- Chyba zaczynam rozumieć. - odparła szatynka, ponownie otwierając oczy.
- Do dokładnie masz na myśli? - znikąd obok niej pojawiła się postać Camili.
Leżały w bezruchu na wykafelkowanej podłodze w kuchni Lauren.
- Już chyba wiem, dlaczego wyglądasz jak ona. - szepnęła. - Dalej nie mam pojęcia, kim jesteś, ale co do tego, chyba mam rację.
- Więc... - mruknęła, czekając na wyjaśnienie części zagadki.
- To jej wyrządziłam największą krzywdę. Każda lekcja dotyczy Camili.
- Brawo! - pisnęła, jak te blond cipy w szkołach średnich na widok jakiegoś przystojniaka. - Punkt dla ciebie, złotko. Ale! Nie zapominaj, że nadal to ja jestem na prowadzeniu.
- To o czym będzie dzisiejsza lekcja? - przekręciła głowę, aby spojrzeć w tak znajome, a jednocześnie obce oczy.
- Lekcja piąta. - podparła się na łokciach. - Wdzięczność.
Wykonała ledwo zauważalny ruch i już stała wyprostowana, wyciągając rękę ku kobiecie.
- Chodź.
Lauren ostrożnie złapała jej dłoń, po czym z pomocą dziewczyny również stanęła na nogach.
- Co powiesz, gdy ktoś uprzejmy przepuści cię w drzwiach? - zapytała, wykonując wspomniany gest.
- Dziękuję. - odparła, przechodząc przez próg.
- A co powiedz, kiedy przypadkiem na kogoś wpadniesz? - mimowolnie jej ciało odbiło się od brunetki, czego kompletnie nie rozumiała.
- Przepraszam. - szepnęła.
- Mam rozumieć, że słowa 'proszę', 'dziękuję' i 'przepraszam' nie są ci obce?
- Nie są.
- Dobrze. W takim razie wróćmy do kuchni. - stwierdziła, ciągnąc ją na powrót do pomieszczenia. - Usiądź. Odegramy pewną scenkę. - stwierdziła, wskazując na wysoki stołek przy wysepce.
Podeszła do lodówki i wyciągnęła z niej plastikowe pudełko z makaronem.
- Proszę, kochanie. - odparła, stawiając przed nią plastik. - Wiem, że nie jestem w tym dobra, ale ostatnio trochę ćwiczyłam i mam nadzieję, że będzie ci smakowało. - uśmiechnęła się łagodnie.
- Dziękuję. - szatynka odwzajemniła gest. - To bardzo miłe z twojej strony.
- Błąd! - wrzasnęła Camila, a jej wyraz twarzy zmienił się w ułamku sekundy. - Naprawdę nie pamiętasz tej sytuacji? - pochyliła się nad nią, tak jak miała w zwyczaju.
- N-nie. - zająknęła się, przestraszona jej rozwścieczonym spojrzeniem.
- Camila cały dzień stała w garach, próbując ugotować dla was pyszną kolację. - zaczęła. - Była bardzo szczęśliwa, gdy wróciłaś z pracy i usiadłaś w kuchni. - zajęła miejsce obok niej. - Podała ci talerz i z uśmiechem czekała na twoją reakcję.
- Co powiedziałam? - zażenowana własnym postępowaniem, przymknęła powieki.
- Powiedziałaś, że nie jesteś głodna.
- Ja...
- Ty! Ty jesteś niewdzięczną ignorantką, Lauren! - kolejny krzyk odbił się od ścian. - Wiesz, co było potem?
- Nie.
- Camila zapakowała jedzenie w plastikowe pojemniczki i pojechała do przytułku dla bezdomnych. Dopiero tam zyskała wdzięczność i szczery uśmiech.
- Naprawdę tego nie pamiętam. - szepnęła.
- Oczywiście, że nie, skarbie. - odgarnęła kosmyk włosów z jej twarzy. - Byłaś zbyt zajęta kolejnym romansem, żeby zwrócić uwagę na cokolwiek.
- Jest mi wstyd. - przyznała.
- Wstyd to ci dopiero będzie, po następnej lekcji. - na jej twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek. - Pomyśl o tym. - lekko poklepała ją po policzku. - Mamy coraz mniej czasu.