Why the hell do you have my fucking picture from childhood?!| Rozdział 005

132 12 0
                                    

Mineło parę dni od mojej randki z Isaaciem. Chłopak odwiedził mnie kilka razy w domu. Zazwyczaj oglądaliśmy filmy,jednak zawsze kończyło się to pocałunkami. W szkole gadaliśmy ze sobą bez przerwy. Nasza paczka zdążyła zauważyć,że coś jest na rzeczy i bardzo nam kibicują. Dziewczyny przychodzą czasem na noc i opowiadają mi jak to Isaac jest we mnie zauroczony.Martwiło mnie tylko to,że od meczu Stiles w ogóle się do mnie nie odzywał. Dzwoniłam,pisałam i nawet starałam się do niego jakoś zagadać,ale ten nie reaguje. Tak samo ze Scottem. Stara się to ukryć,ale mogę dostrzec że coś jest nie tak. Zawsze gdy przebywa z nami jest zamyślony,a swój wzrok skupia właśnie na mnie.

Postanowiłam zadziałać w obu przypadkach, ponieważ nie chciałam stracić moich dwóch najlepszych przyjaciół. Najpierw postanowiłam pójść do Stilesa,bo byłam pewna,że z własnego domu to on nie ucieknie,żeby ominąć kontaktu ze mną.

Około godziny trzynastej w sobotę stałam przy drzwiach domu Stilińskiego. Zapukałam delikatnie i czekałam aż ktoś otworzy mi drzwi. W ciągu ostatnich 10 tygodni bywałam tu wielokrotnie. Znam dobrze szeryfa Stilińskiego i wiem,że ten bardzo mnie lubi. Akuratnie drzwi otworzył mi właśnie on:

- Witaj Rosie! Tak dawno cię nie widziałem! - objął mnie i uśmiechnął się.

- Witam, przyszłam do Stilesa, jest może u siebie?

- Zaszył się w pokoju,ale ostrzegam, od paru dni nie jest zbytnio rozmowny. - powiedział wpuszczając mnie do środka.

Ominęłam wszystkie pokoje i po prostu weszłam na schody. Zastanawiałam się przez drogę co dokładnie mam mu powiedzieć i jak zacząć naszą rozmowę. Muszę przyznać trochę się stresowałam,ale stres zniknął gdy tylko stanęłam przy drzwiach do pokoju chłopaka. Chciałam zapukać,ale one same się otworzyły uderzając mnie przy tym,a ja upadłam na drewnianą podłogę:

- Boże Rosie, wszystko okey? - powiedział Stiles kucając przy mnie. Wyglądał na zmartwionego.

- Nie obraź się,ale przyszłam popodziwiać twoją piękną podłogę. To dąb? - palnęłam,aby trochę rozluźnić atmosferę. Chłopak zaśmiał się na mój sarkastyczny komentarz i cholera,jak ja kocham ten śmiech - Musimy pogadać.

- O czym chcesz rozmawiać? - zapytał wpuszczając mnie do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i poklepałam miejsce obok siebie,aby ten usiadł właśnie tam.

- Od ostatniego meczu unikasz mnie. Nie odpisujesz,nie przychodzisz,nic. Jesteś na mnie zły? - zapytałam.

- Nie, Rosie. Nie mógłbym być na ciebie zły,nawet jeśli chciałbym to nie potrafię. - zrobiło mi się tak miło na jego słowa. - po prostu, nie byłem w humorze.

- Stiles, muszę zadać ci to pytanie,bo nie daje mi to spokoju. - brązowooki skinął głową,abym dalej mówiła- czy ja ci się podobam?

Zauważyłam jak chłopak spiął się na moje pytanie. Momentalnie wstał i zaczął cofać się do tyłu,prawie się przez to potykając.

- Ty? Nie! - zmarszczyłam brwi,bo zabrzmiało to dość chamsko. -To znaczy jesteś piękna i cudowna,masz nieziemski uśmiech. Jesteś wręcz idealna i każdy chłopak chce cię mieć. - zaczął wymieniać.

