Dzwonek na przerwę zakończył męczarnie ostatniej poniedziałkowej lekcji. Nie żebym nie lubiła szkoły, ale irytujące jest siedzenie pośród nastolatków, którzy ryczą do siebie jak łosie na rykowisku. Przetarłam zmęczone oczy i spakowałam wszystkie książki do torby.
- Pomóc ci? - Aaron wyciągnął do mnie rękę, chcąc zabrać ode mnie bagaż, lecz wyprzedziła go inna ręka.
- Spadaj leszczu, to moja dziewczyna. - Adrien oplótł mnie rękami w pasie, zamykając w namiętnym pocałunku.
- Gorzej ci dzisiaj? - Popatrzyłam na oddalającą się sylwetkę chłopaka.
- Nie, dlaczego? - Zaśmiał się i złapał mnie za rękę.
- Po co odstawiłeś tą szopkę? - Szliśmy przez korytarz ze splecionymi dłońmi, na których spoczywał wzrok wszystkich obecnych.
- Gówniarz musi znać swoje miejsce, a poza tym nie skłamałem, więc o co ci chodzi? - Otworzył mi główne drzwi, przepuszczając mnie przodem. - Jesteś o to zła? - Zapytał, kiedy już wsiadałam na motor.
- Nie jestem zła, ale nie zachowuj się jak dziecko. To nie przystoi następcy tronu.
💎💎💎💎💎
Położyłam się na łóżku czekając, aż Adrien wyjdzie z łazienki i w końcu pójdziemy spać, jednak ten zamiast się sprężyć zaczął balsamować się, jakby miał umierać. Wtarł w siebie chyba z sześć kremów o różnych zapachach, co doprowadziło do tego, że w pokoju jaśnie zabalsamowanego nie dało się oddychać.
Zdegustowana zaczęłam kręcić nosem, ale to tylko bardziej pogorszyło sprawę. Przyłożyłam dłoń do ust by chodź trochę odizolować się od tego zapach, lecz skuteczność tego czynu nie była zbyt wysoka. Zdenerwowana wstałam i otworzyłam okno, czemu towarzyszyło niezrozumienie w oczach chłopaka.
- Coś się stało? - Położył się obok drażniąc tym samym moje nozdrza.
- Odsuń się, śmierdzisz. - Popatrzyłam na niego z powagą w oczach, ale ten tylko wybuchnął niepohamowanym śmiechem i jeszcze mocniej mnie przytulił.
- Ach, uwielbiam kiedy zgrywasz niedostępną! - Uśmiechnął się szeroko, totalnie ignorując moje słowa.
- Adrien... - Silne drapanie w gardle zaczynało się niebezpiecznie nasilać. - Nie... mogę... oddy...
Wybiegłam na korytarz, opierając się o jedną ze ścian, łapczywie biorąc oddech. Świat wirował, ciemniał i bladł naprzemiennie. Przełyk palił jak po wypiciu beczki spirytusu, ręce i nogi nienaturalnie drgały.
- Katyia? - Przestraszony chłopak chciał się zbliżyć, ale zatrzymałam go gestem ręki.
- Zostań tam gdzie jesteś - z wielkim bólem wyprostowałam się, przyciskając dłoń do piersi. - Nie wiem czy się wysmarowałeś, ale to cholerstwo stworzył szatan. - Spoglądał na mnie z przerażeniem w oczach. - Spakuj wszystkie rzeczy, które na siebie dzisiaj nałożyłeś i daj mi je rano. To może być dość silna alergia na któryś ze składników.
- Na pewno dobrze się czujesz? Mam po kogoś iść? - Uważnie skanował moją twarz, tak jakby chciał wyczytać z niej, jak bardzo mnie to nie tyle co boli, co irytuje. Dobrze wiedział, że nie lubię pokazywać bólu, oraz że robię to niesamowicie rzadko.
-Tak, już mi lepiej, ale będziemy spać dzisiaj osobno. - Skierowałam się do pokoju tak szybko, jak to tylko możliwe, byle by tylko nie zobaczył grymasu bólu na mojej twarzy. - Dobranoc! - Krzyknęłam nim zdążyłam zamknąć za sobą drzwi. - Cholera!
CZYTASZ
MÓJ KONIEC. TWÓJ POCZĄTEK.
Novela JuvenilKatyia przeżywała za młodu koszmar. Dorastała w domu, w którym nie było miłości. Jej matka puszczała się z każdym lepszym facetem pod nieobecność męża, który był na służbie wojskowej w Afganistanie. Po wielu latach tolerowania wyczynów żony mężczyzn...