Potęga||Riddle x OC I

548 16 1
                                    

Florence od pierwszego roku w Hogwarcie podejrzewała, że coś z nim jest nie tak. Wszyscy inni za to byli o tym stuprocentowo przekonani, o czym nie omieszkali jej przypominać na każdym kroku. Riddle miał jednak dookoła siebie sporo ludzi, zwłaszcza Ślizgonów o podobnym usposobieniu jak on. To właśnie było celem Florence, dołączyć do nich i przestać być jedynie nic nieznaczącą Ślizgonką.

Jednak nikt nie widział, że i ona miała w sobie mrok, którego dotychczas sama nie zdołała pojąć. Rzeczą oczywistą, więc było, że podświadomie chciała znaleźć kogoś, kto czuje to samo co ona. A on na pewno ciemności miał w sobie dużo za dużo. Obserwowała, więc chłopaka niemal rozpaczliwie szukając okazji do kontaktu. Uśmiechała się do niego przyjaźnie, gdy tylko ich spojrzenia spotykały się, jednak on zbywał ją grymasem. Dziewczyna mimo to nie zrażała się.

— Odpuść sobie — mówili jej wszyscy znajomi z litościwymi minami — niedługo egzaminy, a ty starasz się na siebie zwrócić uwagę jakiegoś psychola. Po co? — pytali prawie każdego dnia, a dziewczyna codziennie odpowiadała im tak samo.

— Uwierzcie mi, że nie jest seryjnym mordercą — powiedziała i dzisiaj. Pokręciła głową lekko się uśmiechając.

— Jeszcze, Flo... Jeszcze — jej przyjaciółka pokiwała palcem jakby chciała ją skarcić jak małe dziecko — jeszcze przypomnisz sobie moje słowa — dodała chłodno, widząc, że Florence jedynie wzruszyła ramionami. Nie robiła sobie nic z ich ostrzeżeń. Tom nie był złym człowiekiem, a ona chciała go jedynie poznać. Podobał jej się w ciężki nawet dla niej samej do opisania sposób.

— Idę do biblioteki — blondynka poderwała się gwałtownie widząc, że Riddle wychodzi z Wielkiej Sali. Dobrze wiedziała, w którą stronę będzie teraz zmierzał.

Przyjaciółka przeniosła wzrok na drzwi wyjściowe i zacmokała marszcząc brwi. Pochyliła się nad Prorokiem Codziennym i poprawiła sweterek z herbem Slytherinu dumnie przyczepionym do piersi.

— Baw się dobrze — tym razem to ona wzruszyła ramionami po czym jak gdyby nigdy nic powróciła do lektury.

Florence poderwała się z drewnianej ławy i również wyszła z jadalni. Szybkim krokiem szła za Tomem starając się nadążyć.

Kiedy weszła do biblioteki przełknęła ślinę. Koniec biernego patrzenia. Raz kozie śmierć. Porozmawiają, a nawet jeśli cokolwiek nie pójdzie zgodnie z planem, to przecież chłopak jej nie zabije. Odetchnęła głęboko i powoli przeszła między regałami. Widziała, jak chłopak kuca i wzrokiem szuka jakiejś książki. Florence wychyliła się. Dział Ksiąg Zakazanych, tego również mogła się spodziewać. Nagle Tom odwrócił się i ze zmarszczonymi brwiami spojrzał w kierunku regału, za którym się chowała. Szybko odwróciła głowę i oddychając płytko zacisnęła powieki. Chyba jednak rozmowa to nie był dobry pomysł. Czuła jak zjedzone na śniadanie tosty podjeżdżają jej do gardła. Chłopak wstał i podszedł w jej kierunku.

— Czemu mnie śledzisz? — zapytał od razu chłodnym, beznamiętnym tonem. Tom zawsze mówił jakby był kimś ważnym, ciągle wywyższającym się. W jego głosie rzadko kiedy można było wyczuć jakieś emocje.

Dziewczyna przełknęła ślinę. Tyle razy układała sobie w głowie, co powie, kiedy wreszcie zdoła z nim porozmawiać. Chciała zabrzmieć jak ktoś pewny siebie, ktoś, kto wie czego chce.

— Chciałabym dołączyć do ciebie i innych — spojrzała na chłopaka spod zmrużonych powiek. Riddle zmarszczył brwi obserwując uważnie Florence — nie próbuj mi wmawiać, że nie wiesz, o czym mówię.

— Ależ doskonale wiem, moja droga Florence — powiedział chłopak z przekąsem. Lekko się uśmiechnął, odrobinę złowieszczo. W jego głowie pojawił się plan. Nawet bardzo dobry plan. Od jakiegoś czasu widział, że podoba się dziewczynie. Chociażby po tym jak zarumieniła się, gdy zorientowała się, że zna jej imię... Nie była wcale taka głupia, widział to na lekcjach, do tego również należała do Klubu Ślimaka, a to nie byle co. Tom od razu wiedział, że będzie oddana i lojalna wobec niego. Potrzebował takich osób jak najwięcej. Chciał jednak potrzymać dziewczynę jeszcze chwilę w niepewności.

— A więc? — spytała wydymając wargi.

— Zgoda — odpowiedział jedynie chłopak — Pokój Życzeń, ósma wieczorem, sama — podał jej konkrety i odszedł wymijając ją. Nie musiał się odwracać, żeby widzieć, jak blondynka uśmiecha się szeroko. Miał pewność, że zjawi się punktualnie. Nie mógł się powstrzymać i na jego usta również wypłynął uśmiech.

Florence nie mogła usiedzieć na lekcjach. Cały czas jej wzrok wędrował w kierunku Toma. Prawie pomyliła składniki eliksiru, jednak w porę się zorientowała. Za to, jej najlepsza przyjaciółka — Anne, ciągle obserwowała ją, jakby szukała, czegoś niecodziennego w jej zachowaniu. Szybko odrobiła pracę domową i ze zniecierpliwiem siedziała w dormitorium i czytała. Miała jednak wrażenie, że cały czas tępo wpatruje się w tą samą stronę.

Godzinę do umówieniu czasu spotkania wcześniej, wzięła szybki prysznic i przebrała się. Wybranie ubrań zajęło jej zdecydowanie za dużo czasu, ale wreszcie zdecydowała się na prostą czarną sukienkę w białe kropki. Przejrzała się w lustrze i rozczesała długie, splątane, jasne loki. Upięła je, tak by z koka wystawało kilka kosmyków włosów. Usta przejechała czerwoną szminką, a oczy podkreśliła kredką. Po raz ostatni uśmiechnęła się do swojego dobicia w lustrze po czym wyszła z łazienki. Podeszła do kufra stojącego w nogach jej łóżka.

— Wybierasz się gdzieś? — zapytała Anne podnosząc wzrok znad pisanego eseju z eliksirów. Florence odrobiła to zadanie już dawno, to był jej ulubiony przedmiot.

— Tak — odpowiedziała pewnie, szukając swetra.

— Gdzie? — spytała brunetka ze zmarszczonymi brwiami i zatrzymanym w pół piórem w dłoni.

— Nie twoja sprawa — warknęła Florence. Miała szczerze dosyć przyjaciółki. Mogła zainteresować się swoim nudnym życiem, a nie ciągle dopytywać się o jej plany.

— To coś związanego z Tomem? — zapytała, choć podejrzewała, jaka będzie odpowiedź.

Florence założyła wreszcie znaleziony sweter, a do kieszeni włożyła różdżkę. Wyprostowała się patrząc na przyjaciółkę. Wydęła małe usta.

— Może — odparła unosząc brew po czym wyszła z dormitorium.

Anne przewróciła jedynie oczami. Podniosła pergamin i wróciła do pisania. Nie mogła się jednak skupić. Wciąż myślała o przyjaciółce. Wiedziała, że to nie skończy się dobrze. Jak wszyscy znała reputację grona otaczającego Riddla. Westchnęła cicho i wstała z łóżka. Nie mogła tak po prostu dać sobie spokoju. Martwiła się. Florence nie była taka jak oni, nie pasowała do nich, Anne była pewna, że dziewczyna zmarnuje sobie tylko ostatni rok w szkole i szansę na dobrze zdane egzaminy. Westchnęła po raz kolejny targana sprzeczymi emocjami. Przyjaciółka raniła ją swoim zachowaniem, ale jednak dalej nazywała ją przyjaciółką.

Tym czasem Florence stała już przed wejściem do Pokoju Życzeń. Odetchnęła głęboko i weszła do środka z lekkim uśmiechem na ustach. Tom i inni siedzieli na skórzanych kanapach i śmiali się. Ktoś pił.

— Cześć — rzuciła jakby od niechcenia i zajęła wolne miejsce obok Toma, który posłał w jej kierunku uśmiech. Mrugnął do kolegi. Wiedział, że dziewczyna pojawi się.

— Napijesz się? — zapytał chłopak z butelką Ognistej w dłoni.

— Nie... Raczej nie... — Florence pokręciła głową, zawsze unikała alkoholu, zwłaszcza tak mocnego. Nie lubiła tego stanu, w którym nie mogła jasno myśleć. A w tej sytuacji tego potrzebowała.

Oczywiście zapraszam do drugiej części i wyrażenia swojej opinii!

Miniaturki|Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz