Rozdział 1

72 9 12
                                    

- Baczność, panienki!- właśnie patrzyłam jak na dźwięk moich słów trzydziestu mężczyzn wykonuje mój rozkaz - bardzo ładnie! A teraz słuchać, bo dwa razy nie będę powtarzać. Jesteście teraz pod moją opieką. Nazywam się Eversman. Kapral Eversman. Wymagać od was będę jedynie punktualności, dyscypliny i szacunku! Bez nich nie macie czego tutaj szukać! Zrozumiano?

- Tak jest, Pani Kapitan!

- Kapral, panienki! Kapral!

- Tak jest, Pani kapral!- miód dla moich uszu!

- Macie godzinę na zwiad terenu, ogarnięcie się i przywleczenie tu swoich tyłków!

- Tak jest, Pani Kapral!

- Więc na co czekacie?! - zdziwili się- Jazda mi stąd, ale to już!
    
Odwróciłam się i odeszłam, pomimo iż wiedziałam, że właśnie mnie obgadują, maiałam to gdzieś. Szłam dalej, aż doszłam do hangaru z  bronią. Był otwarty chociaż nie powinien. Przez uchylone drzwi weszłam do środka i to co zobaczyłam zbiło mnie z nóg.
    
Dwóch facetów bijących się?!?! W SKŁADZIE Z BRONIĄ?!?! Szybko do nich podeszłam powalając ich na ziemię.

- Panowie co to ma byc?!- popatrzyli na mnie, jakbym była duchem.- Co się tak gapicie?!

- Pa...Pa... Pani Kapral. My... tutaj... No... właściwie... to... - zacinał się jak czołg w błocie

- Dosyć! Nie mam czasu na twoje dukanie! Kto jest waszym przełożonym?!- Wściekłam się. W ich oczach widziałam strach- Żołnierzu! Zadałam ci pytanie!

- Kapral Tatum.- Myślałam że nigdy nie dostanę białej gorączki, a jednak!

- Za mną!-skierowałam się w stronę wyjścia mając tych dwóch osłów cały czas na oku. Zamknęłam porządnie drzwi i ruszyłam przed siebie ciągnąć pacanów za uszy.
    
Szłam z tymi kretynami przez cały kampus, aż do "chatki" Tatuma. Byłam na niego wściekła. Facet ma dłuższy staż ode mnie, a jego żołnierze są niezdyscyplinowani! Wpadłam do jego namiotu jak burza.

- Czy ty sobie ze mnie jaja robisz?! Czy może jesteś na tyle głupi i nieogarniety, że nie wiesz co twoi podopieczni robią kiedy mają czas wolny?!

- Katyia? Co jest?

- Nie Katyia, tylko Kapral Eversman! Kapralu Tatum!

- W takim razie co się stało, Pani Kapral?

-Twoi ludzie bili się w składzie z bronią- popatrzyłam na niego, ale od razu wzięło mnie na wymioty więc odwróciłam wzrok.- Mogli sobie coś zrobić! Nie potrzebujemy ofiar tylko żywych ludzi! Pamiętaj o tym!
    
Wyszłam z tej nory mijając dwóch głupków. Nie zwracałam uwagi na Tatuma, który dorównywał mi teraz krokiem i gadał coś bez sensu. Myślałam tylko o tym, żeby jak najszybciej znaleźć się w swoim namiocie, gdzie Tatum nie miał prawa wstępu.
    
Byłam dosłownie dziesięć metrów od mojego zbawienia, tylko że ten tępy baran wziął mnie na ramię i zaniósł do sali głównej, gdzie dopiero tam łaskawie odłożył mnie na ziemię.

- Tatum! Co to miało być, do cholery jasnej?!

- Nie chciałaś po dobroci że mną rozmawiać, więc musiałem znaleźć jakiś inny sposób! - popatrzył na mnie miną zbitego psa.- A ten był najprostszy.

- Zaczynasz mnie irytować, Tatum- postukałam palcami o blat za mną- o czym chcesz rozmawiać? Nie mam czasu do stracenia, tak jak ty!

- Ej Katyia, wiem że jesteś zła i, że to nie jest najlepszy moment do rozmowy po tym, co się właśnie stało, ale musimy naprawdę poważnie pogadać.

- Więc gadaj, bo mam jeszcze kilka rzeczy do roboty, a za niecałą godzinę mam się spotkać z nowymi, więc lepiej sprężaj dupe!!

- Dobra, dobra. Chodzi o to , że mój oddział idzie na patrol i chce zapytać, czy idziesz z nami?

MÓJ KONIEC. TWÓJ POCZĄTEK.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz