* * *
Agnieszka niepewnie przystanęła przed furtką prowadzącą na podwórko jej babci. Z jednej strony była zdecydowana tam wejść. Jeśli komuś miała powiedzieć o znalezionym, starym dokumencie, to właśnie Zofii Krzymowskiej. A że chce porozmawiać z kimś o akcie własności, była pewna. Nie powstrzymywała jej też niepewność, co babcia z tą wiedzą zrobi, bo Aga wiedziała, że jeśli kobieta obieca, że nikomu nic nie powie, to tak będzie. Można powiedzieć, że pchały ją tu od wczorajszego powrotu również wyrzuty sumienia. Chciała usłyszeć, że dokument jest fałszywy i nie powinna sobie nim zawracać głowy. Że dobrze zrobiła, wracając do domu.
Jednak coś ją mimo wszystko powstrzymywało od przekroczenia granicy babcinego podwórka. A była to bardzo prosta rzecz, nosząca nazwę kuzynostwo. Agnieszka wcale nie miała ochoty znowu zanurzyć się w konflikt dzieci i kombinować, jakby tu przedostać się przez linię frontu do Zofii Krzymowskiej. Pomyślała, że jednak jedna taka sytuacja wystarczy jej na najbliższą wieczność.
W końcu dziewczyna podjęła decyzję, uznając niektóre rzeczy za przykrą konieczność. Westchnęła i wkroczyła na podwórko. Co prawda zrobiła tylko dwa kroki, zanim stanęła, ale zawsze to już było coś.
Odczekała minutę. Potem dwie. Następnie trzy i nadal się nic nie stało. Zamrugała, jakby do końca niedowierzające, że nikt jej nie zatrzymuje i szybko ruszyła w kierunku głównego wejścia do domu. Nie miała ochoty stać na wybrukowanej kostką ścieżce do momentu, aż któreś z dzieci jednak się nią zainteresuje.
Aga nie napotkała również śladów życia, kiedy wbiegła po schodkach do wejścia, ani kiedy przemierzała dolne piętro domu. Nie zatrzymano jej nawet wtedy, kiedy przechodziła po kolejnych stopniach, aby znaleźć się na górnym korytarzu.
Już była gotowa podejrzewać, że dzieci wymordowały się nawzajem przez ten czas, a babcia, ciocie i wujkowie udali się na ich pogrzeb, ale jej teoria legła w gruzach, kiedy dostrzegła stojącą przy kuchence kobietę z krótkimi, siwymi włosami. Dziewczynie przemknęło jeszcze przez myśl, że ewentualnie babcia mogła zostać, żeby przygotować stypę, ale nie dane jej było nad tym się głębiej zastanowić, bo Zofia dostrzegła jej obecność i zamrugała zaskoczona.
– Aga? Co ty tu robisz? – W głosie kobiety też można było doszukać się nutek zdziwienia.
– Cześć, babciu... Mama ci nie powiedziała? Wczoraj wróciłam do domu.
– Nie, nawet nie zadzwoniła – zaprzeczyła babcia dziewczyny i równocześnie zmniejszyła ogień na palniku, bo zawartość garnka próbowała się wydostać na zewnątrz. – No to siadaj i opowiadaj, jak było.
Agnieszka zawahała się, ale jednak po chwili spełniła polecenie siwowłosej kobiety i usiadła na najbliższym krześle.
– W sumie to nudno – podsumowała pobyt nad jeziorem po minucie ciszy.
– Nudno? Dlaczego nudno? – dopytała się babcia dziewczyny.
Aga wzruszyła ramionami, jakby to mogło wystarczyć za odpowiedź, jednak Zofia nadal wpatrywała się w nią pytająco, więc w końcu postanowiła to jakoś wytłumaczyć słownie.
– No tak jakby no... Nic się nie działo, na przykład?
Babcia dziewczyny na tą odpowiedź uśmiechnęła się jakby z politowaniem.
– Oczekiwałaś tłumu w zamkniętym ośrodku? No i jakoś nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek cisza i spokój ci przeszkadzały...
Aga odburknęła coś pod nosem, bo trudno było się spierać ze stwierdzeniem Zofii. W końcu dziewczyna faktycznie wolała siedzieć w domu z książką, niż gdzieś wyjść ze znajomymi i jakoś wtedy nigdy nie narzekała na nudę.
![](https://img.wattpad.com/cover/136154409-288-k300162.jpg)
CZYTASZ
Akt własności
AdventureKsiążki życiem! Tylko że... książki nie nauczą cię, jak żyć. I nawet jeśli czytasz ich multum, jeszcze nie znaczy to, że będziesz przeżywał takie przygody jak twoi ulubieni bohaterowie. Albo że będziesz wiedział, jak zachować się w podobnej sytuacji...