- No to w takim wypadku,to dobrze. Tylko uwierz mi,było mi przykro,że nie chciałeś się do mnie odzywać. Bałam się,że cię tracę- powiedziałam podchodząc do niego.

- Rosie...-westchnął - nie chciałem żeby ci było przykro,naprawdę. Źle się zachowałem,przyznaje. Obiecuję,że to się nigdy nie powtórzy - powiedział i przytulił mnie. Czułam się wtedy tak szczęśliwa i bezpieczna w jego ramionach. Po minucie oderwaliśmy się od siebie. Popatrzyliśmy się w swoje oczy,a ja przerwałam tą niezręczną ciszę:

- Będę się już zbierać...

- Nie zostaniesz? - zapytał błagalnym wzrokiem łapiąc mnie za rękę.

- Mam jeszcze pare spraw do załatwienia. Może przyjdę jutro,co ty na to?

- Z miłą chęcią cię tu ugoszczę! - odparł ceremonialnym tonem i przytulił mnie ostatni raz.

Pożegnałam się z tatą chłopaka i wyszłam. Chciałam jeszcze pogadać ze Scottem,bo wydaje mi się,że jako jedyna zauważyłam jego dziwne zachowanie. A jak się to mówi- przyjaciela się nie zostawia. Nie byłam pewna czy będzie chciał ze mną o tym rozmawiać,ale chyba po tych 3 miesiącach pomagania mi przywiązał się do mnie. Tak mają wilki,a my nimi jesteśmy...

Niestety nie zastałam chłopaka w domu,ani w klinice dla zwierząt. Starałam się jakoś dowiedzieć od Lydii,Isaaca i Alison gdzie może przebywać,jednak nic nie wiedzieli. Jedyną szansą był Derek,który dużo wiedział o Mccalu. Może on by mi pomógł?

Postanowiłam wybrać się do Hale'a. Nie utrzymuję z nim tak naprawdę kontaktu,ale wiem na 99% że nie zabije mnie,jeśli go odwiedzę. Wciąż zostaje ten jeden procent...

Weszłam do ogromnego mieszkania Dereka i nawoływałam jego imię. Jednak nikt nie odpowiadał. Zaczęłam rozglądać się wewnątrz,złapać jakiś trop, może zapach. Wiem bardzo dobrze jak Hale lubi straszyć swoich gości,lecz nie chciałam wpaść w jego pułapkę,żeby potraktował mnie poważnie. Usłyszałam jak ktoś przemieścił się w ekspresowym tempie:

- Derek,ze mną ci nie wyjdzie. - powiedziałam odwracając się do chłopaka.

- Jesteś bardzo odważna młoda. Nie boisz się że mogę ci coś zrobić? Może i jesteś silna,ale i tak nie miałabyś ze mną najmniejszych szans. Także skąd taka odwaga,żeby przyjść tutaj sama?

- Nie skrzywdziłbyś mnie,bo zależy ci na Scocie. A on byłby strasznie,strasznie zły gdybyś mi cokolwiek zrobił... - odpowiedziałam pewnie przyglądając się fotografiom umieszczonym na półkach. - Zresztą,wiem że mnie lubisz.

- To w czym mam ci pomóc? - mężczyzna zgrabnie uniknął tematu.

- Co? - zapytałam wciąż oglądając wszystkie pamiątki.

- Na pewno nie przyszłaś tutaj na ploteczki. Potrzebujesz pomocy,rady albo wiadomości - spojrzałam na stolik i oniemiałam- Ej Rosie,wszystko okey? - podniosłam skrawek papieru, a właściwie zdjęcie i powoli zaczęłam się odwracać w jego stronę. W jego oczach można było dostrzec lekkie zmartwienie.

- Skąd do cholery masz moje zdjęcie pierdolone z dzieciństwa?! - zapytałam drżącym głosem rzucając w niego fotografią.

———
Jest kolejny! Pisałam go na telefonie,więc przepraszam za błedy.

Omega| Teen wolfWhere stories live. Discover now