Seventh Lesson

797 137 4
                                    

- Ile czasu zostało? - zapytała Lauren drżącym głosem. 

- Niewiele. - przyznała druga. 

- Błagam cię. - gorące łzy spływały po jej rozpalonych policzkach. 

Rana pod okiem już zniknęła. Otoczenie również się zmieniło. Teraz znajdowały się w przytulnej kawiarence, gdzie Jauregui pierwszy raz zobaczyła Cabello. Prawdziwą Cabello. 

- Nic nie mogę zrobić, skarbie. - podparła łokieć o stół, a podbródek ułożyła na otwartej dłoni. - Jak już zdążyłaś zauważyć, wszytko dzieje się w twojej głowie. To nie jest prawdziwe. Za to... - urwała, spoglądając przed ogromną szybę, zza której widać było przejeżdżające wąską uliczką rowery. - Za to, to, co widziałaś, owszem. 

- Jaka będzie dzisiejsza lekcja? Rozpacz? Bezsilność? - zakpiła. 

- Odkupienie, Lauren. Odkupienie. 

- Wyrządziłam jej tyle zła... nigdy nie odkupię win. 

- Było sobie dwóch mężczyzn. - zaczęła powoli, mając zamiar nawiązać do jej słów. - Obaj popełnili taką samą zbrodnie. Pan A zamordował z zimną krwią pewną kobietę. Pan B zrobił to samo innemu mężczyźnie. Obaj zostali złapani. Obaj trafili do pokoju przesłuchań. Obaj zostali skazani. Jeden z nich na dwadzieścia pięć lat, drugi na dożywocie. Sądził ich ten sam sędzia i ława przysięgłych. Który dostał mniejszy wyrok? 

- Facet A. - mruknęła, jakby to było oczywiste. 

- Uzasadnij. 

- Zabił kobietę. Zrobił to albo z zazdrości, albo w akcie zemsty za zdradę, czy coś. 

- Mylisz się. Płeć ofiary i motyw nie mają tu nic do tego. 

- Więc kto dostał mniejszy wyrok? - zapytała z czystej ciekawości. 

- To zależy od ciebie. Jeden z nich okazał skruchę i przyznał się do popełnionej zbrodni. Drugi trwał przy swojej 'niewinności'. - zakreśliła w powietrzu cudzysłów. - Jeden z nich dostał szansę na odkupienie win. Drugi został skreślony. 

- Jestem tym, który dostał szansę. - odparła pewnie. 

- Jesteś tego pewna? Masz pewność, że odważysz się przyznać do wszystkich wyrządzonych krzywd, patrząc jej prosto w oczy? 

- Ja... ja zrobię wszystko, żeby to naprawić. 

- Zobaczymy. - wstała z metalowego krzesełka. - Lubisz sztukę. - stwierdziła, przechadzając się za plecami kobiety. - Potrafisz dostrzec i docenić jej piękno. Dlatego nie rozumiem, dlaczego jesteś tak zepsuta. - przystanęła na moment. - Spójrz na siebie. Jesteś śliczna. Wręcz idealna. Ale dlaczego tylko na zewnątrz? Czytasz Shakespeare'a. Wydawałoby się, że jesteś wrażliwa, podatna na zranienie. A jednak to ty krzywdzisz innych. 

- "Zbyt ona piękna, zbyt mądra zarazem. Zbyt mądrze piękna, stąd istnym jest głazem."* - westchnęła. 

- "Chcąc świat oszukać, stosuj się do świata, ubierz w uprzejmość oko, dłoń i usta, wyglądaj jako kwiat niewinny, ale niechaj pod kwiatem tym wąż się ukrywa."**

- Dobra, zrozumiałam. - burknęła, dotknięta brutalną prawdą, zawartą w słowach wybitnego artysty. 

- Zostawię cię już. Chyba masz sporo kwestii do przemyślenia, moja droga. - zaczęła odchodzić w stronę wyjścia z kawiarni. - Tylko pamiętaj. Masz mało czasu. 

- Dzięki za pocieszenie. - machnęła na nią niedbale ręką, ale kobiety już nie było. 

~~~~~~

* William Shakespeare - "Romeo i Julia"

** William Shakespeare - "Makbet" 

Think about it | CAMREN |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz