Malia Hale|Rozdział 002

187 12 1
                                    

Minęło parę tygodni. Spędziłam je właściwie głównie ze Scottem,Derekiem i Stilesem.  Nauczyli mnie wszystkich najpotrzebniejszych rzeczy. Dokładnie wiedziałam jak panować nad przemianami, jak nie bać się samej siebie i jak po prostu - nie zabijać.

Zaprzyjaźniłam się z chłopakami. Spędzone godziny sprawiły, że poznaliśmy się bardzo dobrze. Często Scott ratował mnie w szkole kiedy zaczęłam się nieprzewidzianie zmieniać. Stiles przychodził do mnie w nocy, aby mnie pilnować. Oglądaliśmy filmy, seriale. Jesteśmy do siebie podobni. A Derek? Derek jak zawsze starał się zachować swoją lodowatą postawę, jednak mogłam dostrzec wielokrotnie, że pod tą twardą i zimną warstwą kryje się dobro i wrażliwość. Mimo,że jego twarz wyraża tylko jedno uczucie: nienawiść. Patrzy on na mnie inaczej. Tak jakby oczami przepełnionymi tęsknotą, miłością. 

Zdążyłam też poznać innych znajomych licealistów. Lydię, której zdolności przeraziły, ale zarazem wywarły wrażenie na mnie. To naprawdę mądra dziewczyna. Poznałam też dziewczynę Scotta- Allison, Isaaca, Jacksona oraz Liama.  Wszyscy są przekochani,a ja w końcu czuję, że mam znajomych. 

Mimo tego, że przez ostatnie dni wszystko było w jak największym porządku czułam,że za niedługo wydarzy się coś złego, dziwnego. 

* Scott POV *

Jechałem ze Stilesem jego ukochanym Jeepem. Rozmawialiśmy o naszej nowej przyjaciółce Rosie. Przez ostatni czas spędzaliśmy z nią wiele godzin. To naprawdę fajna,urocza i zabawna dziewczyna. Zaprzyjaźniliśmy się z nią. Każdy z mojego stada przyjął ją przyjaźnie, więc myślę,że to dobry początek naszej przyjaźni. Najwięcej czasu spędzał z nią Stiles. Chłopak coraz częściej chodzi z głową w chmurach. Myśli o czymś, nie słucha mnie, a nasze nadprzyrodzone tajemnice nie interesują go tak jak wcześniej.

 Mój telefon zaczął dzwonić, spojrzałem na ekran. ''Numer nieznany''. 

- Scott, musisz przyjechać. Teraz. - rozpoznałem ten głos, to Derek. Brzmiał na bardzo zdenerwowanego, lecz starałem się jakoś wpłynąć na jego humor zwykłym żartem.

- Cześć Derek! W końcu zainwestowałeś w zakup komórki. Zaczynam wierzyć,że powoli wychodzisz z ery kamienia łupanego. - zaśmiałem się. 

- Nie mam ochoty na żarty, przyjedź to ważne. - rozłączył się. 

Zgodnie z jego prośbą, pojechałem do jego mieszkania. Stiles oczywiście musiał jechać do szkoły, ponieważ ma zbyt wiele zwolnień. Powinniśmy się cieszyć,że wciąż jesteśmy uwzględnieni na  liście uczniów Liceum Beacon Hills. Wchodziłem po ogromnych schodach, ciągnących się aż do samiutkiego szczytu budynku. Po parunastu minutach ciężkiego wchodzenia udało mi się wejść na ostatnie piętro. Stojąc przy drzwiach chciałem zadzwonić,ale zawahałem się. Drzwi, o dziwo, były otwarte na oścież.

- Derek, jesteś? - krzyknęłem rozglądając się po bokach.

- Rosie. - usłyszałem za plecami i lekko się przestraszyłem. Hale naprawde lubi takie ''niespodziewane'' przywitania. 

- Rosie co? 

- Rosie jest adopotwana.

- Brawo Sherlocku. - odpowiedział w oddali Stiles. Popatrzyłem się na niego ze zmrużonymi oczami. Jakim cudem on nie jest w szkole? - Serio myślałeś, że zostawię cię samego u Dereka? Raczej na herbatkę z misiami to on cię nie zapraszał.

- Ale? - popatrzyłem na niego.

- Winda, Scott, winda. - odpowiedział i wtedy zrozumiałem już wszystko. Odwróciłem się od niego i spojrzałem pytająco na Hale'a,który przyglądał się naszej dwójce. Był najwyraźniej wkurzony, ponieważ przerwaliśmy mu jego wypowiedź. Kiwnęłem głową,żeby zaczął mówić dalej. 

Omega| Teen wolfWhere stories live. Discover now