Rozdział 6

185 16 19
                                    

już mnie pochowaliście i spisaliście na zawiechę, co?
no, to wróciłam. na dobre, mam nadzieję. szykujcie się na deckerstar walczące przy Netflixie (i HBO GO), bo w Piekle binge trwa w najlepsze. i generalnie soft Lucka, choć nadal evil.

rozdział troszkę abstrakcyjny i jakby wyrwany z kontekstu, ale musiałam świeżo zacząć, dlatego ten przeskok czasowy

cya,
flav

***

miesiąc później

Długi, prawie że niekończący się, stół w kolorze wenge, z wyżłobioną misą na samym środku, mieszczącą brunatny płyn, który jeszcze chwilę temu krążył w tętnicach leżącej obok w agonii Anielicy, zadrżał, gdy wylądowała na nim pękata pięść, należąca do równie pękatego demona, którego guzik w spodniach odskoczył w tym samym momencie pod naporem nadchodzącej warstwy tłuszczu i wskoczył z chlusnięciem do otworu w stole.

— Nie zgadzam się — chrumknął niemalże jegomość, marszcząc wydatne brwi i spoglądając gniewnie na opierającą się o drewniany mebel demonicę. — Nas wykorzystasz jako mięso armatnie, a sama zasiądziesz na tronie? Jeszcze czego! — żachnął się, a bracia zawtórowali mu wszyscy wraz poza jednym, który zaśmiał się siarczyście i i zwrócił w jego stronę. Miał smukłe, blade, kościste ciało niczym wyniszczone przez anoreksję; choć był w swojej ludzkiej formie, która de facto nie różniła się zbyt wiele od demonicznej, wyglądał wybitnie wątło na tle rodzeństwa.

— Durielu, spokojnie, bo ci żyłka pęknie — odparł. — Żadnemu z nas nie zależy przecież na władaniu tym zdegenerowanym motłochem, popadajacym w ruinę. — dodał z pogardą, wynikającej z jego toksycznego połączenia inteligencji, zarozumiałości i ambicji.

— Co więc tu według ciebie robimy, Mef? — wciągnął się w dyskusję Baal, najstarszy z nich, dotychczas niewychylający się przed szereg. — Miłujemy się w kole wzajemnej adoracji, siorbiąc krew tej meksykańskiej kurwy? Zgłaszam skargę, jest co najmniej mdła i rozniosę w pył to zgromadzenie, jeżeli nasza droga gospodyni — skinął w stronę Mazikeen. — nie przyniesie ze spiżarni ostrego sosu.

— Ma na imię Ella — odparował mu wyraźnie sfrustrowany damski głos, dochodzący jakby spod stołu.

— A ta ziuta gdzie się skitrała znowu? — zainteresował się Duriel, rozglądając się po pomieszczeniu w poszukiwaniu siostry. — Andariel? Co robisz pod stołem?

— Maze — odparła z dumą.

Mazikeen w końcu wydała z siebie przeciągłe jęknięcie, zadowolona z faktu, że nikt nie skupiał się przez ostatnie kilka minut na jej orgazmie, a na toczącej się przy stole dyskusji, w której nie miała właściwie jak zabrać głosu, który raz po raz odbierała jej Andariel.

— Obrończyni honoru płci pięknej się znalazła, phi! — wyśmiał czerwonowłosą Azmodan, pan Grzechu, obracając między palcami pióro, którym najchętniej przebiłby grdykę siostry, gdyby tylko mógł. — Aniołeczki są smaczne, mają smaczną krew i smaczną cipę. Próbowaliście? Ta tutaj, najlepiej smakuje na madejowym łożu. Właśnie, niechże ją ktoś stąd zabierze! Czy ona się nie aby na pewno nie rozkłada już?

— Ella jest moją niewolnicą. Moją, czy to jasne? Nikt, powtarzam, nikt nie ma prawa dywagować o jej losie poza mną — wycedziła w końcu Królowa Demonic, patrząc ze swoistym przywiązaniem na dogorywającą przed nią Anielicę, jej Anielicę. — I pozostanie żywa, póki nie zdecyduję inaczej.

— Ej, a moja słomka się popsuła. Pożyczy ktoś? Oddam — wysunął się wtem Belial, pan Kłamstw, próbując naprawić plastikową rurkę, którą dosłownie chwilę wcześniej siorbał krew Anielicy, podobnie jak większość siedzących przy stole.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 08, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Gwiazda Zaranna: Lucyfer [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz