Prolog

705 45 36
                                    

Zakład Pascala – rozumowanie przedstawione w Myślach przez Blaise'a Pascala mające dowodzić, iż warto wierzyć w Boga oraz czynić dobro, by uzyskać życie wieczne, w przeciwnym razie karą będzie zesłanie do Piekła.

***

Narrator to cholernie odpowiedzialna rola. Do tego albo trzeba mieć talent albo być Morganem Freemanem. W ostateczności zostaje jeszcze mój drogi Papcio, ale ten rzadko kiedy się odzywa. Te bujdy w Starym Testamencie, zapytacie, gdy prorocy mieli widzenia i słyszeli Wszechmogącego.

Sam ich naćpałem, nie dziękujcie.

Papcio? Stary nudziarz.

Bóg, zwany dalej Ojcem, tudzież Tatkiem. Tak, ten od Biblii, różańca, a czasem i tańca. Ten, który dzierży moc kreacyjną świata, zarządca czasu i przestrzeni.
Ten od Aniołów, prowodyr ich rebelii, a także upadku.

Synonim idylli, życia wiecznego jako nagrody za wyrzeknięcie się dóbr materialnych w czasie wędrówki ziemskiej. Bóg to miłość, wiara, nadzieja, oddanie, czyste serce..

Nie do końca, tak się składa.

Tatko to nie jakiś tam wyimaginowany byt, żadna z niego bezcielesna forma. Gwoli ścisłości, Tatko posiada zdolność mutacji swojego wyglądu i głosu, ale zazwyczaj przechadza się po swych ogródkach jako pięćsetletni mędrzec, tylko że bez reumatyzmu i z kozą na smyczy. Tak, z kozą. Nie mam bladego pojęcia, dlaczego rodzaj ludzki usilnie twierdzi, że to owieczka.

Kontynuując, Tatko to despota jakich mało. Trafić do Nieba? Marzenie - mówią. Tak, marzenie, ale o posiadaniu wolnej woli. Ojciec nie trzyma pieczy tylko nad mymi starszymi braćmi i siostrami, tam w górze. Nie, on kontroluje wszystkich. Mnie do pewnego czasu także, ale to już inna historia.

Inna kwestia, równie warta napomknięcia - Tatko przed laty wyrzucił swoją własną żonę z Nieba. Z jednej strony jestem zmuszony przyznać mu rację, Mama była niebagatelnie nadopiekuńcza. Wytrzymać z nią nie szło. Sammy, załóż szalik. Sammy, nie pyskuj. Sammy, zjedź brukselkę.

Ile można!

Z drugiej natomiast sytuacja prezentowała się nieco inaczej.. Tatko, nim wyrzucił Mamę z naszego starego Domu, doprowadził ją do cielesnej formy (poniżające!), a następnie trwale usunął pamięć i wysłał do innego wymiaru, żeby rozkochała w sobie innego Boga.

W międzyczasie wybuchł bunt, tere fere, zostaliśmy strąceni, ja, moi bracia i siostra. Nie, nie do Piekła. Piekło to myśmy zbudowali od podstaw, do czegoś przecież trzeba wykorzystać tych mongołów. Ludzi, znaczy się.

Moje kochane rodzeństwo, zapytacie?

Nicponie, obiboki jakich mało. Spiskują co rusz, jakieś konszachty między sobą zawierają, doprowadzają do obłędu, ale nie o nich teraz mowa.

Och, oczekiwaliście, że spotkacie mnie w Los Angeles? Dobre sobie, w życiu! Raz tam byłem, nie polecam. Na co drugiej ulicy agitują pedofile w sukienkach, jezdnia to królestwo dawców nerek, a każdej przyzwoitej imprezy pilnują przed miłośnikami kóz faceci w czerni.

Tu mam wszystko, czego mi potrzeba. Rodzinę, pracę, spokój, władzę, a nawet ostatnio zaopatrzyłem się w żonę.

Maze, moja ukochana Maze. Demonica, Tatko by nie pochwalał, ale za to jaka! Mistrzyni wyrafinowanych tortur i miłośniczka pojedynków na śmierć i życie, szczególnie w łóżku.

Wspomniałem, że tutaj w Piekle każde z nas ma cielesną formę? Nie, nie ludzką, wrażliwą, jednorazową. Cielesną. Dlatego też wiele jest demonów przypominających zwierzęta, dla przykładu. My natomiast, naczelni - dosłownie i w przenośni - jesteśmy władcami swojego losu i swojego ciała. Ciało Maze zaś.. jest warte grzechu.

No i tu zaczynają się kłopoty, Maze jako demon nie może się rozmnażać, w przeciwieństwie do mnie. Zbliża się wojna, zapewne niejedna, a ja potrzebowałem kandydata do sukcesji tronu, kandydata z mojej krwi. Wspomniałem, że byłem w LA, prawda? Cóż, nie bez powodu.

Jedna noc, dziewięć miesięcy i tak oto jestem dumnym posiadaczem.. Nie, chwila. Ojcem. Zaiste, dumnie to brzmi. "Ojciec". Przespałem się z pierwszą lepszą ślicznością (jak na realia ziemskie), poczekałem, wziąłem to, co tam z niej wypełzło i hop! - z powrotem do domu.

Z tym skakaniem między wymiarami jest jeden zasadniczy problem, często podróżnicy z niewyjaśnionych przyczyn tracą pamięć (służę przykładem), gdy przybywają do Płonących Piekieł, ale dam sobie uciąć głowę (a nie widziałem cenniejszej!), że było właśnie tak, jak mówię.

Tak więc, żyję sobie tu od dawien dawna, przyjmuję poddanych tępię bunty, po audiencji pomagam córce w zadaniach domowych z Wiedzy o Piekle, a wieczorem urządzam z żoną zawody na to, kto dostanie mocniejszy orgazm.

Nazywam się Lucyfer Morningstar, a to jest moja..

Że jak? Nie moja historia? To kogo, na siedem Piekieł? Decker, jakiej znowu Decker? Kto to niby jest? Ja tu jestem narratorem! Halo! Nie jestem? To będę, jeszcze kiedyś!

Mówi się trudno i wyżyna się gałki oczne dalej..

Gdzie to ja skończyłem? Ach tak! Lucyfer, miło mi.

A oto historia Chloe Decker.

Gwiazda Zaranna: Lucyfer [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz