Rozdział 2

92 17 28
                                    

Dom, w którym Zofia Krzymowska spędziła większą połowę swojego życia, był piętrowym budynkiem z chropowatą elewacją, niegdyś najpewniej koloru białego, ale czas zdążył odcisnąć na niej już swoje piętno. Z tego co Aga wiedziała, to został wybudowany, kiedy mama – najstarsza z czwórki rodzeństwa – była malutka.

Dziewczyna niepewnie zbliżyła się do pomalowanej na czerwono furtki. Wbrew temu, co wykrzyczała jakieś pół godziny temu, wcale nie była pewna, czy babcia ją zrozumie. Fakt, że dorośli inaczej pojmowali świat, był właśnie powodem, dla którego niezbyt chciała dorastać. Z perspektywy Zofii wyjazd też mógł być dobrym pomysłem, szczególnie jeśli rozmawiała na ten temat już z mamą Agi i ta zdążyła przeciągnąć ją na swoją stronę.

Cóż, był tylko jeden sposób, by się przekonać. Agnieszka westchnęła cicho i wkroczyła na wyłożoną czerwoną kostką ścieżkę prowadzącą przez podwórko, ale nie było jej dane daleko nią zajść. Jak na komendę z ogrodzonego niskim płotkiem ogródka porośniętego kwiatami i różnymi krzewami, który ciągnął się od ulicy aż po taras domu babci, wyłoniły się dwie postacie i zagrodziły jej drogę.

Dwie młodsze kuzynki Agi, bo to były one, wpatrywały się w nią z wielką powagą. Agnieszka pomyślała, że chyba nigdy chyba nie przestanie się dziwić, jak można wyglądać tak podobnie do siebie, a nie mieć tych samych rodziców.

Mimo, że ośmiolatki miały całkiem inną barwę oczu i włosów, to podobieństwo było uderzające. Czasem dziewczynie wydawało się, że ktoś wydrukował dwie identyczne dziewczynki i po prostu inaczej pokolorował. Jedyną okolicznością, która mogła w pewnym stopniu wytłumaczyć to przedziwne zjawisko, które oglądała właśnie na oczy, był fakt, że wujek Łukasz oraz ciocia Żaneta byli bliźniakami i to ich córki stały przede Agnieszką.

– Po czyjej jesteś stronie? – zapytała dziewczyny brązowowłosa Zuzanna i skierowała czubek drewnianego miecza w jej kierunku.

– Lepiej dla ciebie, jeśli będziesz po naszej – dodała od razu niebieskooka Alicja, krzyżując ramiona na piersi. Zdawało się, że wcale nie przeszkadza jej w tej czynności trzymany w dłoni pistolet na kulki.

– A mogę być neutralna? – zaryzykowała pytanie Agnieszka i pomyślała, że przecież ciężko jest wybrać jakąś stronę, jeśli nawet nie wie się, co ma się do wyboru.

– Nie – odparły chórem kuzynki.

– No, a więc jesteś po stronie dziewczyn, czy to chłopcy wysłali cię na przeszpiegi? – Zuza wpatrywała się w nastolatkę niewzruszenie, brązowymi ślepiami.

– Po niczyjej... – Agnieszka zniżyła głos do szeptu – ...przybywam w tajnej misji do babci.

Dziewczynki spojrzały po sobie. Chyba nie spodziewały się takiej odpowiedzi. Ala bezwiednie zaczęła bawić się końcówką swojego jasnego warkocza, który miała zapleciony w identyczny sposób jak jej kuzynka. Wyraźnie oczekiwała, że to Zuza podejmie decyzję.

– Dobrze, zabierzemy cię do dowódcy. Ona zdecyduje – odparła z ociąganiem Zuzanna i zgrabnie przeskoczyła przez niski płotek do kwiatowego ogródka.

Zamiast pójść w ślady ośmiolatki, Aga stała zaskoczona i nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić.

– Do jakiego dowódcy one chciały mnie prowadzić. I co ważniejsze, co tu się w ogóle wyprawia? – W głowie dziewczyny kotłowały się pytania.

– Rusz się. Szpiedzy mogą być wszędzie – pogoniła ją Ala, trącając pistoletem na kulki w plecy.

Chcąc nie chcąc, Agnieszka niepewnie podniosła wysoko nogę i przegramoliła się na drugą stronę niskiego ogrodzenia. Jasnowłosa dziewczynka po chwili jednym susem zrobiła to samo, uprzednio upewniając się, że nikt nie patrzy. Przeskoczyła go z taką gracją, że nastolatka nie wątpiła już, że uczęszczanie na lekcje baletu, w jej przypadku nie było błędem.

Akt własnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz