ROZDZIAŁ DRUGI

1.7K 171 41
                                    



Harry zaparkował samochód przy dębowym zagajniku; przyjeżdżał w to miejsce zawsze wtedy, kiedy musiał coś przemyśleć w spokoju. Uwielbiał panującą tu ciszę, przerywaną jedynie szumem pobliskiego strumienia.

Zaciągnął hamulec ręczny i opuścił szybę w drzwiach. Na początku miał zamiar wysiąść, ale zmienił zdanie. Otworzył pudełko ze śniadaniem i wbił widelec w sałatkę, którą przygotował dziś rano. Dziś rano? Miał wrażenie, że od tego momentu minęły lata świetlne.

Zaczął rozważać wszystkie dostępne opcje. Mógł zadzwonić do Cowella i to jego obarczyć tym problemem. W końcu Louis Tomlinson był jego pacjentem. Lecz przecież Cowell dopiero co przeszedł poważną operację serca. Harry przeżuwał sałatkę, nie czując nawet jej smaku. Zdecydowanie odrzucił takie rozwiązanie.

Mógł zadzwonić do tego drugiego psychologa, którego numer podaje automatyczna sekretarka Cowella i poprosić go, żeby się tym zajął. Żeby przekazał panu Tomlinsonowi to, o czym Harry dowiedział się dziś po południu – że Simon Cowell miał zawał. Pomijając oczywiście tę część wiadomości, która mówiła o wzięciu kluczy od portiera, obowiązku przesłania Cowellowi maila z kosztorysem oraz zakończenia prac przed upływem trzech tygodni, bo tyle właśnie ma potrwać jego rekonwalescencja po operacji. Wtedy Louis Tomlinson sam się zorientuje, że padł ofiarą nieporozumienia. Nie. Harry odrzucił i tę opcję, gdy tylko przypomniał sobie widok zapłakanego chłopaka.

Wrócił do konsumowania sałatki; odkręcił też termos i nalał sobie kawy. Spotka się z nim w czwartek i powie mu, że oddał go pod opiekę innego psychologa. Przedstawi sprawę tak, żeby Louis uwierzył, że to dla jego dobra. Z tym, że Harry nie znał osobiście żadnego psychologa; słyszał jedynie o różnej maści kombinatorach i naciągaczach. Co jeśli Louis trafi na jednego z nich?

Powiedział, że przyjdzie w następny czwartek. W czwartek o jedenastej. W odpowiedzi Harry jedynie skinął głową i palnął coś absurdalnego, coś w stylu „proszę się nie załamywać".

A może po prostu powinien pójść na to spotkanie? Bzdura. Nie miał zielonego pojęcia o psychologii. Znał się tylko na remontach i budownictwie. Z tego, co mówił Louis, to była także część jego problemów – oprócz tego, że jego szef jest draniem, że jego synek wychowuje się bez ojca, że dzieci w przedszkolu śmieją się z niego, bo wciąż nosi czapkę Supermana, jego mieszkanie to wilgotna nora, gdzie nawet zamek w drzwiach jest zepsuty.

Po przeanalizowaniu wszystkich tych problemów Harry postawił swoją własną diagnozę: głównym problemem był fakt, że Louis nie miał się komu wyżalić. Był zupełnie sam.

Harry z kolei potrafił słuchać innych. Może i nie był dobrym mówcą, ale był niezłym słuchaczem. Jego ostatni partner zarzucił mu, że jest emocjonalnie niedostępny. Musiał przyznać, że faceci go onieśmielali. Kilka dni temu postanowił, że na jakiś czas zapomni o romansach, skupiając się na pracy. Jednak Louis Tomlinson w jakiś nieodgadniony sposób sprawił, że wszystko się zmieniło. Był zupełnie inny niż wszyscy.

Harry zaczął o nim rozmyślać. Był niski, miał wyjątkowe kości policzkowe i delikatny zarost. Krótkie, jasnobrązowe włosy. Zastanawiał się nad kolorem jego oczu i doszedł do wniosku, że przypominały mu swą barwą ocean.

Skończył jeść sałatkę i dopił kawę. Zdecydował, że pójdzie tam we czwartek, o ile nie stchórzy w ostatniej chwili. W tej chwili wiedział jedno – że w momencie, kiedy przysuwał fotel do sofy, na której siedział zapłakany Louis, kiedy nie wiedział jeszcze, co mogło się stać, już wtedy postanowił sobie, że zrobi wszystko, co w jego mocy, żeby ten chłopak przestał płakać, i żeby już nigdy, przenigdy nie musiał tak rozpaczać.

Handyman [LARRY STYLINSON]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz