była oszołomiona i nie miała pojęcia co się dzieje.
- K-Kylie? Gdzie ja jestem? - zapytała, jednocześnie mrużąc oczy, a jej wzrok padł na mnie.
Kylie opowiedziała jej wszystko, po czym wyszła z sali aby kupić sobie coś do picia. Spojrzałem na Norę i nie miałem pojęcia co mam jej powiedzieć.
- Jak się czujesz? - jedyne co przyszło mi teraz do głowy. Popatrzyłem na dziewczynę i podszedłem kilka kroków do jej łóżka. Spojrzała na mnie i ponownie zauważyłem TO spojrzenie. Nie miałem pojęcia co siedzi teraz w jej głowie.
- Nie będę owijała w bawełnę, nie mam pojęcia co tutaj robisz. Jasne? I szczerze mówiąc naprawdę nie mam ochoty na Twoja obecność tutaj dlatego byłabym wdzięczna gdybys po prostu stad wyszedł. Dziękuje, ze przywiozłeś tutaj Kylie. Ale nie mam Ci nic więcej do powodzenia.
Byłem w szoku i w tym momencie cieszyłem się ze Kylie pominęła fakt, iż to ja się nią zająłem i co zrobiłem temu kolesiowi, ponieważ teraz mogłem zrobić to sam.
- Okej, dwa razy nie musisz powtarzać. Ale dla Twojej wiadomości nie musisz mi dziękować za uratowanie Ci tylka dzisiaj wieczorem. Równie dobrze mogłem sobie pójść i nie dojechać tego kolesia. - powiedziałem, a następnie opuściłem sale

NOORA POV:

Równie dobrze mogłeś sobie pójść i nie dojechać tego kolesia

To zdanie leciało w mojej głowie jak mantra od kilku godzin. Po tym jak Caleb opuścił moja sale, opowiedziałam o wszystkim Kylie.

- Nie mogę uwierzyć, ze to zrobiłaś. Jesteś pierwsza dziewczyna od 2 lat o która Caleb się zatroszczył. - powiedziała, a ja nie wiedziałam jak zinterpretować jej słowa dlatego uniosłam moje brwi do góry.
- Niby czemu? - zapytałam, czekając na odpowiedź.
- A wiec nie wiesz? 2 lata temu Caleb stracił swoją siostrę w wypadku. Był z nią strasznie blisko. Po jej śmierci załamał się i od tamtej pory nie szanował żadnej dziewczyny. Aż pojawiłaś się Ty. - zaśmiała się i pstryknęła mnie w ramie.
- A co z jego dziewczyna? - zapytałam zdziwiona, na co Kylie parsknęła.
- Jaka dziewczyna? Odkąd pamietam Caleb zawsze był sam.

Rozmowa z Kylie kompletnie wybiła mnie z tropu. Nie miałam pojęcia co sobie myśleć. Dlaczego Caleb zatroszczył się właśnie o mnie? Jaki ma w tym cel? Wiedziałam jedno, ze po wyjściu ze szpitala muszę to z nim wyjaśnić. I nie wydaje mi się, żeby była to przyjemna rozmowa.
Całe szczęście z rozmyśleń wyrwała mnie moja ciocia która wpadła do sali z panika wypisana na twarzy. Na jej widok zaśmiałam się, ponieważ dawno nie widziałam aby ciocia była tak przerażona.  Lecz przytuliłam ja mocno i dziękowałam Bogu, że mam ja przy sobie.

Do SzaleństwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz