Rozdział 5 - Trzy dni

292 22 2
                                    

Tej nocy Julia nie spała dobrze. Kilkakrotnie budziła się i wstawała, w efekcie, czego świt przywitała w kuchni, z kubkiem kawy. Tutaj wspomnienie ojca zdawało się być najsilniejsze, tak samo, jak jego obecność.

Wpatrzona w okno wychodzące na niewielki ogród, zastanawiała się, co przyniesie nowy dzień, tym bardziej, że czekało ją spotkanie, w które tak niefortunnie dała się wmanewrować. A jeśli zjawią się na nim również członkowie zespołu? Nie przypuszczała, żeby miało do tego dojść, ale mimo wszystko niepokoiła ją ta myśl. Ostatecznie mogła jeszcze wszystko odwołać, tylko, że potem nie potrafiłaby spojrzeć Owenowi w twarz.

Dzwonek telefonu o tak wczesnej porze zaskoczył Julię i sprawił, że w jej żołądku zawiązał się monstrualnych rozmiarów węzeł.

- Owen? Stało się coś? – Poranna chrypka zniekształciła jej głos.

- Cześć. Brzmisz dziwnie słabo. Wszystko w porządku? – Zaniepokoił się.

- Słabo? A jak mam brzmieć o szóstej trzydzieści rano?

- Cholera, nie miałem pojęcia, że jest tak wcześnie. Dlaczego odebrałaś? - Zdziwił się.

- Bo dzwoniłeś?! – Zirytowała się. - I pomyślałam, że to coś ważnego, skoro dobijasz się do mnie tak wcześnie.

- Racja, bo doszedłem do wniosku, że lepiej będzie jak spotkam się z nimi sam – dodał z przekonaniem.

- Z kim? Z ludźmi z firmy fonograficznej? – Nie nadążała za jego tokiem myślenia.

- Tak. Z pewnością nie przyjmą dobrze tego, co mam im do powiedzenia, a obecność kogoś obcego mogłaby ich tylko bardziej rozjuszyć, więc zostawię cię w odwodzie. Co o tym myślisz?

- Podoba mi się ten pomysł, a nawet więcej, jestem nim zachwycona. - Odetchnęła z wyraźną ulgą.

- Ale i tak przyjedź. Powinniśmy chyba ustalić, co dalej robić – dodał.

- W porządku, tylko daj mi wcześniej znać. Mam trochę spraw na głowie. – Westchnęła ciężko.

– To będzie raczej formalność, więc długo z nimi nie zabawię. Mam się z nimi spotkać o piętnastej, więc przyjedź do mojego biura na szesnastą, dobrze?

- Dobrze, posyłam ci mentalnego kopniaka na szczęście i do zobaczenia na miejscu. – Zakończyła.

Musiała ogarnąć dom, siebie i zająć się Joy, bo od dziewiątej miały zacząć się u niej pojawiać kandydatki na opiekunkę, podesłane przez agencję, z którą zdążyła skontaktować się dzień wcześniej.

Po spotkaniu z pierwszą z nich czuła, że błądzi we mgle, dlatego zadzwoniła do Abbie z prośbą o pomoc. Przyjechała najszybciej jak mogła i towarzyszyła jej przy dalszych rozmowach, jako obserwator. Po ponad dwóch godzinach miały już, jako taki obraz sytuacji, a po wyjściu ostatniej z kandydatek, zasiadły wspólnie przy stole w kuchni i jeszcze raz uważnie studiowały ich dokumenty.

- Ta kobieta z Airlington jest bardzo miła i duży plus stanowi fakt, że mieszka niedaleko. – Julia myślała na głos, przeglądając załączone do jej dokumentów referencje.

- Też zwróciłam na nią uwagę. Konkretna osoba, a przy tym szalenie ciepła i wzbudza zaufanie - przytaknęła Abbie, przeglądając kolejną z ofert.

- Zastanawiam się jeszcze nad... - Urwała dziewczyna, przekładając kilka teczek na osobną kupkę i sięgając po tę, której szukała. - Louise Greyson... To ta nieduża blondynka z pieprzykiem koło nosa. Szybko złapała kontakt z Joy i co najważniejsze, wyraźnie podkreśliła, że jest dyspozycyjna, a nie ukrywam, że ma to dla mnie kluczowe znaczenie. – Julia bezwiednie spojrzała w okno i uciekła myślami daleko stąd.

Labirynt uczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz