Zdenerwowana dziewczyna wyszła z lokalu a Steve ruszył jej śladem, niczym cień.
Słyszał jak Megan rzuca przekleństwami na swojego chłopaka, a cała ta sytuacja nieco go bawiła. Kątem oka zauważył nadbiegającego Alexa. Mężczyzna chciał porozmawiać z szatynką, ale ta najwyraźniej nie miała na to ochoty, bo zaczęli się kłócić. Blondyn widząc, że prawdopodobnie może dojść do rękoczynów, postanowił zareagować.- Zostaw ją w spokoju!- krzyknął podchodząc do nastolatków.
- Odczep się, blondasie. Rozmawiam ze swoją dziewczyną.
- Raczej nie można nazwać tego rozmową.
- Powiedziałem odczep się! W ogóle kim ty jesteś? Z resztą nieważne!- Warknął w odpowiedzi, po czym zwrócił się do szatynki- A może ty mnie z nim zdradzasz?!
- Wiesz co?- wtrąciła się.- Wypchaj się! Mam dość, że ciągle podejrzewasz mnie o jakieś zdrady, że jesteś taki zazdrosny! Z nami koniec, nie odzywaj się do mnie więcej, nie dzwoń, nie pisz i trzymaj się ode mnie z daleka!
Zostawiła zszokowanych mężczyzn w tyle i skierowała się w stronę domu.
Niebieskooki szybko ją dogonił.- Hej, poczekaj.
- Czego znowu...- zerknęła w stronę swojego rozmówcy.- Och, to ty. Przepraszam, że musiałeś tego słuchać.
- Nic się nie stało. Może odprowadzę cię do domu?
- Jeśli chcesz, to chętnie skorzystam.- Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie.
Resztę drogi pokonali w milczeniu, a chłopak eskortował ją pod same drzwi.
Nie uszło to uwadze ojca dziewczyny. Gdy tylko poszła do siebie, wyszedł porozmawiać z nowym kolegą jego córki.- Dziękuję, że ją odprowadziłeś. Nie domyśla się niczego?
- Nie, szefie. Stawiam na dyskrecję, tak jak pan prosił.
- Dzięki, a teraz idź już, bo jeszcze coś zauważy.
Następnego dnia dziewczyna zadzwoniła do swojej przyjaciółki, Lily Hudson. Postanowiły spędzić wspólnie weekend i umówiły się na nocowanie.
Po kilku godzinach rozległ się dzwonek do drzwi. Uradowana pobiegła je otworzyć.
Ujrzała tam fioletowowłosą. Była dość wysoka, miała brązowe oczy i kolczyk w nosie, a w ręce trzymała torbę. Nastolatki rzuciły się sobie na szyję.- Lily! Jak dobrze cię widzieć! Gdzieś ty się podziewała jak cię nie było?
- Ciebie też Meggie! A no wiesz... tu i tam...
- Cała Ty, zawsze tajemnicza. Ale mówiłam, że nie lubię jak mnie nazywasz Meggie- odparła zdegustowana.
- Dobrze... Meggie- wyszczerzyła się.
Poszły razem do pokoju i zamówiły pizzę. Do czekania miały około pół godziny, więc postanowiły, że zrobią sobie manicure i pedicure. Lily postawiła na przedłużone paznokcie, w kształcie trumienki, pomalowane na czarny mat.
Megan natomiast miała dwa kremowe, na których narysowała piórko, a trzy czarne.Akurat, gdy skończyły, dostawca przywiózł jedzenie. Ucieszone skoczyły na dół, gdzie przywitały zdezorientowanego mężczyznę piskami, zabrały pudełko i zatrzasnęły drzwi, po czym zaczęły wracać do pokoju szatynki.
- Ej, czekaj. Nie zapłaciłyśmy mu- przypomniała Lily.
Szybko wróciły i otworzyły drzwi, przed którymi nadal stał z taką samą miną, zdziwiony pracownik pizzerii.
- Bardzo pana przepraszam, oto należność, dziękujemy!- I z powrotem pobiegły na górę.
Tam przebrały się w onesie jednorożce- jedna w różowy, druga w niebieski.
Pół nocy przetańczyły jak szalone, do czasu, gdy przyjaciółkę naszła ochota na plotkowanie. Wyjęły wino i nalały sobie po lampce.- No to Meg... opowiadaj jak tam twój chłopak.
- Nie mam już chłopaka- odparła zmieszana.
- Jak to? A Alex?- zdziwiła się fioletowowłosa.
- Zerwałam z nim wczoraj i w sumie nie wiem, dlaczego z nim byłam do tej pory. Rozumiesz to, że jak jakiś gość mnie napastował, on nawet palcem nie kiwnął, tylko ratował mnie przypadkowy koleś?!
- A przystojny chociaż?- zainteresowała się brązowooka.
- A co to ma do rzeczy?- zapytała Megan lekko się rumieniąc.
- Czyli ci się podoba- zaklaskała w dłonie, ciesząc się, jak małe dziecko.
- No może trochę...
- No to na co czekasz, napisz do niego albo zadzwoń.
- Nie mam jego numeru... Poza tym poznałam go wczoraj.
- Rany- powiedziała przeciągając samogłoski.
Rozmawiały dalej popijając czerwony napój. Wkrótce poszły spać, uzgadniając, że następnego dnia wyjdą na spacer.
Nazajutrz po zjedzeniu śniadania wybrały się do parku.
Przechadzały się powoli alejkami, konwersując w najlepsze. Szatynka była tak zaabsorbowana tematem, że znowu kogoś potrąciła.- No proszę... Znów na siebie wpadamy, panno Carter- zagadał z uśmiechem blondyn.
Dziś miał mieć wolne, ale jak widać, nawet wtedy nie mógł odpędzić się od pracy.
- O, cześć Steve. Co słychać?
- U mnie dobrze, a u ciebie? Nikt ci już nie dokucza?
- Ekhem!- kumpela wtrąciła się do rozmowy- może mnie przedstawisz swojemu koledze?
- Racja... Steve, to jest Lily, moja przyjaciółka.
- Cześć, Megan mi o tobie sporo mówiła...- uścisnęli sobie dłonie.
- Taaak?- zapytał rozbawiony.- A co takiego?
- No... zastanawiałyśmy się, czy zgodzisz się... Aua- oberwała łokciem w żebra od Meg.- czy zgodzisz się wymienić numerami, w razie, gdyby ktoś ją znowu chciał napaść. W końcu urodzona z niej niezdara.
- Lily!
- No co? Mówię prawdę- zaśmiała się melodyjnie.
Pogadali jeszcze chwilę, wymienili się numerami i poszli w swoje strony. Przyjaciółki po dłuższym czasie wróciły do domu, a Lily wieczorem poszła do siebie. Jutro kolejny dzień na uczelni, obie musiały się wyspać i porządnie odpocząć, jeśli chciały być przytomne na zajęciach.
CZYTASZ
You can't save me
Fiksi PenggemarMegan Carter to 19 letnia szatynka mieszkająca w Nowym Jorku, wraz ze swoim ojcem. Tom, ważny biznesmen, ubiegający się o stanowisko prezydenta, który chce odmienić to miasto na lepsze, żeby jego córce żyło się lepiej. Czy ambicje i inna kobieta mog...