ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

1.1K 134 29
                                    


Wtorek, 2 maja 2017


Harry usiadł przy biurku, czekając na Louise. Chciał przynajmniej przywitać się z nią, zanim pojedzie do gabinetu Cowella na finałowy akt tej na szczęście schodzącej już z afiszów farsy. Ostatnie dni były dla niego okropne. Wciąż jeszcze czuje się spięty, ale wreszcie jest już wtorek. Wkrótce spotka się z Louisem i zakończy tę maskaradę. Powie mu, że nazywa się Harry Styles, że jest przedsiębiorcą budowlanym i dlaczego był w gabinecie doktora Cowella tamtego dnia oraz co poczuł, kiedy zobaczył go w drzwiach, takiego zrozpaczonego i samotnego. Powie mu, że serce mu wtedy zmiękło i jedyne, czego pragnął, to pomóc mu. Powie mu to wszystko i poprosi, by przebaczył mu tę mistyfikację. A jeśli Louis mu wybaczy, wyzna mu, że go kocha i poprosi go o rękę.


Do biura weszła Louise z jakąś kartką w ręku.


– Dobrze, że cię zastałam, zanim pojedziesz do miasta. Dzwonił twój pacjent. Odwołał dzisiejsze spotkanie – rzekła.


– Co się stało? – Harry usłyszał w swoim głosie ton paniki – Zachorował? Może coś złego przytrafiło się Freddiemu?


– Nie mam pojęcia – odparła powoli, po czym pokręciła głową i spojrzała na niego intensywnie – Nie powiedział.


– Wyczułaś coś w jego głosie?


– Miał zatkany nos. Posłuchaj. I tak tkwisz w tym po uszy. Weź sobie dzień wolny i pojedź sprawdzić, co się dzieje.


Harry wstał, chwycił marynarkę, podszedł do biurka Louise, pochylił się nad nią i cmoknął ją w policzek. Kobieta pogładziła go po ramieniu.


– Będę trzymać za ciebie kciuki.


***


Harry'emu wydawało się, że jazda do Manchesteru trwa całe wieki. Przez całą drogę próbował skontaktować się z Louisem, lecz natrafiał jedynie na pocztę głosową. Kiedy w końcu dotarł do jego domu, pobiegł schodami frontowymi, przeskakując po dwa stopnie naraz, po czym zaczął dzwonić domofonem. Nikt nie odpowiadał.

Zawahał się przez chwilę, po czym nacisnął przycisk przy nazwisku GOULDING. Starsza pani odpowiedziała natychmiast. Pamiętała go i wpuściła do środka. Kiedy wszedł na klatkę schodową, stała już w drzwiach swego mieszkania, machając do niego dłonią.


– Tak się cieszę, że pan przyszedł – rzekła – Okropnie martwię się o Louisa.


Harry poczuł skurcz w żołądku.


– Co się stało?


– Niech pan wejdzie do środka i usiądzie.


Harry wszedł za nią do mieszkania.


– Co się dzieje z Lou?


Pani Goulding usiadła na kanapie i gestem ręki zachęciła go, by zrobił to samo. Harry przysiadł na oparciu.


– Wczoraj poszedł jak zwykle do pracy. Widziałam, jak wychodzą z Freddiem z domu. Pomachałam im nawet – kobieta zacisnęła usta, a w jej oczach zakręciły się łzy. Harry poczuł, że serce łomocze mu jak szalone – Wieczorem przyszła do niego koleżanka, a później jakiś młody człowiek. Kiedy wyszli, zszedł do mnie załamany i powiedział, że musi wyjechać.


– Co za koleżanka, jaki młody człowiek?! – wykrzyknął Harry.


– Ta Amerykanka. Była tu wczoraj wieczorem. Kłócili się głośno, aż tutaj słyszałam. Ściany są cienkie. Potem ta kobieta zbiegła na dół, robiąc mnóstwo huku na schodach. Poszłam do Louisa, by sprawdzić, co się dzieje. Okropnie płakał. Bałam się, że pęknie mu serduszko.

Handyman [LARRY STYLINSON]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz