Prolog

103 2 1
                                    

Wampir siedział w mroku na krześle przy drewnianym machoniowym stole. W ręce trzymał kielich do połowy napełniony krwią. Uniósł go wpatrując się w dzwi za, którymi było słychać jakiś  szelest. Zmarszczyl brwi. Ktoś z drugiej strony szedł powolnym krokiem. Drgnal na trzask powoli otwieranych dzwi. Stał w nich młody wampir. Ubrany w czarny, długi płaszcz i ciemne dżinsy. Oczy świeciły w ciemności jasnym błękitnym kolorem z czerwienią. Włosy blond  rostrzepane, które dodawały mu mrocznej postury wampira. Był wściekły. Tamten na krześle patrzył ja idzie ku niemu. W tej chwili czuł strach i panikę bo wiedział ze go zabije. Blondyn wbiegł wampirzym tempem, był bardzo szybki i zwinny. Podniósł wampira za szyję. Kielich wyleciał mu z ręki.  Rozlewajac zawartość.  Delikatne biale światło przebija pokoju, ukazujac blada cerę i oczy które mienily czerwienią.  Idealnie zarysowane kości policzkowe i usta z których wystawaly ostre kły, które zabiły niejednego człowieka i wampira który zawinił. Dusil go coraz bardziej.
- Wiesz za co to? - zapytał. Nic nie odpowiadając, rzucił go o sciane z której spadł obraz i tynk. Podszedł do niego, gdy się podnosił. Patrząc momentalnie złapał go za kark i mu go złamał. Było słychać jedyni jego ciężki odech. Rzucił zwłoki i wziął to co było jego. Wychodząc trzymał dzwiami Zapalił zapalniczki i rzucił na materiał który leżał na podłodze. Usmiechajac się wyszedł.
Nie minął mament a cały budynek płoną. Zerknąć przez ramię i zaczął się śmiać na cały głos, rozkładając ręce. Księżyc był w pełni, czas zacząć polowanie...

Blood Moon Where stories live. Discover now