Rozdział 2

171 12 1
                                    

Dziewczyna tylko prychnęła na ojca i minęła go, żeby dostać się do łazienki.
Przekręciła klucz w zamku i podeszła do umywalki, aby zmyć makijaż. Gdy już to zrobiła, postanowiła pomalować się mocniej.
Nałożyła ciemnobrązowy cień do powiek, pomieszany ze złotym, na kącikach wewnętrznych użyła rozświetlacza, a na zewnętrznych dodała trochę w kolorze grafitowym, całości dopełniła czarna kreska. Usta podkreśliła krwistoczerwoną szminką.
Gotowa wyszła z pomieszczenia, oznajmiając, że wychodzi. Nagle poczuła uścisk na ramieniu.

- Nigdzie nie idziesz! Zostaniesz tutaj i będziesz tu siedzieć, dopóki cię nie wypuszczę!- tata zastąpił jej drogę, po czym ją zamknął wychodząc z pomieszczenia.

- Nie możesz mnie tu uwięzić!- Meg uderzała pięściami w drzwi.- Słyszysz?!

Zdesperowana szatynka kopnęła w drewno.
Wróciła na łóżko i chwyciła za telefon, wybrała numer Alexa i napisała mu smsa:
"Przyjedź po mnie, chcę się stąd wyrwać."
Na odpowiedź nie musiała długo czekać- "Będę za 10 minut".
Dziewczyna z uśmiechem na ustach odłożyła telefon i poszła się przebrać, stwierdzając, że ma jakieś 20 minut na przyszykowanie się, biorąc pod uwagę fakt, że chłopak wiecznie się spóźnia.

Postanowiła założyć czarną sukienkę z lekkimi wycięciami pod biustem. Do tego biały szal w kolorowe kwiaty i czarne buty na koturnie. Jako dodatki wybrała długi złoty naszyjnik i bransoletkę.
Wyjrzała przez okno, ale Alexa jak nie było, tak nie ma... Spojrzała na zegarek, minęło już pół godziny. Ile można na niego czekać?
Już miała do niego dzwonić, gdy usłyszała jakieś stuknięcie. Zaczęła się zastanawiać, co to było, ale po chwili dało się słyszeć to samo, tylko głośniej. Podeszła w stronę okna i otworzyła je.

- Alex, czyś ty oszalał?! Okno mi chcesz wybić?

- Nie denerwuj się, mała, tylko chodź.

- Ja ci dam mała, leszczu... poczekaj no ty- mruknęła pod nosem, po czym dodała głośniej- pomóż mi stąd wyjść!

- A nie możesz po prostu zeskoczyć?

- Z pierwszego piętra? Podstaw drabinę, ruszże mózgiem!

Chłopak nieco urażony komentarzem Meg zaczął się rozglądać za potrzebnym przedmiotem. Gdy już znalazł, oparł go o framugę, a szatynka zeszła na dół.

- Chodź- zarządziła- jedziemy na imprezę. Chcę się zabawić.

Jak powiedziała, tak zrobili. Pojechali do jakiegoś klubu, gdzie mogli się napić i potańczyć.

W tym czasie, ojciec dziewczyny zorientował się, że jego córka uciekła. Wściekły włączył lokalizację w telefonie i namierzył ją. Kiedy już wiedział, gdzie jest, zadzwonił do mężczyzny, który miał pracować jako ochroniarz.

- Witam, z tej strony Tom Carter. Rozmawialiśmy niedawno w sprawie pracy. Tak, tak, dokładnie. Chciałbym, żeby zaczął pan od dziś. Zgadza się pan? Wspaniale... Adres wyślę smsem, pojedziesz tam. Dziękuję bardzo i liczę na dyskrecję, tak jak się umawialiśmy. Do widzenia.

Biznesmen zakończył rozmowę telefoniczną i wrócił do planowania kampanii wyborczej. Sam nie wpadłby na pomysł, żeby zostać prezydentem, ale jeśli Suzan mu pomaga, to znaczy, że to będzie dla nich lepsze. Tak przynajmniej myślał.

Tymczasem para nastolatków bawiła się świetnie. Nie schodzili z parkietu nawet na chwilę. Megan podczas swoich pląsów wpadła na jakiegoś dobrze zbudowanego mężczyznę i gdyby jej nie złapał, upadłaby na ziemię.

- Ostrożnie panienko. Zrobisz sobie coś.- Chłopak był wysoki, miał błękitne oczy i blond czuprynę.

- Przepraszam- wydukała zawstydzona i wróciła do zabawy.
Nie zauważyła nawet, że tamten mężczyzna ciągle przygląda się jej z zainteresowaniem.

Siedział przy barze i obserwował ich, kiedy przysiadł się do niego brunet o niebieskich oczach i niewielkim zaroście.

- No proszę, proszę... A kogóż to moje piękne oczy widzą? Steve Rogers we własnej osobie.

- Stark, nie mam czasu, pracuję.

- W piątkowy wieczór? I to w klubie?- Tony był wyraźnie zaskoczony.- co to za praca?

- Nie mogę powiedzieć.

- No weź... Kumplowi nie powiesz?- próbował go przekonać.

- Nie- odparł blondyn.

Steve nie angażując się więcej w rozmowę, zamówił wodę i obserwował dalej. Jak na zawołanie, kiedy tylko dostał napój, ktoś zaczął naprzykrzać się młodej kobiecie. Widać było, że mężczyzna w średnim wieku jest już po kilku drinkach. W ogóle nie zwracał uwagi na to, co mówi szatynka a jej chłopak udawał, że nic nie widzi.

- Pora wziąć sprawy w swoje ręce.

- Steve? Co ty chcesz...- Tony nie zdążył dokończyć swojej wypowiedzi, bo jego przyjaciel już był obok dziewczyny.

- Hej, kolego- postukał nieznajomego w ramię.- nie widzisz, że ta młoda dama nie chce z tobą rozmawiać?

- A ty co? Obrońca ucieśnionych? Jej chłoptaś chyba nie ma nic przeciwko...

- Ale ja mam- odciągnął go od zszokowanej nastolatki, po czym stanął między nimi. Steven znacznie górował wzrostem oraz mięśniami, więc pijak wolał odpuścić.

- Wszystko w porządku?- zapytał.

- Tak, dziękuję. My się chyba nie znamy... Megan Carter.

- Steve Rogers. Miło mi cię poznać.- ucałował wyciągniętą dłoń dziewczyny a na odchodym dodał- polecam zmienić chłopaka.

Przy barze czekał już na niego Stark.

- Stary? Co to było?

- Misja ratunkowa- odpowiedział uśmiechając się pod nosem.

Blondyn wypił w spokoju zamówioną wcześniej wodę, obserwując z rozbawieniem, jak Meg rzuca w swojego chłopaka czym popadnie.

You can't save meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz