PROLOG

4.2K 225 70
                                    


Moje pierwsze (nie tłumaczone) wielkie dzieło.

Choć nie do końca, jest to bowiem adaptacja pewnej książki, czytanej przeze mnie jakoś w poprzednim stuleciu :D

Tytuł oryginału podam, jak już skończę, żeby nikogo nie kusiło szukanie spoilerów.

No chyba, że komuś uda się odgadnąć wcześniej.

Wielkie podziękowania dla @Kondziolina za okładkę!

Miłej lektury!

(Rozdziały będą się pojawiać jakoś raz na tydzień.)





PROLOG



Poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Doktor Simon Philipp Cowell, szanowany członek Brytyjskiego Towarzystwa Psychologicznego, autor wielu poczytnych książek z zakresu psychologii, takich jak Dwudziestojednodniowy remont kapitalny oraz Czy to naprawdę miłość?, nie był w stanie wyobrazić sobie gorszego pecha.

Co za pech! - powtarzał, rozczulając się nad sobą, wręcz pławiąc się w uczuciu zupełnego wyalienowania. Właśnie uświadomił sobie, że towarzyszy mu ono każdego dnia. Może powinien napisać o tym książkę i zatytułować ją Samotny mężczyzna? Zamyślił się przez chwilę, wyobrażając sobie możliwe tytuły podrozdziałów oraz ile pieniędzy mógłby zarobić na jej publikacji, ale znów przypomniał sobie o pechu i irytacja wygrała z melancholią. Rąbnął pięścią w stojący obok łóżka stolik, w na tyle wykalkulowany sposób, by zadrżała stojąca na nim miseczka kaszopodobnej brei, tak, by dać Cheryl odczuć, że cierpi, lecz nie na tyle mocno, by zrzucić wszystko na podłogę i narobić bałaganu.


- Och, Simon, no wiesz co! - Cheryl odwróciła głowę, by obdarzyć go strofującym spojrzeniem. Wyglądała właśnie przez okno na ulicę. Najpewniej była zła, że nie może pójść na zakupy i na lunch do hotelu Four Seasons. Kiedy on tu leży i umiera.


- Co za pech, żeby akurat w takim momencie dostać zawału! - powtórzył nie wiadomo po raz który. Zdążył już opowiedzieć o owym nieszczęśliwym zbiegu okoliczności sanitariuszom z pogotowia, lekarzom, pielęgniarkom z izby przyjęć - innymi słowy każdemu, kto chciał go wysłuchać. Przyjechał do Londynu na doroczną konferencję poświęconą zagadnieniom walki ze stresem. Ledwie zdążył podziękować przewodniczącemu Towarzystwa Psychologicznego za miłe słowa powitania (uśmiechnął się na ich wspomnienie), kiedy poczuł ukłucie za mostkiem, jakby go ktoś przypiekał rozpalonym do czerwoności żelazem. Padł na kolana, przyciskając dłonie do piersi, z twarzą wykrzywioną w grymasie bólu, który, na szczęście, teraz był już tylko jakimś koszmarnym wspomnieniem.


- Będą jeszcze inne konferencje - zauważyła Cheryl, odsuwając kosmyk farbowanych włosów dłonią, której paznokcie prezentowały staranny, najmodniejszy w tym sezonie hybrydowy manicure.


Simon westchnął ciężko. Sięgnął po pozostawione na stoliku materiały informacyjne, przygotowane z myślą o konferencji. Zaczął je przeglądać, ponownie zanurzając się w bezkresnym oceanie rozczarowania. Spojrzał na swoje zdjęcie, które wydawca zamieścił w programie: dostojna poza, podbródek podparty dłonią w geście zamyślenia. Z zadowoleniem zauważył, jak doskonale przeszczep włosów oraz odpowiednie preparaty zlikwidowały ten okropny placek na czole. Może i nie mógł się pochwalić się lwią grzywą, ale przynajmniej włosy nie były już tak przerzedzone. Przeczesał palcami nowo wyrosłą czuprynę i z rezygnacją pomyślał o tej zmarnowanej okazji. Oczywiście, że będą jeszcze inne konferencje, ale opuszczenie tej konkretnej jest niepowetowaną stratą. Cheryl nie miała racji, sugerując, że przyjął na nią zaproszenie, by pokazać się demonstracyjnie przed absolwentami uczelni, która go kiedyś odrzuciła.

Handyman [LARRY STYLINSON]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz