Nie, to nie rozdział. I tak, jestem świadoma, że od ostatniego minęły ponad cztery miesiące. Pracuję nad tym, a tym czasem...
Wesołych świąt wszystkim!
----------------------------------------------
– Kto wpadł na taki głupi pomysł, żeby świętować Wigilię razem? – zapytała Agnieszka w przestrzeń.
Piotrek westchnął i wzniósł oczy ku niebu, a raczej sufitowi. Mógłby się założyć, że jeśli ktoś by mu płacił za każdym razem, kiedy dziewczyna wypowie te słowa, to już byłyby bogaty, a do wieczora spokojnie kupiłby sobie dom z basenem w centrum Warszawy.
– Na pewno nie ja – odparł już setny raz dzisiejszego dnia, siląc się na cierpliwość.
– No przecież wiem, że nie ty! – wypaliła Aga. – Po prostu... – wykonała nieokreślony gest rękami, a chłopka z ulgą zauważył, że znajduje się przecież po drugiej stronie stołu, czyli poza zasięgiem jej wymachiwania – ...to jest głupi pomysł!
– Przecież już to ustaliliśmy – odrzekł, nawet nie podnosząc wzroku. Miał teraz ważniejsze problemy na głowie niż Agnieszka. Po której stronie talerza kładło się ten cholerny nóż?
Dziewczyna tymczasem przerwała na chwilę narzekanie i z konsternacją przyglądała się poczynaniom Piotrka.
– Odwrotnie położyłeś sztućce – powiedziała w końcu. – Nóż i łyżka w tym ręku, którym piszesz.
Chłopak przyjrzał się jeszcze raz nakryciom, rzucił też okiem na swoją dłoń i powiedział z zadowoleniem:
– No, czyli jest dobrze.
Agnieszka zmarszczyła czoło. Spojrzała jeszcze raz na stół, potem na chłopaka, a następnie jeszcze raz na nakrycia. Nie, zdecydowanie nie było dobrze.
Już otworzyła usta, żeby poinformować o tym Piotrka, kiedy do pokoju majestatycznym krokiem wszedł Murza i z miejsca zainteresował się choinką.
Tak ładnie pachniała. Lasem. Żywicą. I te bombki tak zachęcająco błyszczały i kręciły się na niteczkach… Gdyby tak jedną pacnąć łapką…
– Nie, zostaw! – krzyknęła natychmiast dziewczyna, już wiedząc, co się szykuje. – No psik!
Kot nie przejął się tym ani trochę. Już się przyczaiły i wybrał sobie konkretną bombkę na cel. Zostało tylko skoczyć...
W tym momencie Murza poczuł, że coś chwyciło go za skórę i podniosło do góry. Zaprotestował głośno, ale Piotrek nie przejmując się tym wcale, odstawił go na ziemię dopiero, kiedy jego zdaniem został zachowany bezpieczny dystans do choinki. Kot spojrzał na niego z oburzeniem.
– No i wkurzyłeś Murzę – podsumowała Aga.
– Ale uratowałem bombki – odparł chłopak.
– Chyba nie na długo – powiedziała i podążyła spojrzeniem za kotem, który podniósł się i zmierzał w kierunku drugiego końca pomieszczenia, ale jednak na szczęście zatrzymał się pod wejściem na balkon a nie pod choinką.
– Chcesz na zewnątrz? – Agnieszka spytała kota, a ten odpowiedział głośnym miau.
Dziewczyna otworzyła balkon, a Murza wystawił łapki na zewnątrz, dotknął śniegu i błyskawicznie cofnął się do środka.
– Czyli jednak nie chce – podsumował Piotrek.
W tym momencie do salonu wszedł Wojtek z Krzysiem na rękach – trzyletnim bratem chłopaków.
– Jak wam idzie z tym nakrywaniem do stołu? – zapytał. – Wszyscy jeszcze żyją?
– Już skończyliśmy – odparł Piotrek, w myślach dodając, że mało brakowało, a zabrakłoby mu cierpliwości do tego całego nakrywania.
Przez próg do pokoju zajrzała też Julka i ze smutkiem zauważyła, że pod choinką nadal nie ma prezentów. Piotrek westchnął ciężko.
– Siostra, ile razy można ci mówić, że Mikołaj przychodzi dopiero po pierwszej gwiazdce?
Na twarzy dziewczynki odmalował się zawód.
– Najwyraźniej jeszcze kilka razy – stwierdził Wojtek i poklepał Julkę po jasnej czuprynie. – Spokojnie, jeszcze tylko około godziny.
– Godzina to długo – odparła naburmuszonym tonem ośmiolatka i znowu zniknęła za drzwiami.
Najstarszy z braci odstawił więc Krzyśka na ziemię i podszedł do stołu z zamiarem skontrolowania nakryć. Trzylatek w tym czasie podreptał do Murzy i zaczął go głaskać pod włos, na co kot głośnym miauknięciem zademonstrował swoje niezadowolenie.
– Dlaczego sztućce leżą odwrotnie? – zapytał nagle Wojtek.
– Ha! Mówiłam! – wykrzyknęła triumfalnie Agnieszka.
Piotrek westchnął, wzniósł oczy ku sufitowi i wypalił w przestrzeń:
– Kto tak właściwie wpadł na ten głupi pomysł, żeby obchodzić razem Wigilię?
Odpowiedziała mu cisza.
CZYTASZ
Akt własności
AdventureKsiążki życiem! Tylko że... książki nie nauczą cię, jak żyć. I nawet jeśli czytasz ich multum, jeszcze nie znaczy to, że będziesz przeżywał takie przygody jak twoi ulubieni bohaterowie. Albo że będziesz wiedział, jak zachować się w podobnej sytuacji...